Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr dwóch aktorów

Redakcja
O tym, że Formuła 1 to nie tylko znakomici kierowcy w swoich znakomitych bolidach, przekonaliśmy się oglądając ostatnie Grand Prix na torze Imola w San Marino. Trzecie pod rząd w tym sezonie zwycięstwo odniósł Michael Schumacher, ale nie byłoby to do końca możliwe, gdyby nie wyśmienita postawa ekipy mechaników Ferrari. To właśnie dzięki ich szybkości i wprawie czerwony bolid Schumachera minął linię mety GP San Marino o jedną sekundę wcześniej niż uczynił to srebrny mclaren Miki Hakkinena.


     Drugi postój Fina w pit line trwał o dwie sekundy dłużej niż Niemca i był to ten moment, który ostatecznie zaważył na kolejności, w jakiej kierowcy minęli linię mety. Szkoda, bowiem to Mika, a nie Michael przez 44 okrążenia toru przewodził stawce rywali i wydawało się, że to on, a nie Niemiec odniesie zwycięstwo w GP San Marino.
     Ci sami mechanicy, którzy o dwie sekundy za długo celebrowali obsługę bolidu Hakkinena, doskonale spisali się w przypadku drugiego reprezentanta ekipy Davida Coultharda. Szkot długo naciskał blokującego go Rubensa Barrichellę nie mogąc wyprzedzić rywala i uczynił to dopiero w boksach, do których obaj zawodnicy zjechali w tym samym momencie, aby dokonać zmiany ogumienia. Tym razem ekipa mechaników McLarena okazała się o ułamek sekundy szybsza od ekipy Ferrari i to, czego Coulthard nie dokonał na torze, dokonał w pit line.
     Jeśli jeszcze kogoś dziwią żmudne treningi ekip serwisowych przeprowadzane "na sucho", a związane z obsługą bolidu podczas trwania wyścigu (zmiana opon, tankowanie, zmiana uszkodzonych elementów nadwozia), to po Grand Prix San Marino nikt nie powinien mieć złudzeń co do konieczności przeprowadzania tego typu zajęć.
     Swoją drogą w F-1, jak w żadnej innej motorowej dyscyplinie sportu, coraz więcej zaciętości w boju. Udowodnił to nie tylko sam wyścig o GP San Marino, ale także odbyta wcześniej sesja treningowa. Ostateczne rozstrzygnięcie odwiecznego problemu, kto pojedzie z pierwszej, a kto z drugiej linii zapadło podczas ostatnich sekund treningu. Kiedy wszyscy myśleli, że czas uzyskany przez Schumachera na kończącym sesję okrążeniu toru daje mu prawo startu z pole position, jadący za nim Hakkinen rzutem na taśmę zdołał przebić Niemca.
     Zapewne GP San Marino będzie dla ekipy McLarena doskonałym materiałem poglądowym, z którego szefostwo teamu nie omieszka wyciągnąć konstruktywnych wniosków. Na razie jednak McLaren cieszy się z pierwszych w tym sezonie punktów. Dziesięć oczek to nie to, o czym marzył Ron Dennis, ale po dwóch absolutnych klapach w Australii i Brazylii lepszy rydz niż nic.


     Wygląda na to, a przekonuje nas o tym scenariusz trzech rozegranych do tej pory gonitw, że w F-1 2000 zanosi się na teatr dwóch aktorów. Dwaj kierowcy dwóch teamów rządzić będą zapewne do samego końca rozgrywek, dopuszczając innych do głosu raczej sporadycznie. Już teraz wiadomo też, że jeden z nich po szczęśliwym, ale w pełni zasłużonym hat -tricku skoncentruje swoją uwagę na rozsądnej, taktycznej obronie uzyskanej przewagi, drugi zaś na szaleńczym pościgu, mającym na celu jej zniwelowanie. Pierwszą próbkę takiego podejścia do sprawy mieliśmy właśnie na torze Imola, kiedy to Hakkinen rzucił się w desperacki pościg za Schumacherem bijąc kilkakrotnie rekordy okrążenia, co zdarza się raczej w początkowych fazach wyścigu (kiedy toru nie blokują maruderzy), nie zaś w jego finale.
     Przy okazji nasuwa się jeszcze jedna refleksja. Taka oto, że Ferrari skonstruowało wreszcie bolid dorównujący szybkością mclarenom. Przez 44 okrążenia toru GP San Marino Schumacher dotrzymywał kroku Hakkinenowi, który z wielkim mozołem musiał pracować nad tym, aby uzyskać przewagę 4 zaledwie sekund nad rywalem. Fakt ten, jak również wielka zaciętość w boju są zwiastunami dużych emocji, które czekają na kibiców F-1 w czternastu pozostałych do rozegrania eliminacji. Szkoda tylko, że w kreowaniu wydarzeń bierze udział tak skąpa liczba aktorów.
     I jeszcze jedna, ostatnia już refleksja. Przed kilku laty tor Imola stał się ostatnią areną zmagań dla Ayrtona Senny. Dobrze się dzieje, że kibice pamiętają tamte wydarzenia, o czym świadczył olbrzymi, rozpostarty na miejscu wypadku transparent z nazwiskiem fenomenalnego kierowcy.
     Aktualna tabela F-1 2000: kierowcy: 1. M. Schumacher 30, 2. Barrichello 9, 3. Fisichella 8, 4. Hakkinen 6, 5. R. Schumacher 6, 6. Villeneuve 5, 7. Frentzen 4, 8. Coulthard 4, 9. Trulli 3, 10. Zonta 1, 11. Button 1, 12. Salo 1.
     Konstruktorzy: 1. Ferrari 39, 2. McLaren 10, 3. Benetton 8, 4. Jordan 7, 5. Williams 7, 6. BAR 6.
MH

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski