Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten cud pozostaje tajemnicą

Redakcja

Francuzka zakonnica Marie Simon–Pierre: Gdy umarł Jan Paweł II, miałam wrażenie, że umarł Przyjaciel Fot. REUTERS/Jean–Paul Pelissier/FORUM

"Byłam chora i zostałam uzdrowiona. Ten cud pozostaje wielką tajemnicą, którą trudno jest wyrazić słowami”.

– (…) Chorobę Parkinsona zdiagnozowano u mnie w 2001 r. Mój stan pogarszał się z dnia na dzień. Miałam coraz większe trudności z poruszaniem się i pisaniem. Cierpiałam, tym bardziej że choroba utrudniała mi wykonywanie obowiązków. Pracowałam wtedy w szpitalu położniczym w Puyricard koło Aix–en–Provence. Gdy 2 kwietnia 2005 r. umarł Jan Paweł II, miałam wrażenie, że umarł Przyjaciel, gdyż bardzo interesowałam się jego pontyfikatem. Myślę, że mogę powiedzieć, iż należę do pokolenia Jana Pawła II. Jeszcze bardziej zbliżyła Go do mnie ta sama choroba – Parkinsona, na którą oboje cierpieliśmy. Cała nasza wspólnota zakonna oglądała w telewizji transmisję z pogrzebu Ojca Świętego. Siostry przyznały mi się później, że niektóre spośród nich zaczęły się od tego dnia modlić przez Jego wstawiennictwo o moje uzdrowienie. 14 maja całe zgromadzenie we Francji i Senegalu rozpoczęło nowennę w mojej intencji. Zgodziłam się na to nie dla siebie, ale dlatego, żebym mogła dalej służyć.

Bóle i sztywnienie mięśni były coraz większe, nie mogłam już pracować, choć byłam dopiero po czterdziestce. Gdy 2 czerwca poszłam do swej przełożonej, s. Marie Thomas Fabre, by poprosić o zwolnienie z obowiązków pełnionych w szpitalu, usłyszałam od niej, że "Jan Paweł II nie powiedział jeszcze ostatniego słowa”. Przełożona kazała mi napisać na kartce: »Jan Paweł II«. Pismo było nieczytelne, zapadła cisza, po czym wróciłam do swoich obowiązków.

Po wieczornej modlitwie poczułam nagle chęć pisania. Ze zdumieniem zorientowałam się, że piszę prawie normalnie, że drganie dłoni ustąpiło. Poszłam spać. Obudziłam się dopiero o czwartej nad ranem. To było zaskoczenie, gdyż w ostatnim czasie z powodu bólu spałam bardzo niewiele.

Gdy wstałam, poczułam, że nie jestem taka sama. Coś się we mnie zmieniło. Inaczej czułam swoje ciało. Nie odczuwałam już sztywnienia mięśni. Mogłam normalnie się poruszać.

Zapragnęłam pomodlić się przed Najświętszym Sakramentem, więc o czwartej nad ranem – choć nie ma takiego zwyczaju w moim zgromadzeniu – odbyłam adorację i medytację Tajemnic Światła, dodanych do różańca przez Jana Pawła II.

O szóstej rano znów poszłam do kaplicy na poranną modlitwę. Po drodze zauważyłam, że idąc poruszam lewym ramieniem, które z powodu choroby było dotychczas sztywne. W czasie Mszy św. byłam już pewna, że zostałam uzdrowiona. Odczuwałam wielką radość i spokój. Siostry obecne w kaplicy powiedziały mi potem, że po ruchach i wyrazie twarzy zorientowały się, iż zaszła we mnie jakaś zmiana.

Wróciłam do pokoju, by jeszcze raz sprawdzić, czy mogę pisać, po czym poszłam na oddział i zajmowałam się dziećmi, czego wcześniej nie mogłam już robić. W ciągu dnia napisałam list i zadzwoniłam po przełożoną. Pokazałam jej list, mówiąc, że zostałam uzdrowiona za wstawiennictwem Jana Pawła II. Przełożona poprosiła mnie, bym jeszcze raz napisała: »Jan Paweł II«. Porównała obie kartki i zobaczyła, jak wielka zmiana zaszła w moim piśmie.

7 czerwca poszłam na umówioną wcześniej konsultację ze swoim neurologiem. Widząc, że swobodnie się poruszałam, zapytał mnie, czy wzięłam podwójną dawkę dopaminy. Odpowiedziałam, że przestałam brać leki i wyjaśniłam, co się stało.

Siostra Marie Simon–Pierre Normand

Droga na ołtarze

– Kult świętych był w Kościele od początku. Dotyczył najpierw męczenników, czyli osób, które poniosły śmierć za wiarę. Pierwszym męczennikiem był św. Szczepan. Zginął w 36 roku ukamienowany przez społeczność żydowską w Jerozolimie. Jego grób, a także innych męczenników, w rocznicę śmierci odwiedzała wspólnota chrześcijańska, najczęściej wraz z biskupem. To uważano za akt kanonizacji. W II wieku pojawiły się katalogi świętych. Wpisów do katalogów dokonywał biskup.

Po ustaniu prześladowań mamy do czynienia z okresem świętych wyznawców, ludzi, którzy byli bardzo związani z kościołem i prawdami wiary, którzy poprzez codzienne życie dawali temu świadectwo. Przeważały osoby duchowne, wybitni ojcowie kościoła – biskupi, papieże. Kanonizacja odbywała się wówczas przez tzw. akt elewacji i translacji. Elewacja to było podniesienie ciała zmarłego, później następowała translacja, czyli przeniesienie w bardziej godne miejsce. Najczęściej do jakiejś bazyliki czy kościoła. Kolejnym etapem w rozwoju kultu świętych były dekrety biskupie, w których ogłaszano, że dany wyznawca czy męczennik, zostaje świętym.

W pierwszym tysiącleciu chrześcijaństwa były to inicjatywy oddolne, lokalne, którym patronował i które kontrolował Kościół. Papież, swoim autorytetem, wzmacniał taki akt kanonizacji. Począwszy od 1171 r. Stolica Apostolska zarezerwowała sobie te sprawy dla siebie. Ogłosił to papież Aleksander III w specjalnym dekrecie. Dekret ten nie był powszechnie znany, stąd też nadal, do XIII wieku, kanonizacji dokonywały lokalne synody. Zdarzały się nawet sytuacje, że daną osobę kanonizowano poprzez akt elewacji i translacji. Dopiero dekret papieża Grzegorza IX z 1234 r. uregulował tę sprawę ostatecznie.

Na ołtarze może być wyniesiony każdy chrześcijanin. Warunkiem rozpoczęcia procesu jest opinia świętości, którą kandydat cieszy się jeszcze za życia, która uwydatnia się szczególnie w chwili jego śmierci i trwa nieprzerwanie przynajmniej 5 lat. Ten ostatni warunek jest po to, aby kult danej osoby został poddany próbie czasu. Inaczej mówiąc, chodzi o potwierdzenie jego trwałości. Stąd wymóg, że nie można rozpocząć procesu beatyfikacyjnego wcześniej niż 5 lat po śmierci kandydata, ale też nie później niż 30 lat po niej. Bardzo rzadko zdarza się, aby Stolica Apostolska odstąpiła od tych wymogów. Współcześnie znane są tylko trzy przypadki rozpoczęcia procesu przed upływem 5 lat. Dotyczyło to Matki Teresy, Jana Pawła II i siostry Łucji dos Santos (trzecia wizjonerka fatimska). Prócz waloru świętości, każda tego typu sprawa musi jeszcze mieć tzw. walor eklezjalny, czyli musi być wiadomo, co ona da Kościołowi, czego patronem mógłby być kandydat na ołtarze, lub też, jaki charyzmat Kościoła mógłby być przybliżony przez jego osobę ludowi Bożemu. Walor świętości i walor eklezjalny to warunki konieczne do rozpoczęcia procesu. Następnie ustanawia się powoda sprawy, którego reprezentuje postulator. Powodem sprawy może być osoba fizyczna lub prawna, kościelna, która gwarantuje ciągłość jej prowadzenia i równocześnie bierze na siebie odpowiedzialność finansową. Z wymienionych wyżej powodów rzadko się zdarza, by była to osoba fizyczna. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych dopuszcza taką sytuację w przypadku kandydata z rodzin królewskich. Dynastia zapewnia bowiem ciągłość prowadzenia sprawy.

Różnica między beatyfikacją a kanonizacją dotyczy przede wszystkim zasięgu kultu. W przypadku błogosławionego, Stolica Apostolska, konkretnie Ojciec Święty, potwierdza kult lokalny, który może się szerzyć w danej grupie wiernych, czy to w diecezji, czy to w zgromadzeniu zakonnym, czy też w regionie. W przypadku kanonizacji potwierdzany jest kult uniwersalny, który dotyczy całego Kościoła powszechnego.

Ks. dr Andrzej Scąber, referent do spraw kanonizacyjnych w Archidiecezji Krakowskiej

Kolejny cud?

– Kilka dni temu ojciec jednego z moich młodych pracowników, dotknięty nowotworem płuc, przygotowywał się do operacji ostatniej nadziei. Modliliśmy się usilnie (o zdrowie dla niego), a siostry zakonne dały jego rodzinie mały kawałek sutanny Jana Pawła II. Podczas ostatniej wizyty w szpitalu przed operacją lekarze stwierdzili, że temu mężczyźnie nic już nie dolega. Wrócił do domu.

Kard. Stanisław Dziwisz w wywiadzie dla francuskiego dziennika "Le Figaro” przeprowadzonym 19 grudnia 2009 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski