- mówi o 1. Sanockim Festiwalu Filmowym jego pomysłodawca Roman Gutek
- Zakończył się Sanocki Festiwal Filmowy. Czy warto organizować takie imprezy?
- To dużo czy mało?
- Nie spodziewaliśmy się aż tak dużej frekwencji. Zaskoczyło nas to, że na festiwal przyjechali ludzie z całej Polski. Liczba widzów była niespodzianką dla wszystkich - władz miasta, restauratorów, kioskarzy itd. To dla nas lekcja i dowód na to, że w Sanoku można dużo zrobić.
- Rozumiem, że za rok odbędzie się kolejna edycja festiwalu?
- We wrześniu czekają mnie już pierwsze rozmowy z władzami miasta.
- Dlaczego wybrał Pan Sanok na miejsce festiwalu?
- Przede wszystkim z powodu ludzi. Waldemar Szybiak, od 10 lat dyrektor miejscowego Domu Kultury, był dla nas prawdziwym partnerem, mieliśmy w nim oparcie. Dom Kultury jest piękny, zadbany, nie musieliśmy się martwić o jego utrzymanie. Poza tym Sanok to urocze miasteczko, z niesamowitą atmosferą, a dzięki temu, że nie jest to modny kurort, festiwal nie został zdominowany przez inne wydarzenia, nie miał konkurencji. Do tego niezła baza turystyczna i piękna okolica. Świadomie wybrałem małe miasto, bo pasuje do filmów z "peryferii" kina, a ja od lat promuję dzieła twórców tworzących na marginesie kina komercyjnego. Przyznam, że władze miasta początkowo uważały mój pomysł za mrzonkę - patrzono na mnie jak na kosmitę, mimo że przez wiele lat organizowałem Warszawski Festiwal Filmowy, a później Lato Filmów w Kazimierzu.
- Dlaczego rozstał się Pan z festiwalem w Kazimierzu?
- Pomysłodawcą Kazimierza był Sławomir Rogowski, który zaprosił mnie do współpracy. Zgodziłem się tym chętniej że Lubelszczyzna to moje rodzinne strony. Niestety, w tym roku organizatorzy zrezygnowali ze mnie. Wolałbym się nie rozwodzić na tym faktem, ale zaważyły niezdrowe ambicje organizatorów i może ich lęk przed moimi pomysłami, promocją filmów niezależnych. Nie było to dla mnie przyjemne.
- Sanok, w sensie artystycznym, jest więc bardziej niezależny niż Kazimierz?
- Wydaje mi się, że tak. W Sanoku postawiliśmy na filmy niekomercyjne. 50 z tych obrazów specjalnie sprowadziliśmy z zagranicy, sami robiliśmy tłumaczenia. Perełkami były m.in. prezentacje z cyklu Niezależnego Kina Amerykańskiego oraz pokazy filmów irańskich. Dopełnieniem wrażeń był koncert Madragony, grupy czerpiącej z korzeni bieszczadzkich. Trudno mi mówić o festiwalu w kategoriach sukcesu, ale miejsce się sprawdziło, przyjechali ludzie, a to najważniejsze.
Rozmawiała: DOMINIKA ĆOSIĆ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?