Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teoria i praktyka

Redakcja
Badania naukowe przez całe stulecia były dobrem luksusowym.

Prof. Ryszard Tadeusiewicz: W LABORATORIUM I PRAKTYCE

Zajmowali się nimi bardzo nieliczni, bowiem większość ludzi trudniła się produkcją (początkowo głównie żywności, potem także innych dóbr materialnych, co doprowadziło do rozwoju przemysłu), niektórzy służyli w wojsku albo pełnili funkcje publiczne tudzież religijne, pewna liczba ludzi parała się różnymi dziedzinami sztuki - ale uczonych było zawsze zdecydowanie najmniej. Również wpływ tych uczonych na funkcjonowanie społeczeństw był marginalny.
W starożytności ceniono filozofów, ale z wyjątkiem Marka Aureliusza nie odgrywali oni większej roli w działalności praktycznej czy publicznej. W średniowieczu powstały wprawdzie uniwersytety, które zinstytucjonalizowały studia akademickie i dociekania naukowe, ale nadal ze świecą można było szukać przykładów praktycznych korzyści uzyskiwanych z pomocą badań naukowych. Zdarzały się wprawdzie wynalazki uzyskiwane (zwykle przypadkiem) w wyniku prac, jakie można by było zaliczyć do badań naukowych. Przykładem może być metoda wytwarzania porcelany, którą odkrył Johann Friedrich Böttger, nadworny alchemik elektora saskiego i króla polskiego Augusta Mocnego. Wprawdzie nowsze badania wskazują, że rzeczywistym odkrywcą metody był Ehrenfried Walther von Tschirnhaus, nauczyciel Böttgera, jednak to nie zmienia głównej tezy tego artykułu. Nie ulega bowiem wątpliwości, że odkrycie stanowiło jedynie uboczny efekt prac alchemicznych, których głównym celem była - niemożliwa z punktu widzenia współczesnej nauki - transmutacja mniej szlachetnych metali w złoto.
Porzucając alchemików i ich podejrzane praktyki, możemy stwierdzić, że dopiero w XIX i XX wieku zaczęto myśleć o nauce jako o czynniku rozwoju gospodarczego, zaś początek XXI stulecia zbiegł się z hasłem "gospodarki opartej na wiedzy", czyli prymatu badań naukowych (jako źródła nowej wiedzy) nad surowcami i kapitałem. Wprawdzie w Polsce procent Produktu Krajowego Brutto przeznaczany na finansowanie badań naukowych jest bardzo mały (znacząco mniejszy niż w większości krajów Unii Europejskiej, że o USA czy Japonii nie wspomnę), ale nawet mając bardzo ograniczone środki na badania naukowe, można je wydawać mądrze albo... tak jak to się robi obecnie.
Spory nad prawie pustą skarbonką z funduszami na badania naukowe przebiegają ze zmiennym skutkiem, na ogół zależnym od tego, jak bardzo wpływowe są osoby decydujące o podziale owej biedy. Jako członek Rady Nauki w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego nieraz mam okazję obserwować, jak argument siły dominuje nad siłą argumentu. Nie wdając się w szczegóły odnotuję, że większą skuteczność w ubieganiu się o publiczne finanse na badania naukowe mają przedstawiciele tych nauk, które mogą się poszczycić szybkimi i wyrazistymi zastosowaniami praktycznymi.
Ja sam, jako przedstawiciel nauk technicznych, powinienem z tego być zadowolony. Jednak zamiast zadowolenia odczuwam niepokój, zauważam bowiem ograniczenia dziedzin teoretycznych. A przecież nauki stosowane czerpią z badań podstawowych inspiracje dla swego rozwoju, bo znaczące osiągnięcia nauk empirycznych są możliwe wyłącznie przy odpowiednim rozwoju teorii. Żeby zilustrować tę tezę, opowiem, jak ludzie dokonywali odkryć w astronomii. Do tego, żeby odkryć sześć pierwszych planet Układu Słonecznego (do Saturna włącznie), wystarczyła uważna obserwacja nieba. Odkrycia tego dokonali jeszcze starożytni, a astronomowie przez kilka tysięcy lat przyjmowali istnienie tych planet (i ich liczbę) jako pewnik - chociaż do tego, by Ziemię uznać za planetę potrzebny był geniusz Kopernika. Odkrycie kolejnej planety Układu Słonecznego, nieznanego wcześniej Urana (dokonane przez Williama Herschela w 1781 roku) było skutkiem zastosowania doskonalszych narzędzi astronomicznych. Jednak następna planeta układu, błękitny Neptun, mogła się długo ukrywać przed okiem nawet najlepiej wyposażonych astronomów, bo w miarę rozwoju coraz doskonalszych teleskopów przybywało też obiektów, które trzeba było badać. Dlatego odkrycie Neptuna nastąpiło po tym, jak w 1846 roku Urbain Le Verrier przewidział (na podstawie matematycznego modelu ruchu planet), w którym miejscu sfery niebieskiej należy go szukać. Kierując teleskop we wskazany punkt nieba, Johann Gottfried Galle odkrył w ciągu kwadransa obecność planety, którą wcześniej przez setki lat obserwowały całe rzesze astronomów (jako pierwszy widział go przez swą lunetę Galileusz w 1612 roku), nie wiedząc, co w istocie obserwują. Przywołałem tę historię, żeby tak oto spuentować dzisiejszy felieton:
Rozwijajmy nauki stosowane, ale pamiętajmy, że nie ma nic bardziej praktycznego od dobrej teorii!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski