Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

   Teoria spisku

Redakcja
Sytuacja jest bardzo dziwna, przypomnijmy więc, o co najpewniej poszło.

   W nadzorującej pracę Domu Spotkań 24-osobowej Radzie Fundacji MDSM każda ze stron - polska i niemiecka - ma po 12 przedstawicieli. Radzie współprzewodniczą "od zawsze" dwie osoby - jedna ze strony polskiej, druga - niemieckiej. Przed ostatnimi wyborami samorządowymi polskim współprzewodniczącym Rady był prezydent Józef Krawczyk. Po przegranych wyborach oddał on jednak fotel w Fundacji MDSM swojemu następcy, Januszowi Marszałkowi. I ten pojawił się na pierwszym posiedzeniu Rady Fundacji MDSM po wyborach samorządowych - w grudniu 2002 roku. Został powitany jako nowowybrany prezydent i zaakceptowany w funkcji przewodniczącego posiedzenia.
   Tak się złożyło, że było to zarazem ostatnie posiedzenie Rady Fundacji w starym składzie - kończyła się bowiem kadencja. W myśl nowego Statutu (praca nad nim trwała ponad dwa lata) fundatorzy, tj. Miasto Oświęcim i Akcja Znaków Pokuty, mieli prawo wprowadzić do Rady po 5 swoich przedstawicieli. Kandydaci z Oświęcimia muszą zyskać akceptację Rady Miasta. Zgodnie z tą procedurą w nowej Radzie Fundacji MDSM znaleźli się: Maria Giercuszkiewicz, Maria Pędrak, Janusz Marszałek, Krystyna Oleksy i Włodzimierz Paluch. Pozostałych siedmiu polskich członków Rady Fundacji wybrano spośród kandydatów zgłoszonych przez samą Radę.
   Rada w nowym składzie zebrała się po raz pierwszy 22 lutego zeszłego roku i zgodnie ze statutem wybrała nowe władze Fundacji. Nowym przewodniczącym Rady ze strony polskiej został Włodzimierz Paluch, ówczesny przewodniczący Rady Miasta. Do Zarządu Fundacji wybrano jak zwykle dwójkę Niemców (Christoph Heubner, Viktoria Graenert) i dwójkę Polaków (Alicja Bartuś i Jan Knycz).
Policzek?
   I tu wydaje się pies pogrzebany... Jest dziś więcej niż pewne, że prezydent Marszałek nie tak wyobrażał sobie wybory - a zwłaszcza ich efekt. Po pierwsze: według niego to on (a nie Paluch) miał zostać nowym przewodniczącym Rady Fundacji. Po drugie: w głosowaniu przepadła jego kandydatka do Zarządu.
   Nie jest tajemnicą, że Marszałek uznał głosowanie za policzek, a ofiarą jego (delikatnie mówiąc) rozczarowania padła wkrótce sekretarz miasta Maria Pędrak, którą prezydent obarczył winą za przebieg posiedzenia Rady (najpierw straciła pracę w urzędzie, a potem miejsce w Radzie Fundacji MDSM; zajął je eksprezydent, obecnie radny Józef Krawczyk).
   Wkrótce otoczenie Janusza Marszałka zaczęło rozsiewać plotki o tym, że "w tych wyborach było coś nie tak", a związani z nim ludzie słali "zapytania w sprawie".
Cep
   Tymczasem sprawa jest prosta jak obsługa cepa: zgodnie ze statutem Domu Spotkań, przewodniczącymi Rady Fundacji mogą być dowolne osoby z 24 osobowej Rady Fundacji. Nie musi to być przedstawiciel fundatorów, ani tym bardziej urzędujący prezydent Oświęcimia, choć w poprzednich kadencjach właśnie tak było. Po prostu prezydenta Krawczyka popierała większość zasiadających w radzie Polaków i Niemców.
   Dlaczego nowy prezydent, Janusz Marszałek, nie uzyskał takiego poparcia? Trzeba by o to zapytać członków Rady Fundacji, którzy w demokratycznym tajnym głosowaniu zdecydowanie poparli Włodzimierza Palucha. Uzyskał on głosy aż dwóch trzecich członków Rady, podczas gdy Janusz Marszałek dostał jedynie 6 głosów.
   Podobne były wyniki głosowania na członków zarządu, w którym przepadła kandydatka prezydenta, a zamiast niej do władz Domu weszła osoba, którą Marszałek chciał utrącić.
   Porażka w głosowaniach wyraźnie zabolała prezydenta. Z roboty wyleciała Maria Pędrak, do której Marszałek "stracił zaufanie". Prezydent do dziś nie podał dokładnych powodów jej zwolnienia, ale jest pewne, że "poleciała" głównie za wybory w MDSM. Sam Marszałek potwierdził zresztą tę teorię w nadesłanym do naszej redakcji piśmie, w którym podsumował rok swego urzędowania. Do "porażek" zaliczył tam: "Niejasną sytuację prawną współprzewodniczenia w Radzie Fundacji na rzecz MDSM, co w konsekwencji doprowadziło do utraty zaufania do ówczesnego sekretarza miasta Marii Pędrak".
   Spróbujmy przeanalizować to stwierdzenie zgodnie z zasadami logiki - w oparciu o znane już fakty. NIestety, trudno będzie wtedy racjonalnie wyjaśnić, dlaczego prezydent stracił zaufanie do sekretarz Pędrak. Bo niby jaki wpływ mogła ona mieć na wyniki demokratycznego głosowania członków Rady Fundacji - poza tym, że w obu głosowaniach oddała swój głos (członka Rady) tak jak chciał prezydent - czyli na niego i jego kandydatkę? Czy pani Pędrak miała członków Rady sterroryzować, albo przekupić?
   A może była w jakimś spisku? Ponieważ niektórzy w Oświęcimiu lubują się w tropieniu zmów (od lokalnych po międzynarodowe), zbadajmy ten wątek.
Manipulacja?
   W wydanym niedawno oświadczeniu zarząd Domu Spotkań stwierdził, że "Pan Janusz Marszałek otrzymał obszerne wyjaśnienia dotyczące prawnej strony zagadnienia. Zarząd Fundacji, za zgodą Przewodniczących Rady Fundacji, udzielił również wyjaśnień panu radnemu Zbigniewowi Klossowi, który składał w tej sprawie interpelacje i prosił o spotkanie z Zarządem."
   Zarząd Fundacji dodał też zaniepokojony, że "mimo niezbitych faktów świadczących o dopełnieniu wszelkich formalności oraz o prawidłowości tego wyboru, co zostało potwierdzone przez Krajowy Sąd Rejestrowy, Pan Janusz Marszałek (...) sugeruje, iż doszło przy okazji wyborów do bliżej niesprecyzowanych nieprawidłowości oraz ingerencji w ich przebieg."
   Większość członków Rady Fundacji jest zdumiona wypowiedziami prezydenta. Dziwi ich, że Janusz Marszałek nie potrafi uszanować dokonanego przez Radę demokratycznego wyboru.
   Ostatnio pojawiły się pogłoski, jakoby Włodzimierz Paluch - odwołany niedawno z funkcji przewodniczącego Rady Miasta - utracić miał również fotel współprzewodniczącego Rady Fundacji MDSM. Jego miejsce miałby zająć nowy przewodniczący Rady Miasta Piotr Kućka. W świetle prawa, zwłaszcza statutu MDSM, odwołanie takie jest możliwe - ale nie automatyczne. Najpierw bowiem Rada Miasta musiałaby wycofać Palucha z Rady Fundacji MDSM, a potem - w kolejnym demokratycznym głosowaniu - większość członków Rady Fundacji MDSM musiałaby zagłosować na Piotra Kućkę. A może przecież wybrać na przewodniczącego kogo chce spośród dwunastki zasiadających w Radzie Polaków. Np. Janusza Marszałka...
   Tymczasem ten ostatni nie rezygnuje z forsowania tezy, że podczas lutowych wyborów coś było nie tak. Ostatnia wersja na temat "nieprawidłowości" jest następująca:
   - Członek delegacji niemieckiej powiedział mi, że na prośbę pana Bartoszewskiego członkowie Rady Fundacji mieli zagłosować przeciwko mnie - twierdzi Janusz Marszałek. Nie chce zdradzić, który konkretnie Niemiec miał mu to powiedzieć.
   Niemcy są zdumieni i oburzeni tą wypowiedzią Marszałka (patrz niżej). Były minister spraw zagranicznych i senator Władysław Bartoszewski - nie kryje szoku: - To najbardziej astronomiczna bzdura, o jakiej ostatnio słyszałem - mówi.
   Prof. Bartoszewski przewodniczy m. in. - nie związanej w żaden sposób z MDSM - Międzynarodowej Radzie Oświęcimskiej, sprawującej pieczę nad byłymi obozami koncentracyjnymi. Zbiera się ona kilka razy w roku, najczęściej w Warszawie. Większość członków MRO - w tym Bartoszewski - nie kryje niechęci do Janusza Marszałka; pamiętają mu kontrowersyjne wypowiedzi i pisma z czasów, gdy jako prezes spółki "Maja" walczył o swoje. Uważają, że z chwilą objęcia funkcji prezydenta, powinien za nie przeprosić. A on tego nie zrobił.
   Jest tajemnicą poliszynela, że m. in. przez to (oraz z uwagi na dziwne posunięcia już na fotelu prezydenta) w wielu wpływowych środowiskach w Warszawie i Krakowie Marszałek traktowany jest jak persona non grata, co - przy nasileniu podobnych tendencji - wydaje się bardzo niebezpieczne dla miasta. Izolowanie niechcianego prezydenta może bowiem doprowadzić do izolacji miasta. Wtedy wielu ważnych dla mieszkańców spraw nie uda się załatwić.
Obym był złym prorokiem...
   Z pewnością jednak sugerowanie, że manipulacji w wyborach dopuścił się powszechnie szanowany w Polsce i na świecie Władysław Bartoszewski, nie uzdrowi sytuacji - a wręcz przeciwnie: raczej ją zaogni. No, chyba że prezydent Marszałek przedstawi niezbite dowody. Zarzut jest przecież bardzo poważny. Czekamy więc.
Kto tu mota?
   Na razie poprosiliśmy o wypowiedź Władysława Bartoszewskiego oraz zapytaliśmy członków Rady Fundacji MDSM, czy ich zdaniem ktokolwiek (a zwłaszcza prof. Bartoszewski) próbował wpływać na głosowanie w MDSM.
   Władysław Bartoszewski w ogóle nie orientuje się w strukturach MDSM, nie wie, jak skonstruowane są władze Domu Spotkań oraz w jaki sposób i kiedy się je wybiera. Nie potrafi też wymienić z głowy żadnego członka Rady Fundacji, ani zarządu MDSM. - Z Domem Spotkań miałem styczność pod koniec lat 80., kiedy był tworzony, a to z racji moich zagranicznych kontaktów, m. in. z Ritą Süssmuth, późniejszą przewodniczącą Bundestagu. Później w środowiskach zajmujących się pojednaniem i współpracą polsko-niemiecką często słyszałem o dokonaniach tej pożytecznej instytucji. Tak było również w czasie, gdy sprawowałem funkcję ministra spraw zagranicznych. Chyba raz wtedy odwiedziłem MDSM. Nigdy jednak nie miałem kompetencji, żeby cokolwiek komukolwiek sugerować w sprawie odbywających się tam demokratycznych wyborów. Tym bardziej nie miałem takich kompetencji, ani zamiarów po odejściu ze stanowiska ministra, a było to w październiku 2001. Od pana się dowiaduję, że po tym terminie w Domu Spotkań były jakieś wybory. To jest wewnętrzna sprawa tej instytucji, powiedziałbym - lokalna. Nigdy mnie to nie interesowało i nigdy z nikim na ten temat nie rozmawiałem. Nie wiem, co chce osiągnąć pan Marszałek rozsiewając takie brednie.
   Helmut Morlok, współprzewodniczący Rady Fundacji:
   - Niemieccy członkowie Rady Fundacji dopiero na chwilę przed głosowaniem dowiedzieli się, że o fotel przewodniczącego ze strony polskiej będzie się ubiegać więcej kandydatów. Nawet z tego, czysto technicznego, punktu widzenia wpływanie na niemieckich członków Rady przez kogokolwiek było niemożliwe. Zdecydowanie przeciwstawiamy się insynuacjom, byśmy w czasie głosowania podlegali jakimkolwiek wpływom. Oświadczenie pana Marszałka znieważa i zniesławia niemieckich członków Rady.
   Heinz-Jürgen Uhl, poseł Bundestagu, bardzo aktywny członek Fundacji nad rzecz MDSM od 1990 roku: - Wypowiedź pana Marszałka jest równie obraźliwa, jak i nieprawdziwa. Pokazuje jednak, dlaczego większość Rady Fundacji nie opowiedziała się za nim. Jego teorie spisku szkodzą po raz kolejny wizerunkowi polsko-niemieckiej Fundacji, dzięki której kolejny rok z rzędu do Oświęcimia przybędzie tak wielu gości, uznanej szeroko w Europie.
   Ks. Stanisław Urbańczyk, były dyrektor Zespołu Szkół Towarzystwa Salezjańskiego w Oświęcimiu, wieloletni członek Rady Fundacji: - Tradycją było, że prezydent miasta był przewodniczącym Rady Fundacji. Jednak według nowego statutu powinno się przeprowadzić na tę funkcję wybory. I tego dokonano - z zachowaniem procedur prawnych. Nikt mnie nie przekonywał i nikt mi nigdy nie sugerował, jak mam głosować. Wybory przebiegły zupełnie normalnie.
   Józef Kała, Starosta Oświęcimski i członek Rady Fundacji: - Nie mam żadnych podstaw, żeby sądzić, że wybory były przeprowadzone niezgodnie z obowiązującymi procedurami i że były manipulowane przez pana Władysława Bartoszewskiego.
Pytanie zasadnicze
   W imię czego próbuje się kopać dołki pod jedną z nielicznych instytucji, które w tak skuteczny sposób budują pozytywny wizerunek Oświęcimia - miasta pojednania i wysokiej kultury? Czy prywatne urazy i niechęci Janusza Marszałka usprawiedliwiają roztaczanie wokół MDSM aury podejrzliwości?
   Niech wszyscy uczciwi oświęcimianie sami sobie odpowiedzą.
Zbigniew Bartuś

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski