Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teraz będzie już tylko lepiej

Rozmawiał Robert Małolepszy
Rozmowa. Kamil Stoch na Balu Mistrzów Sportu: Nie mogę się doczekać startu w Wiśle i Zakopanem. Dla mnie będą to mistrzostwa świata.

– Czuje się Pan czempionem?

– Tak, czuję się czempionem. Dziękuję Bogu, że po pierwsze dane mi było wystartować w Turnieju Czterech Skoczni, chociaż szanse na to były z pozoru niewielkie. Po drugie, że tak się to wszystko poukładało – i plany treningowe, i czas na leczenie kontuzji, że mogłem wziąć udział w gali i balu. To wspaniałe, że mogłem podziękować kibicom, pogratulować innym sportowcom i osobiście odebrać statuetkę czempiona.

– Na balach nie ma Pan okazji zbyt często bywać…

– Taka nasza dola. Od kilkunastu lat nie byłem na przykład na balu sylwestrowym. Tak naprawdę to nie wiem, co to w ogóle jest ten bal i zabawa w sylwestra. Święta też zazwyczaj mijają mi bardzo szybko. Dlatego fajnie byłoby, gdyby Bal Mistrzów Sportu – ja wiem, że to trudne, ba, wręcz się nie da – odbywał się w terminie, który pasowałby jak największej liczbie sportowców, by wszyscy mogli się nacieszyć tymi nagrodami.

– A Pan jest typem baletmistrza? Czy lubi Pan tego typu imprezy?

– Lubię, potrafię się zabawić, ale na pewno nie można o mnie powiedzieć, że często się bawię. Potrafię też postawić sobie granicę, której nie mogę przekroczyć. Na tym balu ta granica była dość mocna (Stoch już w poniedziałek musiał się stawić na treningach w Szczyrku).

– Koszula, krawat, garnitur – na scenie prezentował się Pan świetnie. Dobrze się Pan czuje w takim stroju czy jednak woli narciarski kombinezon, a potem dres?

– Lubię dobrze wyglądać. Podobno jest mi z tym do twarzy (śmiech). Natomiast dres jest oczywiście wygodniejszy.

– Co Pan sobie myślał, będąc już na scenie, gdy na specjalnej kanapie dla laureatów 80. Plebiscytu na Sportowca Roku, został już tylko Pan i Mariusz Wlazły, co z kolei oznaczało, że jeden z Was dwóch wygra plebiscyt?

– Czułem się naprawdę świetnie. Wiedziałem, że jestem w pierwszej trójce, co było moim marzeniem. Obok mnie siedział mój dobry kolega, co z kolei oznaczało, że nie ma dla mnie znaczenia, który z nas wygra. Z obu werdyktów bym się ucieszył.

– Podobno zagraliście na tej kanapie w „papier, nożyce, kamień”, czekając na rozstrzygnięcie plebiscytu. Kto wygrał?

– Był remis. Wiadomo, że to kibice decydują, który sportowiec jest lepszy, bardziej zasłużył na nagrodę. Ale ja chciałbym podkreślić jeszcze raz, że każdy, kto uważa, że zrobił w poprzednim roku wszystko, co było w jego mocy w dyscyplinie, którą uprawia, zasłużył na miano sportowca roku. Nawet jeśli to jest dyscyplina, o której media nie piszą i nie mówią.

– Mariusz Wlazły powiedział, że wynik plebiscytu jest sprawiedliwy. Że Panu bardziej należała się nagroda sportowca roku, bo dwa złote medale na jednych igrzyskach, na dodatek zdobyte w konkurencji indywidualnej, to jednak coś więcej niż jego osiągnięcie wywalczone z drużyną, bez której on niczego by nie zdziałał.

– Nie będę tego rozstrzygał, a tym bardziej nie będę się kłócił o to z Mariuszem (śmiech). Ale jak już sobie tak słodzimy, to uważam, że on zdecydowanie zasłużył na to, by być sportowcem roku, ponieważ w sporcie drużynowym trudno jest się wybić jednostce. A jemu to się udało, pokazał wielką klasę – nie tylko w reprezentacji, ale także w klubie.

– Powinien pozostać w reprezentacji? Namawiał go Pan może, gdy siedzieliście na tej kanapie, by zmienił decyzję? Ania Wyszkoni, która zaśpiewała piosenkę dla Wlazłego, na koniec poprosiła go właśnie o pozostanie w kadrze…

– Nie. To jest decyzja Mariusza, ja ją szanuję i nie mam zamiaru namawiać go do jej zmiany. Jeżeli zechce jednak wrócić to super, jeśli nie – uszanujmy to.

– W takim momencie od razu nasuwa się pytanie, jak długo Pan chce jeszcze skakać?

– Ja jeszcze chwilę poskaczę.

– Trenerem roku został Łukasz Kruczek, nie próbował go Pan namówić, byście razem wzięli udział w balu i gali?

– To była jego decyzja, nawet nie rozmawiałem z Łukaszem na ten temat. Mamy, jak wiadomo, teraz dosyć trudny okres. Potrzebujemy przede wszystkim wsparcia, zarówno kibiców – zresztą na to akurat nie możemy narzekać – jak i mediów. Dlatego proszę Was o cierpliwość. Dopiero teraz zaczyna się dla nas ta lepsza część sezonu. Jestem o tym przekonany.

– Wyobraża Pan sobie już co będzie się działo od czwartku w Wiśle, a potem w Zakopanem? To będą dla Pana pierwsze konkursy na tych skoczniach w roli podwójnego mistrza olimpijskiego oraz sportowca roku.

– Już nie mogę się doczekać. Wisła i Zakopane to są najlepsze zawody w całym cyklu Pucharu Świata – zarówno pod względem atmosfery, jak i organizacji oraz generalnie wszystkiego, co tam się dzieje. I to nie jest tylko moja czy polskich skoczków opinia. Widzę, jak inni zawodnicy czekają i reagują na nasze konkursy. Dla mnie to będą mistrzostwa świata, Turniej Czterech Skoczni i igrzyska w jednym.

– Jak zatem przebiegają przygotowania do zawodów w Polsce i generalnie misja, z którą pojechaliście do Szczyrku, czyli powrót do wielkiej formy, czy raczej jej ostateczne wyszlifowanie?

– Póki co trochę pogoda krzyżuje nam plany. Do domu wróciłem w piątek, wieje tak mocno, że udało nam się przeprowadzić tylko jeden trening.

– Dużo brakuje Panu do najwyższej formy?

– Tak jak mówiłem podczas Turnieju Czterech Skoczni – to są naprawdę szczegóły, jestem blisko najwyższej dyspozycji. Brakuje kilku elementów – między innymi motoryki. Dlatego teraz jestem w dość mocnym treningu, jak go skończę, odpocznę, to myślę, że wszystko zacznie działać jak należy.

– Reszta kolegów też w końcu odpali, wróci do skoków, które prezentowała w ubiegłym sezonie?

– Nie chcę nic obiecywać, namawiać kibiców: Przyjeżdżajcie, na pewno wygramy. Nie da się w sporcie, zwłaszcza takim jak nasz, niczego przewidzieć. Na pewno mogę jednak obiecać, że będziemy walczyć do samego końca. Że damy na skoczni z siebie naprawdę wszystko. Postaramy się sprawić kibicom miłą niespodziankę. Ale powtarzam jeszcze raz – nic na siłę, zwłaszcza w skokach.

– Ma Pan swój pogląd na to, co stało się z naszą kadrą w tym sezonie?

– O reszcie chłopaków nie chciałbym się wypowiadać, byłoby to nie fair. Jeśli zaś chodzi o mnie, to przed sezonem naprawdę czułem się świetnie. Byłem naprawdę dobrze przygotowany. Czekałem na pierwszy start z wielką niecierpliwością, ale i nadzieją. Niestety, nie dane mi było w ogóle poskakać.

Teraz brakuje mi tych startów. Tego, by wejść mocno w sezon, przepalić się, nawet zepsuć parę ważnych skoków, żeby później być mocniejszym w najważniejszych konkursach. Z drugiej strony muszę docenić to, że dane mi było posiedzieć w domu, nabrać jeszcze większego dystansu do tego co robię. Przerwa spowodowała, że mogłem zatęsknić za skokami, za rywalami, kibicami – generalnie za całą otoczką wokół naszej dyscypliny. Wierzę, że wszystko dzieje się po coś. Teraz będzie już tylko lepiej.

– Jakie ma Pan teraz cele na resztę sezonu? Mistrzostwa świata – to jest ten cel?

– Mam bardzo ambitne cele, ale powiem dopiero po sezonie, czy udało się go zrealizować. Na tę chwilę jednego z nich nie udało się zrealizować. Na resztę czekam. Przypomnę, że my udowodniliśmy już, że potrafimy szykować się do głównych imprez sezonu. Teraz mogę więc tylko jeszcze raz prosić wszystkich – media i kibiców o wsparcie i cierpliwość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski