Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Terlecki - do dzieła!

Redakcja
Prof. Ryszardowi Terleckiemu na 60. urodziny - wszystkiego najlepszego! Fot. ANNA KACZMARZ
Prof. Ryszardowi Terleckiemu na 60. urodziny - wszystkiego najlepszego! Fot. ANNA KACZMARZ
"Patrz, to Terlecki umarł? Nic nie wiedziałem" - takie komentarze będzie słychać w księgarniach, gdy ludzie zobaczą tę księgę. Taka była pierwsza myśl profesora Ryszarda Terleckiego, gdy wiosną dowiedział się, iż grono jego przyjaciół - w tajemnicy przed nim - postanowiło wydać dedykowaną mu księgę z okazji 60. rocznicy urodzin.

Prof. Ryszardowi Terleckiemu na 60. urodziny - wszystkiego najlepszego! Fot. ANNA KACZMARZ

Jarosław Szarek

Gdy kilka dni temu wziął do ręki ponad 800-stronicowe dzieło, westchnął: "No, takiej grubej książki jeszcze nie napisałem". Tymczasem jego dotychczasowego dorobku naukowego i publicystycznego nie pomieściłoby kilka takich 800-stronicowych tomów.
Terlecki nie umarł, i chociaż myśl o ziemskim końcu nigdy go nie opuszcza, jak zawsze tryska energią, pomysłami. Ciągle w drodze, w poselskich ławach Prawa i Sprawiedliwości, za uczelnianymi katedrami, z komputerem pełnym nowych tekstów, książek... i czasem dla wszystkich.

Przecież nie złożyliśmy broni...

Trudno policzyć funkcje, które sprawował. Był redaktorem naczelnym, rektorem, radnym miasta Krakowa, dyrektorem krakowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, jest profesorem, posłem na Sejm, wykładowcą, publicystą... Dwa lata temu swe pierwsze kroki na Wiejskiej skierował do sejmowej biblioteki. "Oni tam wszystko mają" - opowiadał zachwycony bogactwem poselskiego księgozbioru, a jednocześnie komfortem pracy - nikt mu nie przeszkadza, czasem wpadnie tylko jakiś pojedynczy poseł.
Do wielkiej polityki wszedł, gdy jako dyrektor IPN w Krakowie - w drodze z Kielc - odebrał telefon. Dzwonił premier Jarosław Kaczyński ze Stanów Zjednoczonych z propozycją, aby wystartował w wyborach na prezydenta miasta. Nie odmówił, traktując to jako nowe wyzwanie. W fatalnie przygotowanej i prowadzonej kampanii pokonał jednak kandydata Platformy Obywatelskiej, ale uległ postkomuniście. Przeciwko sobie miał całkiem niemały front przeciwników - od triumfującej agentury, przez postkomunistów i sieroty po Unii, po świętoszkowatych hipokrytów. Dzisiaj znów jest ich czas, są odważni, potrafią podejść do kawiarnianego stolika, przy którym siedzi Terlecki, i cicho zapytać: "Czy Pawka Morozow?", po czym szybko się oddalić. Tyle zrozumieli z największego życiowego dramatu profesora, gdy ten dowiedział się, iż jego ojciec, znany pisarz, Olgierd, był wieloletnim agentem bezpieki i ujawnił ten fakt publicznie. Jak nikt inny ma zatem moralne prawo do żądania takiego postępowania od innych i konsekwentnie tego się domaga. Nie pozwala, aby bohaterowie poszli w zapomnienie, a także - gdy wolna Polska nie jest w stanie wymierzyć sprawiedliwości - by niepamięć nie przykryła nikczemności komunistycznych zdrajców i zbrodniarzy. Nie podpiszemy kapitulacji. Wciąż jeszcze wiele przed nami.

Włosy do dupy...

Rodzice Terleckiego przybyli do Krakowa ze Lwowa. Wyrastał wśród opowieści o tym utraconym mieście; jeszcze w szkole podstawowej mówił z charakterystycznym melodyjnym akcentem, co było też niekiedy przedmiotem drwin kolegów z klasy. Dopiero w 1988 roku mógł pojechać do Lwowa, a potem napisał niewielki przewodnik, dzięki któremu można było bezbłędnie trafić w miejsca skazane na wyrugowanie z polskiej pamięci. Jeżeli tylko w Polsce zmieni się układ rządzący, z pewnością powróci znów do realizacji pomysłu budowy "Muzeum Kresów", dokumentującego historię wschodnich ziem Rzeczpospolitej...
Gdy w 60. rocznicę wymordowania przez Niemców profesorów lwowskich uczelni reprezentował IPN na związanych z tym uroczystościach, spotkał się z konsulem RP we Lwowie. Ten, absolwent KUL-u, ucieszył się, przypominając sobie wspólne studia w Lublinie. Od razu rzucił: "Pamiętam, Terlecki, włosy do dupy". Oczywiście, chodziło o ich długość. Wspomnienia o młodości i utraconym mieście trwały do późna w nocy przy dźwiękach płyt z kazachskim rockiem, przywiezionych z poprzedniej placówki dyplomatycznej konsula. Zresztą Terlecki do dzisiaj pozostał wierny swym młodzieńczym fascynacjom; nadal słucha Rolling Stonesów, Doorsów, Carlosa Santany czy Janis Joplin.
Młodość miał burzliwą. Jako osiemnastolatek związał się z ruchem hipisów. Pod koniec lat 60. - w czasach Gomułki i Moczara - swymi kolorowymi ubraniami i długimi włosami drażnili w szarej i beznadziejnej rzeczywistości. Tak został "Psem", gdy legitymujący go półanalfabeta milicjant kilkakrotnie pytał, zapisując w notatniku kulfonami słowo "hip-pies". W marcu 1968 roku - jako student I roku historii Uniwersytetu Jagiellońskiego - znalazł się w Warszawie w samym centrum studenckiej rewolty. Nazajutrz był już w Krakowie, gdzie na wiecu relacjonował wydarzenia, których był świadkiem w stolicy, a następnie uczestniczył w kolejnych manifestacjach. Już kilka miesięcy później - w odpowiedzi na zdławienie "praskiej wiosny" przez Związek Sowiecki i podległe mu armie satelickich krajów - malował na murach swastyki z czerwonymi gwiazdami. Dwa lata później - 21 sierpnia 1970 roku w rocznicę agresji na Czechosłowację - z grupą ubranych na czarno przyjaciół protestował pod ratuszem w Rynku Głównym. W grudniu 1970 roku został prewencyjnie aresztowany przez bezpiekę.

Na latającym uniwersytecie

Przełomem było przybycie na Katolicki Uniwersytet Lubelski, gdzie kontynuował przerwane na UJ studia i spotkał "komandosów", zaangażowanych w Marzec '68, relegowanych z warszawskich uczelni, zwolnionych z więzień. Nocne dyskusje, lektura emigracyjnej literatury, działalność wokół duszpasterstw akademickich ukształtowały w nim ostatecznie przekonanie, iż kontrkulturowa kontestacja nie jest odpowiednią bronią przeciwko komunizmowi. W połowie lat 70. zaangażował się w akcję protestów przeciwko zmianom w Konstytucji PRL, kilka miesięcy później zbierał podpisy pod listem studentów warszawskich do Rady Państwa PRL w obronie relegowanych i aresztowanych studentów Jacka Smykały i Stanisława Kruszyńskiego.
Jesienią 1976 roku wraz ze swym przyjacielem, dzisiaj także profesorem, Janem Drausem, chciał podjąć studia doktoranckie w Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie w Londynie. Okazało się to niemożliwe, w takiej sytuacji wybrał seminarium u profesora Jana Hulewicza, dawnego współpracownika gen. Sikorskiego, premiera Mikołajczyka, jednego z ostatnich historyków na UJ nie wysługujących się reżimowi. W 1977 roku prof. Józef Miąso, mimo iż kilkakrotnie odwodziła go od tego bezpieka, zatrudnił Terleckiego w Instytucie Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk, gdzie pracuje do dzisiaj.

"A więc do dzieła..."

Pasją, a wręcz jego misją stała się działalność oświatowa. Od lat 70. inicjował oraz sam prowadził niezależne wykłady nie tylko wśród studentów i nauczycieli, ale także krakowskiej młodzieży szkół średnich. Był współautorem niezwykle popularnej książki dla młodzieży - jej części historycznej - "Czego nie ma w podręcznikach". Wydana jeszcze przed Sierpniem '80 poza zasięgiem cenzury - w okresie solidarnościowego karnawału miała kilkanaście edycji, doskonale odpowiadając na społeczne zapotrzebowania likwidacji białych plam w podręcznikach i odbudowy historycznej świadomości Polaków.
W 1983 roku Jan Polkowski zaproponował mu wejście w skład redakcji tworzonego w podziemiu dwumiesięcznika "Arka", gdzie publikował pod pseudonimem Antoni Mariański. Pismo, o wyraźnym antykomunistycznym obliczu, z czasem nawiązało coraz wyraźniej do myśli konserwatywnej. To w tym środowisku spotkał się z ludźmi, z którymi łączy go do dzisiaj wspólna wizja odbudowy Polski spustoszonej komunistycznymi rządami. Jeden z nich, prof. Ryszard Legutko, napisał z okazji jubileuszu do Terleckiego: "Są dwa zawody, w których sześćdziesiąt lat to optymalny okres dla najważniejszych dokonań w życiu: polityka i nauka. Ty masz szczęście, że parasz się jednym i drugim. A więc do dzieła". Do tego jednak profesora Terleckiego przekonywać nie trzeba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski