Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Terroryści w religijnym kostiumie

Redakcja
Z dr. MARIUSZEM MARSZEWSKIM z Instytutu Wschodniego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, badaczem zagadnień islamu w Rosji, rozmawia Paweł Stachnik

Ratownicy wynoszą ciała ofiar ataku terrorystycznego na stację metra Park Kultury w Moskwie, 29 marca 2010 r. Fot. PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV

Dlaczego czeczeńscy bojownicy o niepodległość zdecydowali się uciec do terroru skierowanego przeciw rosyjskiemu społeczeństwu?

- Terroryzm jest polityczną bronią słabych. Do jego pojawienia się na arenie publicznej doprowadziła wojna trwająca w Czeczenii od 1999 r. Pierwsze jego oznaki pojawiły się już podczas poprzedniej wojny czeczeńskiej w latach 1994-1996 - np. zajęcie szpitala w Budionnowsku przez Szamila Basajewa, zajęcie Kizlaru przez Salmana Radujewa. Natomiast rok 1999 - to moment przełomowy, bo w ideologii czeczeńskich bojowników pojawiły się nowe elementy. Większość uczestników pierwszej wojny o niepodległość zaprzestała wówczas walki i przeszła na stronę federalną. Ci, którzy pozostali, zaczęli po pierwsze odwoływać się do symboliki islamskiej (w pierwszej wojnie dominowała retoryka narodowa i niepodległościowa, a islam był na dalszym planie), po drugie zaś sięgać coraz częściej po metody terrorystyczne. Czeczeńskie społeczeństwo było rozczarowane po pierwszej wojnie. Podczas tego konfliktu straty ludzkie i materialne były ogromne, a po jego ustaniu nie udało się zbudować sprawnie funkcjonującego własnego państwa. Ludzie zaczęli więc odwoływać się do religii. Druga wojna czeczeńska miała już zupełnie inny charakter, bardziej przypominała wojnę domową niż walkę o niepodległość.

- Co możemy powiedzieć o dzisiejszych czeczeńskich partyzantach?

- Wśród tzw. czeczeńskich bojowników czeczeńskie jest już tylko kierownictwo. Natomiast szeregowi uczestnicy to często ludzie z Dagestanu, Kabardyno-Bałkarii, Inguszetii i innych kaukaskich republik. Większość Czeczenów została przez Rosjan wciągnięta w budowę własnego państwa, funkcjonującego pod egidą Federacji Rosyjskiej. Stojący na jego czele, namaszczony przez Moskwę prezydent Ramzan Kadyrow, paradoksalnie spełnił większość postulatów niepodległościowych społeczeństwa. On i jego ludzie strzelali do Rosjan podczas pierwszej wojny czeczeńskiej, a potem dostali od nich obietnicę budowy własnego państwa pod rosyjską opieką. I to się w dużej mierze im udało. Natomiast ci, którzy nadal walczą, są zwolennikami państwowości opartej o zasady religijne. Cechuje ich nieprzejednanie, a dla ogromnej większości z nich idea czeczeńskiej niepodległości nie jest ważna. Liczy się tylko zbudowanie państwa wszystkich muzułmanów na północnym Kaukazie. Te zjawiska w naturalny sposób doprowadziły do zmiany wektorów całego tamtejszego ruchu oporu.

- Kim jest Doku Umarow, który wziął na siebie odpowiedzialność za ostatnie zamachy w moskiewskim metrze?

- To kolejny następca prezydenta Czeczeńskiej Republiki Iczkeria Asłana Maschadowa. Maschadow został kilka lat temu zabity przez rosyjskie służby specjalne. Po nim władzę objął naznaczony wcześniej muzułmański duchowny Abdul-Chalim Sadułajew, który również zginął z rąk sił prorosyjskich. Wreszcie w 2006 r. pojawił się Umarow. W przeciwieństwie do swojego poprzednika nie ma wykształcenia religijnego, nie zna się na islamie, ale jest za to samorodnym talentem wojskowym. Jest też byłym kryminalistą, u schyłku ZSRR odbył karę więzienia za mord rabunkowy. Podczas pierwszej wojny czeczeńskiej nawrócił się na islam, miał własny oddział partyzancki. Z powodu nawrócenia w dużej mierze traktuje on swoją straceńczą rolę polityczną jako próbę odkupienia grzechów popełnionych we wcześniejszym okresie - to właśnie jest jedno ze źródeł jego bezkompromisowości. Udaje mu się skutecznie ukrywać i działać, co nie jest łatwe, bo walka partyzancka w tamtych warunkach to jakby samobójstwo odłożone w czasie, o czym świadczą losy jego poprzedników. Jest też chyba prostym człowiekiem, co można wnosić z jego nieskomplikowanych wypowiedzi zamieszczanych w Internecie. Nie wiadomo, na ile Umarow w ogóle wiedział o dokonanym w jego imieniu zamachu w Moskwie, ponieważ partyzantka ma strukturę sieciową, co pozwala jej trwać, a nie zostać natychmiast rozbitą przez rosyjskie służby specjalne.
- Na czym polega koncepcja Emiratu Kaukaskiego proklamowanego przez Umarowa?

- Dwa lata temu czeczeńscy bojownicy zlikwidowali atrybuty własnego państwa i ogłosili powstanie wspomnianego państwa religijnego wszystkich ludów Kaukazu. W ten sposób wojna na północnym Kaukazie zmieniła się ze starcia o charakterze etnicznym i narodowym w wojnę religijną. Dziś jest to konflikt pewnych ugrupowań muzułmańskich z Federacją Rosyjską i innymi ugrupowaniami islamskimi popierającymi lokalne władze. Ogłoszony przez Umarowa Emirat Kaukaski jest w dużej mierze bytem wirtualnym, istnieje bardziej w Internecie niż w rzeczywistości. To bardziej hasło, wokół którego grupują się ludzie niezadowoleni z rządów przedstawicieli rosyjskiej władzy na Kaukazie. W większości są to młodzi ludzie buntujący się przeciwko miejscowej nomenklaturze, a ich bunt przybrał charakter walki zbrojnej w kostiumie religijnym. Dysproporcja sił jest ogromna, buntownicy giną w starciach z milicją i wojskiem, ale walczą, wychodząc z założenia, że jeżeli nie wygrają oni, to wygra następne pokolenie. Nie tylko oni są jednak źródłem przemocy na rosyjskim Kaukazie Północnym - dochodzą do tego walki klanowe, rodowe i wewnętrzne spory pomiędzy poszczególnymi frakcjami sił miejscowej nomenklatury. Ramzan Kadyrow, który mimo że rządzi w Czeczenii twardą ręką, spełnia sporą część postulatów społecznych, ekonomicznych i religijnych, więc coraz mniej Czeczenów wstępuje do partyzantki. Natomiast więcej chętnych do wojny jest w sąsiednich republikach, gdzie panują stare nomenklaturowe porządki. Gdyby posłużyć się analogią z naszym krajem, to tam nie wydarzył się rok 1989. Teraz do szkół i na studia idzie pokolenie, które nie pamięta Związku Radzieckiego i ono buntuje się najbardziej. Młodzi ludzie nie godzą się na zastany porządek i przyłączają się do podziemia. A islam stał się dla nich ideologią sprzeciwu społecznego wobec starego porządku.

- Jaki jest dziś stopień poparcia ludność dla działalności partyzanckiej?

- To zależy od regionu. Tam, gdzie problemów jest więcej, ruch oporu jest silniejszy, w republikach o nieco lepszej sytuacji poparcie jest słabsze. Niemniej wciąż pojawiają się nowi niezadowoleni, którzy zasilają szeregi partyzantów. Na tym terenie panuje wysokie bezrobocie, duży przyrost naturalny, pojawia się mnóstwo problemów ekonomicznych, których władze nie potrafią rozwiązać. Republiki północnokaukaskie tak naprawdę utrzymują się przy życiu dzięki dotacjom z rosyjskiego centrum. Gdyby spełnić żądania bojowników i odciąć je od Moskwy, region czekałaby kompletna zapaść gospodarcza. Spora część społeczeństwa zdaje sobie z tego sprawę, dlatego poparcie dla buntowników jest ograniczone. Nie zmienia to faktu, że panuje tam ogromne niezadowolenie i złość na władzę. Skupiają się one najczęściej na najniższym organie państwa, czyli miejscowej milicji. I tu dochodzi do paradoksalnej sytuacji - w milicji służą miejscowi ludzie, a więc ataki na nią zmieniają de facto konflikt w wojnę domową. Inna sprawa, że milicja jest bardzo skorumpowana i niekompetentna, a z tego powodu atakujący ją bojownicy postrzegani są często na kształt naszych Janosików.
- Jaki jest stopień kontroli rosyjskiej centrali nad tym obszarem?

- Północny Kaukaz jest oczywiście częścią Federacji Rosyjskiej, ale od rozpadu ZSRR z roku na rok coraz bardziej wymyka się spod kontroli. W okresach gospodarczej prosperity Rosji ta kontrola się umacnia, a w momentach kryzysu słabnie. Najgorzej było w latach 90., doszło wtedy do ogłoszenia niepodległości przez Czeczenię, a separatyzm był bardzo silny we wszystkich tamtejszych republikach. Natomiast okres boomu na gaz i ropę na początku XXI w. i stabilne rządy Władimira Putina doprowadziły do polepszenia kontroli Moskwy nad Kaukazem. Od dwóch lat mamy kryzys ekonomiczny, który skutkuje odrodzeniem się partyzantki. Wszystkie ogromne problemy ekonomiczne i społeczne Federacji Rosyjskiej są tam bowiem zhiperbolizowane.

- Jak Pan ocenia przygotowanie Rosji do walki z zagrożeniem terrorystycznym?

- Rosja jest znakomicie przygotowana do walki z terroryzmem. Ma dobrze działające Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, znakomicie wyposażone jednostki wojskowe i milicyjne. Najważniejszy jest jednak fakt, że to ogromne państwo i skala tamtejszych problemów też jest ogromna. Jeżeli w aglomeracji moskiewskiej mieszka tylu ludzi, ile w całym Kazachstanie, to proszę sobie wyobrazić ilość problemów z tym się wiążących. A dochodzi do tego jeszcze duże zróżnicowanie narodowościowe. Z naszego punktu widzenia - kraju średniego, jednolitego narodowościowo i w porównaniu z Federacją Rosyjską niezbyt ludnego - te problemy są wręcz kosmiczne. Myślę jednak, że Rosja i tak dobrze sobie radzi z zagrożeniem terrorystycznym. Według oficjalnych danych (choć nie wiadomo, na ile są one wiarygodne) od 1996 r. w zamachach terrorystycznych zginęło w Moskwie zaledwie 600 osób. A przecież mieliśmy już zamachy w metrze, zamach na Dubrowce, zamachy na domy mieszkalne. Specjaliści izraelscy, uważani za najlepszych antyterrorystów na świecie, większość akcji rosyjskich oceniają bardzo wysoko. Oczywiście inaczej sytuacja wygląda na Kaukazie, który traktowany jest przez bojowników jako teren normalnych działań wojennych, a inaczej w Moskwie i innych dużych miastach. Skądinąd światowa opinia publiczna uważa często walki na Kaukazie za usprawiedliwioną wojnę o niepodległość, a zamachy w miastach uznaje za akty terroru...

- Ile prawdy może być w pogłoskach, że za ostatnimi zamachami stoją rosyjskie służby specjalne, a ich długofalowym celem będzie umocnienie pozycji premiera Putina - zwolennika twardej polityki wewnętrznej?

- W polityce wszystkich krajów walczących z terroryzmem jest on wykorzystywany w polityce wewnętrznej. Zamach z 11 września posłużył w USA do przeprowadzenia kampanii wojskowej na Bliskim Wschodzie. Zamachy w Madrycie doprowadziły do wygrania wyborów przez opozycję i zmiany o 180 stopni hiszpańskiej sceny politycznej. Podobnie jest w Rosji, gdzie każdy zamach wykorzystywany jest z kolei do umocnienia władzy. Zresztą tradycja spiskowego widzenia rzeczywistości ma w Rosji długą tradycję. Większość wydarzeń odbierana jest tam przez pryzmat walki rozmaitych frakcji na Kremlu. Ogromna liczba Rosjan (w tym także wielu analityków) uważa, że Kreml kontroluje absolutnie wszytko, a więc zamachy nie mogły odbyć się bez wiedzy władzy. Każde zjawisko tego typu interpretowane jest jako próba wzmocnienia lub osłabienia jakiejś kremlowskiej grupy trzymającej lub sięgającej po władzę.
- Czy radykalny islam jest w Rosji silny także poza Kaukazem?

- W Rosji według różnych szacunków mieszka od 11 do 20 mln muzułmanów. W większości są to ludzie niepraktykujący. Realizowana w ZSRR sekularyzacja i ateizacja przetrąciła kręgosłup wszystkim religiom, w tym również islamowi. Rosyjski islam jest więc słaby. Jednak wraz z pewnym odrodzeniem religijnym, jakie tam następuje (zresztą z poparciem władz, szczególnie w odniesieniu do prawosławia), pojawiają się grupy muzułmańskich radykałów. Na ile jest to zjawisko masowe? Moim zdaniem ma ono na razie charakter marginalny, a radykalizm ma w większości przypadków podłoże ekonomiczne. Radykalizmy (nie tylko islamski, ale również prawosławny) są przede wszystkim religijną próbą wyrażenia protestu społecznego.

CV: Dr Mariusz Marszewski

Wicedyrektor Instytutu Wschodniego UAM w Poznaniu. W badaniach zajmuje się Rosją i byłymi republikami radzieckimi, szczególnie zaś terenami objętymi wpływami islamu. Interesuje się też wszelkimi odłamami islamu na świecie, np. afroamerykańskimi i latynoskimi wyznawcami islamu w USA. Uczestnik wypraw badawczych do Kirgistanu, Uzbekistanu, Tadżykistanu, Kazachstanu, Federacji Rosyjskiej i Ukrainy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski