Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Też mam prawo być Polakiem

Redakcja
Całe Euro 2012 przeżywaliśmy razem. Babcia, żona, dzieci i rodzice byli blisko mnie - mówi Damien Perquis FOT. ARCHIWUM
Całe Euro 2012 przeżywaliśmy razem. Babcia, żona, dzieci i rodzice byli blisko mnie - mówi Damien Perquis FOT. ARCHIWUM
- Wspólnie z Marcinem Wasilewskim, jest Pan jednym z dwóch głównych bohaterów filmu Marcina Koszałki. Co więcej, porusza Pan w nim bardzo osobiste sprawy dotyczące najbliższej rodziny, kontaktów z ojcem. To była trudna decyzja?

Całe Euro 2012 przeżywaliśmy razem. Babcia, żona, dzieci i rodzice byli blisko mnie - mówi Damien Perquis FOT. ARCHIWUM

ROZMOWA. Od wczoraj w kinach jest film "Będziesz legendą, człowieku" o kulisach życia polskiej kadry podczas Euro 2012. DAMIEN PERQUIS opowiada nam o pracy przy tym dokumencie i o swoich fobiach.

- Nie. Pewnie dlatego, że Marcin przedstawił mi dokładnie, co chce w filmie zawrzeć, a potem przekonał, że warto wziąć w tym udział. Zaufałem mu. Mnie z kolei zależało na tym, żeby pokazać polskim kibicom, jak przebiegała moja adaptacja w reprezentacji. Nie na murawie, bo to każdy mógł zobaczyć. Raczej poza boiskiem, tam gdzie oko kibica nie dociera. To było akurat w czasie, kiedy prasa wiele o mnie pisała, niekoniecznie tylko w związku z futbolem.

Chciałem pokazać, że ja również mam prawo być Polakiem, mam prawo grać w tej reprezentacji, nawet jeśli ktoś uważa inaczej. Nie wahałem się długo.

- W filmie widać, że współpraca układała się bardzo dobrze.

- Jeśli zdecydowałem się na taki krok, to w dużej części dla siebie i dla rodziny, ale również - jakkolwiek to zabrzmi - dla reżysera. To znaczy chciałem, aby nam się udało; żeby to był dobry film.

- Od dawna się znacie?

- Po raz pierwszy taki projekt pojawił się na jednym ze zgrupowań reprezentacji. Nie pamiętam dziś dokładnie na którym, ale chyba przedmeczem z Portugalią, w lutym tamtego roku. Trochę żartem mogę dzisiaj powiedzieć, że - niestety dla mnie - doznałem wtedy kontuzji, natomiast dla reżysera okazało się to dobrym wątkiem. Co zresztą zostało pokazane w filmie.

- Obecność całej rodziny, wtedy w Polsce i również w filmie, pomagała Panu?

- Mogliśmy się spotykać od czasu do czasu, więc z pewnością tak. Natomiast niewątpliwie ważna była obecność babci (Josephy Carton - red.). Nie zapominam, że dzięki niej tu jestem i mogę grać w polskiej reprezentacji.

- Ale czy taki był również cel tego filmu? Pokazać Pana w otoczeniu najbliższych?

- Cel - nie. Natomiast byłoby trochę dziwne, gdybym występował sam, kiedy cała rodzina przyjechała specjalnie na tak ważne wydarzenie. Wydało mi się to naturalne. Całą imprezę przeżywaliśmy razem. Miałem świadomość, że babcia, żona, dzieci, rodzice są blisko mnie.

- Mówiąc o tym, jak ważnym momentem jest śpiewanie hymnu, wspomina Pan, jakby przez Pana wydobywał się wtedy głos babci.

- Wiem, że to trudne do zrozumienia - i do wytłumaczenia - ale tak właśnie czuję. Gdy tylko zacząłem załatwiać formalności dotyczące obywatelstwa, wiedziałem, że robię to po części dla niej. Widziałem, jak babcia to przeżywa.

- Rzuca się w oczy Pańska opowieść o tym, jak wyobrażał Pan sobie emocje związane ze zwycięstwem nad Czechami. Widać, że chęć wygranej była ogromna, że oczami już ją Pan widział.

- Chyba nie tylko ja. Jeden mecz dzielił nas od sukcesu i od awansu do drugiej rundy. Wiedziałem, że wszyscy na to czekają, że napięcie rośnie. Nikt wtedy chyba nie myślał, że to jest poza naszym zasięgiem.

- I nagle katastrofa.

- To był dla mnie najtrudniejszy moment. Tyle pracy, tyle wysiłku, tyle zaangażowania. W jednym momencie wszystko zostało przerwane. Gdybyśmy wygrali tam mecz... Szkoda dzisiaj do tego wracać.
- Ale trudny moment przeżył Pan również, gdy okazało się, że łokieć jest złamany, a do Euro zostało niewiele tygodni.

- Jak zawieźli mnie do szpitala i dowiedziałem się, że złamanie jest w pięciu miejscach, pomyślałem, że to koniec. Przez trzy-cztery dni nie mogłem się otrząsnąć, byłem oszołomiony. Dopiero pomoc najbliższych, praca lekarzy i fizjoterapeutów pozwoliła mi uwierzyć, że koszmar może jeszcze zamienić się w niespełnione marzenie. I żyłem w takim przekonaniu aż do tego meczu z Czechami.

- Dlaczego tak przeraża Pana sytuacja, gdy jest Pan w wodzie i nie widzi własnych stóp?

- To rodzaj fobii. Od dziecka. Nie wiem skąd ją mam, nie wiem dlaczego. Wiem tylko, że panicznie się tego boję. Nigdy nie wystąpiłbym w zawodach, w których celem byłoby przepłynięcie kawałka morza. Bałbym się, że nie dopłynę. Tak samo na statku albo w kajaku czuję się niepewnie. Chcę jak najszybciej wrócić na pewny grunt.

- Dużo Pan opowiada o babci, ale w filmie pojawiają się również napięte stosunki z ojcem, gdy był Pan młodym chłopcem.

- Ojciec dużo pracował (w sieci Carrefour), nie miał za bardzo czasu, aby przebywać z dziećmi, tak jak mama. Często go brakowało. Na zajęcia z piłką mnie zawoził - jeśli mógł - ale tylko tyle. Dlatego w filmie mówi do mnie łamiącym się głosem, żebym miał dla swoich dzieci, córki i syna, więcej czasu. Teraz obydwaj wiemy, jakie to ważne.

- Bo dopiero w wieku 21 lat usłyszał Pan od niego po raz pierwszy słowa "Kocham cię".

- I w Polsce, i we Francji mówimy, że lepiej późno niż wcale. Ale wiem, że ojciec zawsze - nawet wtedy, gdy kontakty były napięte - był dumny z tego, iż ma syna piłkarza.

- Jakie są teraz relacje, Pana zdaniem, z polskimi kibicami i z nowym selekcjonerem?

- Wiem, że jeśli będę powoływany i będę dawał z siebie wszystko, to mogę liczyć na wsparcie. Tak jak podczas Euro, szczególnie po meczu z Rosją. Natomiast z selekcjonerem rozmawialiśmy kilka razy i wiele zależy od tego, czy i jak będę grał w klubie. Na razie nie gram i chcę to zmienić. Ale do reprezentacji Polski jeszcze wrócę.

Rozmawiał REMIGIUSZ PÓŁTORAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski