Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tharaud, czarodziej barw

Redakcja
W przypadku muzyki Ravela zamysł prezentacji wszystkich jego dzieł na fortepian solo okazał się ze wszech miar udany, dał bowiem pogląd na bogactwo tego nurtu spuścizny wielkiego twórcy, w którym impresjonistyczne plamy dźwiękowe sąsiadują z precyzją barokowej polifonii, a rozedrgane, rodem z romantyzmu, nastroje mieszają się z gallicką cierpkością emocji. Ta prezentacja była tym ciekawsza, że dokonał jej właśnie Alexandre Tharaud.

Z sali koncertowej

W piątek wieczorem w filharmonii, w ostatnim recitalu tegorocznego festiwalu Sacrum-Profanum, Alexandre Tharaud znów grał utwory Maurice'a Ravela.

Jeśli po wtorkowym recitalu zgłaszałam do interpretacji (a raczej do fortepianowych kulminacji) pianisty jakoweś zastrzeżenia, to o piątkowym występie mogę mówić jedynie w superlatywach. Alexandre Tharaud to mistrz barw fortepianowych, czarodziej nastroju. Sposób, w jaki pianista zagospodarowuje czas muzyczny i muzyczną przestrzeń, jest jedyny w swoim rodzaju. Artysta udowodnił, co oznacza pojęcie "grająca cisza", a każdemu zawieszeniu dźwięku nadawał inną barwę, inne znaczenie. Każda z cyklicznych form, jakie w piątek wykonał - poza kilkoma drobiazgami były to Miroirs, _Sonatine _i _Le tombeau de Couperin -wymagała innej stylistyki oraz innego gatunku dźwięku i te wymagania zostały idealnie przezeń spełnione. Na bis usłyszeliśmy jeszcze jakże trudny w swojej prostocie i jakże szlachetnie zagrany utwór Erika Satie oraz drobiazg Franćoisa Couperina, w którego interpretacji artysta połączył klawesynową artykulację z mnogością barw przynależnych fortepianowi. To było prawdziwe mistrzostwo!
Wcześniej we Floriance Ilya Gringolts i Justyna Danczowska grali skrzypcowo-fortepianowe utwory Gabriela Faurégo. Ten nauczyciel m.in. Ravela, Enescu i Nadii Boulanger w Konserwatorium Paryskim był - do czasu usamodzielnienia się jego wychowanków - uważany za przedstawiciela nowych prądów w muzyce. Dziś jego ówczesne nowości harmoniczne pieszczą ucho, a zmysł melodyczny - nie darmo kompozytor uchodzi za mistrza liryki wokalnej - dodaje uroku jego kompozycjom.
Oboje młodzi artyści w ubiegłym sezonie dali się już poznać krakowianom z jak najlepszej strony. Koncert we Floriance pozostawił jednak uczucie niedosytu, głównie poprzez brak odpowiedniej korespondencji pomiędzy skrzypcami i fortepianem. Ilya Gringolts grał z pasją pełnym, nośnym dźwiękiem. Justyna Danczowska, której wyważoną, intelektualną sztukę pianistyczną ceniłam wysoko, tym razem wydawała mi się na estradzie jakby zamknięta, wycofana. To nie był jedynie kontrast dynamiki. Pianistka grała "do środka", jakby w ogóle nie obchodziło ją, czy to, co ma do powiedzenia, dociera do słuchaczy, a w piano dźwięk fortepianu cichy i bez blasku był w środku sali, z którego słuchałam koncertu, po prostu niesłyszalny. W finale I
Sonaty A-dur _coś się przełamało, młoda pianistka nagle zaistniała, dając sygnał, jak interesujące mogłoby być to muzyczne popołudnie, gdyby to obudzenie nastąpiło wcześniej.
ANNA WOŹNIAKOWSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski