Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

The Normal One

Krzysztof Kawa
Cafeteria. I am „The Normal One” - Juergen Klopp nie mógł lepiej zacząć pracy w Premier League. Rzucić wyzwanie Jose Mourinho potrafią tylko najlepsi. Albo najbardziej pewni siebie, by nie rzec bezczelni. Klopp z pewnością zalicza się do tych drugich, a czy do tych pierwszych?

Będzie to musiał udowodnić w Liverpoolu. Osiągnął sukces z Borussią Dortmund, ale to jeszcze żaden dowód. Słynny Portugalczyk przybył na Wyspy mniej więcej w podobnych okolicznościach. Po 14 latach pracy w roli trenera zdobył Puchar Europy z Porto i dostał pracę w mającej mocarstwowe ambicje Chelsea. Niemiec na tym samym etapie kariery jest o kroczek z tyłu za „The Special One”. Prawie wygrał Ligę Mistrzów (minimalna porażka w finale z Bayernem), a teraz trafił do klubu, który jest prawie wśród najlepszych w Anglii.

Najwyraźniej jednak Kloppowi marzy się szybkie doszlusowanie do potęg z Londynu i Manchesteru, skoro na dzień dobry rzucił w eter, że chce na nowo pracować z Robertem Lewandowskim. Na dziś „The Reds” to dla najlepszego napastnika w Europie zbyt niska półka i niemiecki trener ma pełną tego świadomość. Nie zaszkodziło jednak przypomnieć światu, kto dołożył cegiełkę do fantastycznego rozwoju reprezentanta Polski. Klopp niewątpliwie ma się czym szczycić, tym bardziej, że kilku innych piłkarzy też mu wiele zawdzięcza. Wśród nich są Reus i Gundogan, a ich przejście na Anfield Road jest jak najbardziej realne.

Liverpool pod wodzą nowego menedżera ma w przewidywalnej przyszłości zdobyć tytuł mistrza Anglii. I to bardzo przewidywalnej. „Albo zdobędę ten tytuł w ciągu czterech lat, albo skończę jako menedżer w Szwajcarii” - oświadczył Niemiec. Co brzmi jeszcze bardziej intrygująco, jeśli zderzymy te słowa z jego... trzyletnim kontraktem.

Styl, jaki zamierza wdrożyć, bardzo dobrze poznaliśmy za jego czasów w Borussii. To futbol przy otwartej na full przepustnicy. Klopp znów będzie wyciskał ze swoich podopiecznych ostatnie soki. Jego Borussia biegała po 120 km w każdym meczu. Powtarzam - w każdym, co oznacza, że przygotowanie fizyczne drużyny musiało być na niebotycznym poziomie. Wielu piłkarzy, a wśród nich Jakub Błaszczykowski i wspomniany Reus, ekstremalny wysiłek okupiło poważnymi kontuzjami, ale najtwardsi, do których zalicza się „Lewy”, przetrwali, a nawet wyszło im to na dobre. Na emeryturze wszyscy będą z łezką w oku wspominać trofea, które udało się wydrzeć wielkiemu Bayernowi.

Na pierwszej konferencji w roli menedżera Liverpoolu czuł się bardzo swobodnie, rozstawiał po kątach fotoreporterów. Najlepsza odpowiedź? „Jeśli rywal jest lepszy, to musisz ściągnąć go na swój poziom. I wtedy jesteś w stanie pokonać każdego”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski