Co to się, panie, porobiło. „Miłość, seks i zdrada”. Takim, jakże komercyjnym, podtytułem Thomas Sjöberg obdarzył swą książkę zatytułowaną „Ingmar Bergman”, biografię jednego z najbardziej cenionych reżyserów w historii kina, wydaną właśnie w Polsce przy okazji (mijającej 14 lipca) setnej rocznicy urodzin słynnego szwedzkiego twórcy.
Miłość. Seks. Zdrada. To określenia pasujące raczej do jakiejś hollywoodzkiej gwiazdy. Bo, jak pisał przywoływany w tej książce Bo Widerberg, takoż szwedzki reżyser i pisarz: „Ingmar Bergman ciągle robi film o ludziach, których głównym problemem jest kwestia istnienia Boga”. Jednak Sjöbergowi trudno zarzucić pójście na lep komercji. W końcu, jak deklaruje wyraźnie, chciał napisać prywatną biografię Bergmana, na którą składa się nie tylko 70 filmów, 100 sztuk teatralnych i słuchowisk, 3 Oscary i 1 Złota Palma, ale także 5 żon, 9 dzieci i szereg kochanek, w tym Ingrid Bergman oraz Bibi Anderson, trochę już dziś zapomniane gwiazdy nie tylko jego filmów. Właśnie z takich, związanych z kobietami wydarzeń, składa się otwierające książkę kalendarium.
Jak pisze Sjöberg, powołując się na reżyserkę Hildę Hellwig, w latach 90. nazywaną „nowym Bergmanem”, twórca „Siódmej pieczęci” miał do kobiet stosunek specyficzny: „W jego świecie istniały dwa rodzaje kobiet: te z brodą i te, po których nie można było wiele się spodziewać. Innymi słowy: faceci w przebraniu albo słodkie idiotki”. Mimo to Bergman wyraźnie kobiety uwielbiał, uwielbiał je też uwodzić i – zmieniać. A to w jego czasach, i na dodatek w Szwecji, nie było łatwe. „Bergman uwikłał się w kilka spraw rozwodowych, nie tylko własnych. Trzy razy wzywano go na świadka. Musiał pod przysięgą zeznać, czy utrzymywał intymne stosunki z kobietami, które zdradzały mężów”.
Mimo wspomnianego „poszukiwania Boga” autor „Milczenia” miał więc wiele z hollywoodzkiej gwiazdy. Nie tylko w sprawach damsko-męskich. Sjöberg przywołuje jego zachowania na planie: specjalne życzenia dotyczące jadłospisu, żądanie własnej toalety i wyłączenia przeszkadzających tylko jemu świetlnych tabliczek z napisem „Wyjście ewakuacyjne”.
Ale Sjöberg pisze w swej książce także o sprawach poważnych, jak mało znany epizod zafascynowania Bergmana niemieckim narodowym socjalizmem i samym Hitlerem. Nafaszerowany już w domu nazistowską propagandą (niebędącą wówczas w Szwecji rzadkością) młody Ingmar odwiedził Niemcy w roku 1936, w ramach wymiany młodzieżowej. „Przez wiele lat byłem po stronie Hitlera, cieszyłem się z jego sukcesów i martwiłem porażkami. […] Oślepił mnie zewnętrzny blask. Nie widziałem ciemności” – wspominał w autobiografii „Laterna magica”.
Na szczęście dla światowej kinematografii owa fascynacja, choć dość późno, minęła. Nie został szwedzką Leni Riefenstahl.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?