Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To bardziej porażka PO niż wygrana PiS

Grzegorz Skowron
Aby za kilka lat PiS i PO nie znalazły się na marginesie, pierwsza z partii nie może wpaść w euforię, druga musi się rozliczyć z niedzielnego wyniku.

Koniec pewnej epoki w krakowskiej polityce? Czy tak należy ocenić wyniki niedzielnego głosowania mieszkańców stolicy Małopolski?

Już ubiegłoroczne wybory samorządowe były sygnałem, że czas dominacji Platformy Obywatelskiej pod Wawelem może się skończyć. Wtedy jednak minimalną wygraną Prawa i Sprawiedliwości zrzucono na karb kart do głosowania w formie książeczki, która - tak jak pomogła PSL w sejmikach - tak PiS posłużyła w Radzie Miasta. Teraz jednak nie da się wytłumaczyć tego inaczej, jak tylko realną przegraną PO.

Paradoksalnie PO zdobyła teraz więcej głosów niż rok temu. W listopadzie 2014 roku kandydaci PO do rady zebrali w sumie 74,7 tys. głosów. W niedzielę kandydatów na posłów tej partii poparło ponad 100,7 tys. Można by więc powiedzieć, że jest lepiej. Tyle że rok temu te mniej głosów stanowiło jedną trzecią krakowian, którzy pofatygowali się do urn, a teraz te więcej to już tylko 27,6 proc.

Z drugiej strony trudno jednoznacznie ocenić, że krakowianie odwracając się od PO, swoje sympatie przekierowali na PiS. Wprawdzie liczba głosujących na tę partię krakowian wzrosła z 75 tys. do ponad 128 tys., ale nadal to ok. 35 proc. głosujących, podobnie jak rok temu. Do tego żadnemu z dwójki kandydatów PiS do Senatu nie udało się zdobyć mandatu. Zostali pokonani przez rywali z PO. I to mimo tego, że część głosów odebrali im kandydaci niezależni, zwłaszcza Łukasz Gibała. Oczywiście PiS może czuć się zwycięzcą niedzielnych wyborów parlamentarnych, bo padł ostatni bastion PO w Małopolsce, a do tego ma więcej posłów z Krakowa od PO. Ale bardzo daleko jeszcze do tego, by pod Wawelem PiS tak zdominowało scenę polityczną jak na Sądecczyźnie.

Ale najważniejsze jest wejście na nią nowych sił. Na razie ani Nowoczesna Ryszarda Petru, ani Kukiz ’15 nie dominują, ale ich wynik to szansa na zmianę w przyszłości. Jaką? Może za kilka lat nie będzie ani PO, ani PiS, a przynajmniej te partie zejdą na margines. A wtedy zwolni się miejsce dla nowych, młodych, świeżych inicjatyw. Ale też nie jest wykluczone, że zebrany przez mniejsze ugrupowania kapitał nie zostanie pomnożony, tylko stracony. Przecież cztery lata temu z takim samym impetem na scenę polityczną wkraczał Ruch Palikota, a dziś praktycznie istnieje, choć chyba nikt nie przewidywał tak szybkiego upadku tego ugrupowania. Dziś też raczej stawia się na to, że małe partie za jakiś czas nabiorą większego znaczenia.

Aby do tego nie doszło, PiS nie może wpaść w euforię, a PO powinna rozliczyć się z przegranej. Przez ostatnie lata działacze Platformy unikali tego jak ognia, choć ani raz w swoim bastionie nie potrafili wygrać wyborów prezydenta miasta i nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Jeśli teraz stanie się tak samo, to następne wybory będą dla PO w Krakowie nie klęską, ale pogromem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski