– W piątek dopełnił Pan wszystkich kontraktowych formalności, a już dzień później zadebiutował Pan w barwach Sandecji w jej sparingu z Siarką Tarnobrzeg. Chyba nie tak wyobrażał Pan sobie pierwszy występ w barwach „Biało-czarnych”?
– Pewnie, że nie. Przegrana aż 0:5 z drugoligową Siarką Tarnobrzeg jest dla nas kompromitacją i nie ma żadnych powodów, by się z niej wytłumaczyć. Daliśmy po prostu plamę.
– Trener Piotr Stach twierdzi, że o tak wysokiej przegranej zadecydowały głównie braki w umiejętnościach testowanych graczy z Ukrainy oraz Bośni i Hercegowiny.
– Szkoleniowiec jest bossem i tylko on ma prawo do oceny poszczególnych graczy. Ja staram się skupiać na tym, by jak najlepiej wykonywać swój zawód. Kocham piłkę i chcę kopać ją w taki sposób, żeby przynosiło to korzyść mojej drużynie.
– Podobno nieźle czynił to Pan w Wieliczce, gdzie graliście wspomniany mecz z Siarką. Tak przynajmniej mówił trener Stach, uznając Pana – obok Kamila Kurowskiego i Bartosza Sobotki – za jednego z wyróżniających się graczy spotkania.
– Miło to słyszeć, ale ja ze swego występu zadowolony nie jestem. Jak można czuć jakąkolwiek satysfakcję po meczu, który przegrywa się różnicą aż pięciu goli?
– Znam takich graczy, którzy bezkrytycznie zapatrzeni są w siebie...
– Zapewniam Pana, że ja do takowych nie należę. Zdaję sobie doskonale sprawę ze swych mankamentów i robię wszystko, żeby je eliminować.
– Klęska z drugoligowcem nie podziała na cały zespół Sandecji destrukcyjnie?
– To dopiero początek okresu przygotowawczego do rundy wiosennej. Może przyda się nam ten kubeł zimnej wody wylany na rozpalone głowy? Dostaliśmy lekcję pokory i należy z niej wyciągnąć należyte wnioski. To wprawdzie był tylko sparing, a priorytet mają naturalnie rozgrywki ligowe, ale wynik poszedł w świat i jest się czego wstydzić.
– W Wieliczce wystąpił Pan na nietypowej dla siebie pozycji prawego pomocnika.
– Nie tak całkiem nietypowej. Kiedy za czasów trenera Wojciecha Stawowego wraz z Cracovią wchodziliśmy do ekstraklasy, to występowałem właśnie jako prawoskrzydłowy. I czułem się w tej roli zupełnie nieźle. Gram po prostu tam, gdzie trener wskaże mi miejsce.
– Mógł się Pan pokusić o honorowego gola dla Sandecji?
– Zagrałem tylko w drugiej połowie i nie stawałem przed golowymi szansami. Raz tylko któryś z rywali stanął na drodze mojego strzału.
– Na każdym kroku podkreśla Pan swój wielki szacunek dla trenera Piotra Stacha. Skąd taka estyma?
– To, w moim przekonaniu, naprawdę świetny fachowiec. Wiem co mówię, bowiem przez jakiś czas prowadził zespół Beskidu Andrychów, w którym występował mój starszy o pięć lat brat Przemysław. Poza tym pochodzimy z nieodległych od siebie miejscowości: trener z Chrzanowa, a ja z Nowej Wsi. Nie oznacza to jednak, że liczę na jakieś specjalne względy. O miejsce w wyjściowym składzie Sandecji walczył będę na równi z innymi zawodnikami.
– Jak Pan odnajduje się w ich towarzystwie?
– Atmosfera w szatni jest znakomita. Niektórych chłopaków znałem wcześniej, z innymi zawieram bliższe kontakty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?