To, co się da, podziel na dwa…

Przyznać jednak muszę, że mój brak entuzjazmu lokuje mnie w mniejszości. Na przykład (według danych Nielsen Audience Measurement dla portalu wirtualnemedia.pl) świąteczny odcinek specjalny, z udziałem celebrytów grających na cele charytatywne, zajął wśród najchętniej oglądanych programów drugie miejsce, przekraczając 4 miliony widzów (zwyciężył serial „M jak miłość” z 5 milionami). Co jednak najciekawsze, teleturniej budzi nie tylko zainteresowanie, ale i emocje. Nie zawsze pozytywne.

Przed paroma tygodniami ostrą reakcję internautów wzbudził odcinek, w którym pytano, jakie programy ogląda nocami Jarosław Kaczyński (odpowiedź prawidłowa: rodeo). W poprzednim tygodniu z kolei padło pytanie: lider którego ugrupowania powiedział: „Jesteśmy ludzkimi panami, bo jesteśmy panami, w przeciwieństwie do niektórych” (chodzi oczywiście o Jarosława Kaczyńskiego). Za każdym razem w sieci, wśród urażonych zwolenników PiS, zawrzało. Oskarżano TVN o zadawanie pytań mających stawiać prezesa w niekorzystnym świetle, o pomijanie dających się również wykorzystać wypowiedzi polityków opozycji.

Mnie do „Milionerów” trochę zniechęca jeszcze coś innego - nachalne lansowanie własnego programu (nie tylko politycznego). Oto przed paroma dniami na etapie eliminacji należało uszeregować wedle podanego (trudnego) klucza postaci z serialu TVN „Belle Epoque” (tylko jedna uczestniczka zrobiła to prawidłowo). Czyli - jeśli ktoś regularnie TVN nie ogląda - na zwycięstwo nie miał szans.

Oczywiście takie jest wilcze prawo każdej stacji do preferowania własnych wiernych widzów i trudno mieć jej to za złe. Zastanawia mnie jednak problem ogólniejszy. Już nie tylko programy polityczne kierowane są do określonej grupy widzów (np. „Szkło kontaktowe” w TVN24 vs. „W tyle wizji” w TVP Info). Wygląda na to, że podział polskiego społeczeństwa na dwie coraz słabiej kontaktujące się ze sobą grupy obejmuje kolejne sfery naszego (wspólnego?) życia…