Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To idzie młodość

Redakcja
Starsi z niepokojem obserwują ruchy "młodych wilków". Mówią, że brakuje im doświadczenia, ostrożności i umiejętności zdobywania poparcia dla swoich idei. Na jednym ze spotkań młody radny Maciej Twaróg naciskał na Jacka Majchrowskiego, by odpowiedział, czy jego pomysł powołania pełnomocnika ds. Nowej Huty ma szanse realizacji. - Radny Twaróg jest za młody i na realizację pomysłów ma jeszcze czas - odezwał się Stanisław Zięba, przewodniczący Dzielnicy XV.

Są pomysłowi, ambitni i rwą się do władzy. W krakowskiej polityce coraz większą rolę zaczynają odgrywać ludzie, którzy w dorosłość weszli w latach 90.

   Ta scena dobitnie pokazuje, że młodym politykom trudniej przebić się ze swoimi pomysłami, a starsi działacze niechętnie patrzą na ich ekspansję. Mimo tego oporu w obecnej kadencji zarówno w dzielnicach pomocniczych, jak i w Radzie Miasta pojawiło się wielu młodych zdolnych polityków, którzy usuwają w cień starych wyjadaczy.

Lokalnie i globalnie

   Ireneusz Raś jest politykiem, który szybko się wybił. Dziś ma 32 lata, natomiast jako 26-latek w 1998 roku wystartował w wyborach do Rady Dzielnicy XVI i od razu został przewodniczącym.
   - Sam do końca nie wiem, jak to się stało. Optowałem za inną kandydaturą, co do której jednak nie było zgody. Ktoś wskazał na mnie. Do czasu wyborów byłem jak nakręcony, ale potem, kiedy zostałem przewodniczącym, zacząłem się zastanawiać, co dalej... Ale realizowałem to, co sobie założyłem i zaczęło mi przybywać stronników. Na początku czasem mówiono, że jestem za młody. Ludzie przychodzili do dzielnicy i myśleli, że jestem asystentem przewodniczącego.
   Potem Ireneusz Raś został szefem kancelarii prezydenta Andrzeja Gołasia. W wyborach do Rady Miasta w 2002 roku zdobył sporo głosów - miał drugi wynik w mieście po Józefie Lassocie, choć startował z drugiego miejsca w okręgu nr 7 z listy Prawa i Sprawiedliwości. Został szefem klubu - potem rozstał się z PiS i stworzył klub Porozumienie Ruchów Obywatelskich (średnia wieku w klubie 46 lat). Niewątpliwie w Nowej Hucie ma wiele do powiedzenia - razem z przewodniczącymi czterech dzielnic nowohuckich stworzył Porozumienie Dzielnic Nowohuckich, które chce razem realizować projekty na rzecz dzielnicy. - Lubię widzieć efekty swojej pracy - podkreśla.
   Jak widzi swoją polityczną przyszłość? - Jeszcze nie wiem. Nie chcę jednak wyalienować się ze swego środowiska: Bieńczyc, Nowej Huty, Krakowa... Moim hasłem jest: "Działać lokalnie, a myśleć globalnie".

Popularny i nielubiany

   Wiesław Misztal został wiceprzewodniczącym Rady Miasta w wieku 28 lat. Zrobił największą karierę polityczną z grupy młodych, popieranych przez byłego posła AWS Kazimierza Barczyka. Popularność w poprzedniej kadencji przyniosła mu uchwała uwłaszczeniowa, w wyniku której mieszkania komunalne ich lokatorzy mogą wykupić za 10 proc. wartości. Już wtedy jednak na temat jego osoby zaczęły krążyć plotki. Podejrzewano go m.in. o to, że sam sobie załatwił mieszkanie od gminy.
   - To nie ma nic wspólnego z prawdą. Kupiłem mieszkanie w kamienicy, ale prywatnej, od prywatnych właścicieli - mówi Wiesław Misztal.
   Plotki rozsiewają o nim także radni, wśród których nie cieszy się najlepszą opinią. Wielu jego kolegów uważa go za typowego karierowicza, który ma wyczucie, pod kogo się w dobrym momencie podczepić. Najpierw należał do ZChN, potem do AWS, a w czasie ostatnich wyborów samorządowych wystartował z list Ligi Polskich Rodzin.
   - To człowiek do wzięcia. Reprezentuje interesy różnych grup w zależności od układów. LPR to dla niego tylko winda - powiedział nam jeden z radnych.
   W Radzie Miasta specjalizuje się w sprawach mieszkaniowych. Lobbuje za tym, aby gmina kupowała więcej mieszkań dla swoich lokatorów w towarzystwach budownictwa społecznego. Chce sprywatyzować gminne lokale użytkowe. Jest za tym, aby gmina sprzedała jak najwięcej mieszkań komunalnych. Broni prawa własności: wstawił się za właścicielami działek na terenie, gdzie gmina chce zablokować prywatne inwestycje, rezerwując teren pod wybudowanie kanału antypowodziowego. Ostatnio popierał mieszkańców Salwatora, którzy chcieliby się budować na działkach objętych ochroną z powodu walorów krajobrazowych.
   - Mimo to, że jest w klubie Ligi Polskich Rodzin, to liberał w 100 procentach. Podoba mi się to, że dużą wagę przykłada do ochrony własności prywatnej. Pewnych spraw jednak nie potrafi doprowadzić do końca, brakuje mu poparcia - mówi radny Jan Okoński z klubu Twoje Miasto.
   - Uważam, że Misztal zrobi karierę, bo ma intuicyjną zdolność robienia tego, co się opłaca. Nie chciałbym jednak, aby został moim współpracownikiem, bo nigdy nie wiadomo, w którą stronę się zwróci wietrząc w tym interes - ocenia Andrzej Wysocki z Platformy Obywatelskiej, wiceprzewodniczący Rady Miasta.
   34-letni Wiesław Misztal pierwszy raz zetknął się z polityką w roku 1988, kiedy brał udział w zamieszkach studenckich. - Nic mi się nie stało, bo uciekłem. W ostatniej chwili udało nam się dostać do Collegium Novum - wspomina.
   Na studiach działał w Stowarzyszeniu Katolickiej Młodzieży Akademickiej. Tam poznał m.in. Pawła Stańczyka, obecnie sekretarza miasta, także jednego z barczykowców. Do tej grupy młodych należy również Bogumił Ścirko (złapany ostatnio przez policję na prowadzeniu samochodu pod wpływem alkoholu), jeden z najbliższych przyjaciół Misztala, obecnie radny LPR. W SKMA razem organizowali konferencje, wydawali czasopismo "Niepostępowy Biuletyn Akademicki" (NBA).
   Wiesław Misztal ma ambicje dostać się do parlamentu. - Najgorsze jest oderwanie polityków od rzeczywistości. Radny ma okazję zobaczyć problemy w mikroskali - mówi.

Miłośnik Barei

   Paweł Sularz to jeden z młodych zdolnych Platformy Obywatelskiej. Należy do zarządu partii w Krakowie. - Inteligentny, bystry, pomysłowy, dobrze zna się na sprawach miasta - mówi o nim Zbigniew Fijak, przewodniczący PO w Krakowie. Krakowski zarząd składa się z 14 osób, aż 10 z nich to działacze około trzydziestki.
   Paweł Sularz jest spośród nich najbardziej widoczny. Jako przewodniczący Dzielnicy III ma na swoim koncie kilka udanych pomysłów: wspólne patrole Straży Miejskiej i policji, zainicjowanie obywatelskiej akcji pisania skarg do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na działania Telekomunikacji Polskiej, program dla niepełnosprawnych "Dzielnica bez barier". Udało mu się doprowadzić do tego, aby jedno z rond w Krakowie nosiło imię Stanisława Barei, jego ulubionego reżysera. Chce utworzyć c.k. park z ławeczkami imienia np. Franciszka Józefa, założyć Czerwonoprądnicki Klub Intelektualistów, zorganizować w dzielnicy szlak turystyczny, na którym znajdą się najciekawsze miejsca. - Ważne jest, aby budować tożsamość, aby ludzie mieszkający w dzielnicy rozmawiali przy piwie o tym, co się w niej dzieje - mówi Paweł Sularz.
   Zbigniew Fijak ocenia, że do jego słabszych stron należy skłonność do kontrowersyjnych wypowiedzi. Paweł Sularz pojawił się w ogólnopolskich mediach za sprawą protestu przeciwko budowie grzebowiska dla zwierząt przy cmentarzu Batowickim w Krakowie. - Nie chciałbym, aby moja żona leżała koło chomika - stwierdził wtedy.
   Z brakiem aprobaty wśród kolegów spotkała się także jego wypowiedź w sprawie prywatyzacji domów kultury: "Cieszę się, że jakiś miły starszy pan maluje piękne pejzaże, ale nie musi tego robić na koszt podatnika". W czasie dyskusji na konwencie przewodniczących dzielnic powiedział o prezydencie Krakowa Jacku Majchrowskim, że zamiast odbić piłeczkę to ją połknął.
   W czasach licealnych sympatyzował z KPN, fascynował go Józef Piłsudski. Na studiach wstąpił do SKL, był także szefem młodzieżówki Ruchu 100, a potem zapisał się do PO. Wspólnie z dzisiejszymi młodymi z LPR organizował debaty np. na temat: "Konserwatyzm w świecie lalki Barbie i `Playboya`". Wydawali czasopismo konserwatywne, organizowali obchody rocznicy śmierci Ludwika XVI. W połowie lat 90. wziął udział w manifestacji Ligi Republikańskiej z okazji rocznicy 3 Maja.
   - Dostałem kilka razy pałką i spędziłem kilka godzin w areszcie - wspomina. Ma duże szanse na to, aby w przyszłej kadencji zostać radnym miasta. - W przeciwieństwie do niektórych obecnych radnych znam się na sprawach miasta - mówi Paweł Sularz.

O Nowej to Hucie piosenka

   Maciej Twaróg (28 lat), radny miasta znany ze swoich licznych pomysłów promowania Nowej Huty, swoją działalność polityczną zaczynał wcześnie. - W Szkole Podstawowej nr 37 na os. Stalowym założyliśmy z kilkoma kolegami organizację antykomunistyczną. Wypisywaliśmy ulotki np. "Precz z Leninem", "Precz z komuną". W ósmej klasie brałem udział w malowaniu pomnika Lenina. Kiedy uczyliśmy się w szkole o poglądach politycznych Polaków podczas zaborów, zafascynowały mnie idee Romana Dmowskiego.
   W dorosłą politykę przeniosła go Młodzież Wszechpolska, której był prezesem. W 2001 r. brał udział w spotkaniu inicjującym powstanie Ligi Polskich Rodzin. W wyborach do parlamentu figurował na ostatnim miejscu listy LPR. - Ostatnie miejsca są tak samo dobre jak pierwsze - mówi filozoficzne. Jednak w samorządowych wyborach w 2002 r. był już liderem listy LPR w okręgu nr 7 w Nowej Hucie. Maciej Twaróg jest obok Łukasza Słoniowskiego z PiS-u najmłodszym radnym. Przyznaje, że jego ekspansywny styl pełnienia mandatu nawet w LPR spotkał się z niechęcią starszych.
   Radny przynajmniej raz w tygodniu zgłasza pomysł, jak uzdrowić Nową Hutę. Może w tym szaleństwie jest metoda. Jego zdaniem Nowa Huta ma stanąć do walki o turystów, ma być atrakcją przyciągającą wycieczki. W tym kierunku idą pomysły wpisania dzielnicy na listę UNESCO, stworzenia konkursu na szopkę nowohucką, powołania pełnomocnika ds. Nowej Huty. - Starsi najpierw byli moimi pomysłami zdziwieni, a potem zobaczyli, że młody człowiek może coś ciekawego wymyślić. Jeśli jakiś pomysł ma zaistnieć, trzeba się pokazać. Wielu mieszkańców Huty zaczepia mnie i mówi, że czekali na coś takiego, na kogoś, kto się upomni nie o jeden parking, nie o jedną ulicę, ale o całą Nową Hutę.
   - Większość kolegów radnych ocenia go jako zdolnego... populistę i demagoga, który robi dużo hałasu. Józef Lassota z Twojego Miasta uważa, że Maciej Twaróg umie sobie świetnie zrobić reklamę. - On zostanie premierem - śmieje się były prezydent miasta.
   O planach na przyszłość mówi enigmatycznie. - Najpierw muszę obronić pracę magisterską. Nie wyklucza wejścia do wielkiej polityki - zapewne pomoże mu fakt, że jest zięciem Zbigniewa Wassermanna, posła Prawa i Sprawiedliwości.

Wiecznie żywi

   Statystyki są bezlitosne - najstarszym klubem w krakowskiej Radzie Miasta jest klub SLD - średnia wieku ok. 55 lat. Czy młodzi ludzie są w szeregach SLD?
   - Są - mówi niepewnie radny Marek Grochal. - Mamy organizacje młodzieżowe; myślę, że w następnej radzie będzie wielu młodych. W tej kadencji ich nie ma, ale byli w poprzedniej - broni się Marek Grochal. - Młodzi ludzie byli na naszych listach, niekoniecznie na pierwszych miejscach. Ale nikt nie jest wiecznie żywy - zapewnia i dodaje, że starsi działacze mogą przejść do sejmiku województwa czy do parlamentu.
   Klub Platformy Obywatelskiej jest - jak mówią jego członkowie - dojrzały; średnia wieku ok. 51 lat. - Nie jesteśmy starym klubem, a jedynie doświadczonym - mówi Paweł Zorski. - Natomiast mamy dużo młodych ludzi w dzielnicach, np. Tomasz Krawczyk w Dzielnicy VII, Paweł Sularz w III, Katarzyna Matusik w IV, Paweł Klimowicz w V. Dzielnice przygotowują merytorycznie do działalności w Radzie Miasta.
   Statystykę klubu Twoje Miasto ratuje 29-letni Jerzy Fedorowicz. Średnia wieku członków klubu to ok. 45 lat. Józef Lassota przypomina, że kandydując na urząd prezydenta, otoczył się młodymi ludźmi. Jednak ostatecznie w Radzie Miasta oprócz Jerzego Fedorowicza nie przybyło nowych, młodych twarzy.
   - Lepiej byłoby, żeby w klubie był większy przekrój wiekowy. Ale obecna sytuacja wynika z faktu, że osoby, które dłużej działają, są bardziej znane i one przyciągają wyborców. Myślę, że dobrą drogą jest angażowanie się w działalność organizacji pozarządowych, potem dzielnic i na końcu Rady Miasta - mówi Józef Lassota.
   Młodzi z Prawa i Sprawiedliwości nie należą do wybijających się polityków w Radzie Miasta (klubowa średnia wieku ok. 39 lat). O Łukaszu Słoniowskim, najmłodszym wśród krakowskich radnych (rocznik 1977), mówi się, że jest za mało samodzielny i podporządkowany władzom klubu. Z kolei Jan Starzyk (rocznik 1967), także z PiS, zasłużył sobie na opinię radnego, który w żadnej sprawie nie zabrał jeszcze głosu i nie ujawnił swojego zdania. Tylko raz pojawił się na mównicy w czasie sesji, aby oznajmić, że wycofuje swoją poprawkę.

Kuźnia kadr

   Dzielnice pomocnicze miasta są kuźnią młodych kadr. W każdej kadencji pojawiają się młodzi ludzie, którzy energicznie zabierają się do rządzenia w swojej dzielnicy, potem albo awansują do Rady Miasta, albo przepadają w politycznym niebycie (tak jak np. Tomasz Urynowicz, przewodniczący Dzielnicy XVIII w ubiegłej kadencji - wydawało się, że to początek jego kariery politycznej, tymczasem dziś jest zaledwie szeregowym radnym dzielnicy).
   W tej kadencji znalazło się kilku młodych przewodniczących dzielnic, którzy starają się zwrócić na siebie uwagę. Np. w Dzielnicy VIII przewodniczącym jest Mirosław Gilarski, w Dzielnicy V - Paweł Klimowicz, w Dzielnicy XIV - Jerzy Woźniakiewicz. Łączy ich doświadczenie w pracy w urzędzie; dwaj pierwsi w poprzedniej kadencji byli asystentami wiceprezydentów miasta, ostatni pracuje w Oddziale Prasowym Urzędu Miasta.
   Jerzy Woźniakiewicz (lat 28) w wieku 18 lat został po raz pierwszy radnym dzielnicy. Ma więc za sobą już trzy kadencje w samorządzie dzielnicowym. - Mam doświadczenie. Jednak starsze radne w mojej dzielnicy zwracały mi uwagę, że jestem za młody na przewodniczącego dzielnicy. Nie podobało się, że na pięć osób z zarządu trzy nie przekroczyły 30 lat. Dzielnica nie jest jednak przystanią dla emerytów. Młodzi ludzie mają pomysły, starsi - dużo doświadczenia, ale i balast rutyny - uważa Jerzy Woźniakiewicz.
   Młodzi mają szansę zabłysnąć przede wszystkim w ugrupowaniach, które istnieją od niedawna, np. w Lidze Polskich Rodzin. Prawie nie widać ich w SLD czy Unii Wolności, gdzie starsi działacze pilnują swoich z trudem wywalczonych pozycji. Trzydziestoletni młodzi ludzie nie są jeszcze tak mocno wmieszani w układy, nie boją się odważnych i kontrowersyjnych posunięć. Stanowią przeciwwagę dla polityków starszej generacji, którzy już się wypalili, ale w dalszym ciągu chcą się utrzymać w polityce.
AGNIESZKA MAJ
WANDA TROJAN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski