MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To jest moja pasja

ALG
Dariusz Pomykalski z wykształcenia jest elektronikiem Fot. Aleksander Gąciarz
Dariusz Pomykalski z wykształcenia jest elektronikiem Fot. Aleksander Gąciarz
ROZMOWA. Z DARIUSZEM POMYKALSKIM, trenerem Pogoni Paleo Proszowice.

Dariusz Pomykalski z wykształcenia jest elektronikiem Fot. Aleksander Gąciarz

- Najlepszy trener siatkówki w Małopolsce, przynajmniej jeżeli chodzi o żeńskie drużyny młodzieżowe, jest oczywiście absolwentem AWF i niczym innym poza siatkówka się nie zajmuje?

- Nie jestem najlepszym trenerem młodzieżowym, są lepsi, ale nie mają może tyle szczęścia do wyników. Z wykształcenia jestem elektronikiem. Zawodowo zajmuję się budową dróg i ogrodnictwem. Taką firmę prowadzę. A siatkówka to pasja.

- To znaczy, że nie utrzymuje się Pan z prowadzenia drużyn siatkarskich?

- Nie, to jest moje hobby i muszę mieć pracę, żeby na to hobby było mnie stać. Prowadzenie drużyny siatkówki w Proszowicach to kosztowne zajęcie.

- To w takim razie jak to się dzieje, że człowiek, który traktuje to jako hobby, ogrywa drużyny prowadzone przez trenerów zawodowych, żyjących z tej profesji?

- Nie zaglądam innym trenerom do dokumentów. Nie wiem też, czym się zajmują na co dzień.

- Pewnie większość z nich zajmuje się trenowaniem.

- Pewnie tak...

- No to zacznijmy po kolei, od seniorek. Udało się zająć bezpieczne miejsce w tabeli II ligi, grając praktycznie siedmioma zawodniczkami.

- W siatkówkę gra się w sześć osób...

- No tak, ale są kontuzje, choroby, czasem komuś coś ważnego wypadnie i nie może jechać na mecz. No chyba, że Pogoń płaci dziewczynom takie pieniądze, że niezależnie od okoliczności zawsze są do dyspozycji.

- My mamy po prostu grupę dziewczyn, które bardzo chcą grać. Te, które nie do końca tego chciały, dzisiaj zajmują się czymś innym. Te, które zostały, tak jak ja rzucają wszystko, żeby być na meczu. Dlatego mam do nich wielki szacunek, bo są wesela, komunie, inne imprezy, a one nigdy nie zawodzą. Rzucają całą resztę, przychodzą i walczą. Dopóki tak jest, będziemy to robić.

- Wierzy Pan, że Pogoń kiedyś powalczy o awans do I ligi?

- Oczywiście. Może w tym roku, może w następnym. O ile tylko młodzież będzie się rozwijać, jest to realne. Liczę też, że nie spadniemy.

- Przejdźmy do młodzieży. Od kilku lat Pogoń na poziomie Małopolski jest hegemonem. Seryjnie zdobywa medale mistrzostw województwa, regularnie gra w rozgrywkach szczebla centralnego. Biorąc pod uwagę wielkość miasteczka to nielogiczne.

- Teoretycznie rzeczywiście trudno jest znaleźć osoby, które nadają się do gry w siatkówkę na wysokim poziomie. Z drugiej strony jest klimat, pozwalający budować drużyny, które będą się bić. Poza tym ja lubię eksperymentować. Nie boję się wstawić na mecz seniorek szesnastolatki. Tam uczą się radzenia sobie ze stresem i potem w pojedynkach z rówieśniczkami są twardsze, odporniejsze. W innych klubach jest podział na młodziczki, kadetki, juniorki, seniorki. U nas młodziczka może zagrać w II lidze kobiet.

- Z tego wynika, że drugoligową drużynę siatkówki, albo młodzieżową, która będzie systematycznie walczyła na szczeblu centralnym, można stworzyć wszędzie. Nie trzeba do tego trenera "z papierami", półmilionowego miasta, zaplecza, sztabu ludzi. Wystarczy w pewnym momencie wybrać dziesięć dziewcząt i w ciągu kilku lat ulepić z tego drużynę.
- Muszę się zastanowić jak my to robimy... Papiery mam, a robię po prostu to, co lubię. Nie wiem jakie błędy popełniają inni, którzy z nami przegrywają.

- Ale zgodzi się Pan, że na zdrowy rozum Pogoń nie pasuje do towarzystwa Gedanii Gdańsk, Gwardii Wrocław czy Pałacu Bydgoszcz. Już nie mówię, że w Krakowie nie ma klubu, który mógłby dzisiaj marzyć o równorzędnej grze z Pogonią w kategoriach młodzieżowych.

- Ostatnio na turnieju półfinałowym mistrzostw Polski kadetek Stanisław Lizińczyk, trener Woli Warszawa po porażce z nami zapytał, ile razy w roku ktoś jest tak rozczarowany jak on. Mówi: Patrzę na was, myślę, tych to ogramy, a potem się okazuje, że wracamy do domu smutni. Powiedział, że wyglądamy tak, że z urzędu nas każdy lekceważy. A potem się okazuje, że my naprawdę umiemy grać. To miłe.

- Czy to znaczy, że każdego można nauczyć grać w siatkówkę?

- Jeżeli on tego chce, jeżeli jest to dla niego ważne, to tak. Na etapie siatkówki młodzieżowej, czy nawet III, II ligi seniorek, jak ktoś bardzo chce, będzie grał.

- Paleo Pogoń to w tej chwili jedyna nazwa związana z Proszowicami, która - przynajmniej w środowisku siatkarskim - jest rozpoznawalna w całej Polsce. Czy na co dzień odczuwacie to, że jesteście ambasadorami tego miasta, macie stosowne wsparcie?

- Te stosunki z władzami układały się różnie. Raz było bardzo dobrze, raz gorzej. Ostatnio czujemy większą pomoc. Burmistrz Proszowic dał nam pieniądze na transport na zawody do Iławy. Burmistrz Nowego Brzeska dołożył nam do zakwaterowania w Białej Podlaskiej. Teraz również Gmina wraz z naszymi sponsorami finansuje wyjazd na finały młodziczek.

- Ile kosztuje miesięczne utrzymanie klubu i skąd bierzecie na to środki?

- Trudno to obliczyć, jednak sam udział w rozgrywkach II ligi to koszt 60 tysięcy. Jeden mecz, koszty sędziowskie to 2 tys. zł. Przede wszystkim wspierają nas Paleo, Meble HIT, Gmina Proszowice, Amplus oraz wielu życzliwych ludzi. Jakby nie ich pomoc, już dawno by nas nie było. Nie pytają się, czy wygrywamy, czy przegrywamy, ale zawsze możemy na nich liczyć.

- W odstępie tygodnia odbędą się finały mistrzostw Polski młodziczek i kadetek z waszym udziałem. Na co mogą liczyć kibice?

- Nie można sobie obiecywać zbyt wiele. Trzeba pamiętać, w jakim towarzystwie jesteśmy. Drużynom z takich małych ośrodków bardzo trudno się przebić do finału.

- Zapytałem o to, bo w całej waszej działalności brakuje mi jednej wisienki na torcie: medalu mistrzostw Polski.

- Chyba nigdy go nie zdobędziemy...

- Mamy dwie szanse w ciągu tygodnia...

- Ci, którzy jadą walczyć o medale, inwestują w swoje drużyny kwoty rzędu 100 tysięcy złotych. To koszty pracy trenerów, wynajmu sal, wyjazdów na zawody, sprowadzenia zawodniczek i płacenia im stypendiów. A część z tych, którzy te pieniądze wydali, już po drodze odpadła...
- Bo trafili na Pogoń...

- No tak. Od jednego z trenerów usłyszałem, że "zabraliśmy" im 30 tysięcy złotych, które mieli obiecane za awans.

- Zdarzyło się kiedyś, że trener jakiegoś wielkiego - przynajmniej z nazwy - klubu po tym, gdy został ograny przez Pogoń, nie potrafił się zachować jak przystało na sportowca?

- Często się to zdarza, ale trenerzy zawsze okazują to w stosunku do swoich zawodniczek, nie do mnie.

- A ja nie widziałem nigdy spokojniejszego trenera od Pana.

- To, co robi trener, jak się zachowuje, przekłada się na drużynę. Ja generalnie nie denerwuję się podczas meczów. Mnie może ewentualnie denerwować podejście do meczu, brak zaangażowania, brak walki i marzeń.

- Może to wynika z tego, że inni trenerzy przed kimś odpowiadają, muszą się tłumaczyć. Mają prezesów, burmistrzów, którzy im płacą. A w Pogoni co? Prezes Pomykalski zwolni trenera Pomykalskiego?

- W końcu to zrobi! (śmiech) Może i tak jest, ale ja jestem spokojnym człowiekiem, który lubi się tym bawić. Mnie to cieszy, lubię gdy mecz kończy się wynikiem 3-2. Inni się cieszą, że gdzieś zaszli, coś zdobyli. A ja lubię iść na trening, patrzeć, jak dzieci się angażują. Ja tym żyję. Jak przy okazji coś osiągniemy, kogoś ogramy, to super, ale to sprawa drugorzędna. Uważam, że dzieci powinny prowadzić taki sportowy styl życia, chcieć trenować, a dopiero potem zagrać mecz i wygrać. Ci, którzy grają żeby być na zdjęciu w gazecie, grają krótko.

- Jest mniej przyjemna strona bycia trenerem. Po drodze wiele zawodniczek się gubi. Rezygnują, zajmują się czymś innym.

- Siatkówka to trudny sport. Nie da się przyjść na jeden trening i grać. Trzeba dwóch lat, żeby móc grać. Wiele dzieci się tym zraża. Poza tym to jest ogromny obowiązek: nie zostawić drużyny. To nie sport indywidualny. Jeżeli jesteś rozgrywającą, nie przyjdziesz na mecz, zespół nie zagra. Obowiązuje wąska specjalizacja. Każda musi mieć to poczucie, że odpowiada za zespół, nie może zostawić grupy. Dopóki tak jest, zespół funkcjonuje.

Poza tym dzisiaj młodzież ma wiele innych rzeczy do roboty. Napić się piwa, iść na imprezę, posiedzieć przy kompie, na fejsbuku itp. A tu jest obowiązek, trzeba trenować, jeździć na kilkudniowe turnieje, przy tym uczyć się, chodzić do szkoły. Nie każdy to wytrzymuje.

- Czyli trzeba podziwiać te dziewczyny...

- Oczywiście, bo to są wartościowe osoby, na których można polegać. Uważam, że sport uczy ich też życia. Nauczą się sprytu, są zdrowsze, ładniejsze, bardziej zaradne. To jednak kosztuje mnóstwo wyrzeczeń. A rodzice nie zawsze czują, że to jest potrzebne. Dziecko musi mieć zajęcie. Niekoniecznie siatkówka, niech gra w kosza, w piłkę, niech chodzi na szachy, tańczy, niech się uczy, ale niech coś robi. Jak dziecko ma mało czasu, jest bezpieczniejsze. Niestety w Proszowicach trudno to zrozumieć. Może jak powstanie basen, zacznie się to trochę zmieniać.
- Czym jest dla Pana siatkówka?

- To jest pasja i nałóg. Nie ma racjonalnych przesłanek, które kazałyby mi to robić. Zawsze pod górę, zawsze trudno. Ale z drugiej strony miło jest, gdy Polski Związek Piłki Siatkowej we wrześniu chce nas wyrzucić z II ligi za brak licencji, a potem to nam przyznaje organizację Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Przecież wiele poważnych ośrodków chciało organizować tę imprezę. Jest to ogromny ukłon w stosunku do naszego małego klubiku i Proszowic.

- Czy ten mały klubik stanie się kiedyś klubem we właściwym tego słowa znaczeniu? To znaczy z działaczami, zarządem, trenerami, siedzibą. Słowem takim, z jakimi potykacie się co tydzień.

-- Trudno mi sobie to wyobrazić. Marzeniem moim jest przyjść na halę w Proszowicach i obejrzeć mecz siatkówki jako kibic. Może za 20 lat, jak stworzy się pewna tradycja. Jak nasze pierwsze wychowanki zaczną przyprowadzać na treningi swoje dzieci. My, niestety, nie mamy tradycji sportowych. Kilka osób widziało hokej, piłkę ręczną, skoki narciarskie. Może ci, którzy nauczą się pływać na basenie - w końcu przecież musi on powstać - spowodują, że zmieni się sposób myślenia na bardziej sportowy.

(ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski