MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To jest ważny moment dla Polski i Polaków

Rozmawiał Paweł Gzyl
Glaca i Magic wrócą jako Sweet Nosie w ten weekend w Jarocinie
Glaca i Magic wrócą jako Sweet Nosie w ten weekend w Jarocinie Fot. archiwum
Rozmowa z wokalistą Piotrem „Glacą” Mohamedem, o reaktywacji jego słynnego zespołu Sweet Noise.

- „Przez wiele lat czekaliśmy na to, aż nasze drogi ponownie się zejdą” - to Twoje słowa. Co było kropką nad „i”, która spowodowała, że Ty i gitarzysta Magic postanowiliście ponownie spotkać się w Sweet Noise?

- Był taki moment. Pisałem muzykę, która pierwotnie miała trafić na mój solowy projekt. Przygotowywałem go przez wiele lat. Próbowałem pracować z wieloma muzykami, gitarzystami. Ale generalnie nie uzyskiwałem tego efektu, który by mnie zadowolił. Nie osiągałem poziomu, do którego byłem przyzwyczajony przez całe lata w Sweet Nosie. I wtedy - a miało to miejsce jakieś trzy lata temu - przypomniałem sobie, że jest człowiek, z którym zawsze dobrze mi się tworzyło. Potrafił z myślą o moim głosie, tworzyć gitarowe przestrzenie i struktury, które mnie napędzały. Dawaliśmy radę tworzyć razem kawał dobrej, ciężkiej, ale mądrej muzy. Powoli zaczęło do mnie dochodzić, że być może tracimy na naszym rozstaniu coś fajnego...

- I wpadłeś na pomysł, że nadszedł czas, by jeszcze napisać razem jakąś muzykę?

- Nie rozmawialiśmy ze sobą kilkanaście lat. To było bardzo długo. Napisałem jednak do niego maila, że chciałbym zaprosić go do paru kawałków jako współproducenta. I tak się zaczęło. Wymieniliśmy się wtedy podkładami i bitami, nad którymi pracowałem. Magic zaczął to produkować, nagrywać gitary. To był początek naszych rozmów i nowych relacji. Szybko zauważyłem, że to muzycznie dobrze się układa. Nic nie straciliśmy ze swojej kreatywności w ciągu tych lat.

- Na ile występ Twojego drugiego zespołu - My Riot - podczas ubiegłorocznego Jarocin Festiwal, gdzie gościnnie na scenie pojawił się Magic, był potwierdzeniem, że powrót do waszej współpracy w Sweet Noise to dobry pomysł i jest na to zapotrzebowanie wśród publiczności?

- To właśnie ten występ można uznać za faktyczną kropkę nad „i”. Próby, które wcześniej się odbyły, utwory zagrane z nim po raz pierwszy od wielu lat, na pewno zyskały na sile i wymowie. W Jarocinie wszystko było wyjątkowe, nabrzmiałe emocjami. Wyszliśmy na scenę, zagraliśmy i zrozumieliśmy, że współpraca powinna być kontynuowana, a zespół musi się odrodzić. Wtedy zaczął pojawiać się temat, że to musi być muzycznie najlepszy Sweet Noise w historii. I powinniśmy ostro popracować nad tym, aby zespół, który złożymy, był w stanie tak zagrać utwory jak żaden inny skład. Koncert w Jarocinie był początkiem tej drogi.

- Sweet Noise był zawsze zespołem mocno zaangażowanym w sprawy społeczne czy polityczne. Teraz znów jest dobry czas na taką twórczość?

- Gdy zacząłem przyglądać się swojej solowej płycie i rozważać co robić dalej, czy najpierw album solowy, a potem Sweet Noise, pojawiało się wiele myśli. Ale zarówno Magic jak i ja poczuliśmy, że kontekst sytuacyjny, czasowy, polityczny, kulturalny w Polsce jest odpowiedni do powrotu Sweet Noise. To jest ważny moment dla Polski i Polaków. A my zawsze byliśmy blisko.

Tworzyliśmy muzykę, która przez niektórych nazywana jest ponadczasową. Teraz, kiedy przygotowujemy tegoroczny koncert jarociński, zagraliśmy już pierwszą z prób, okazuje się, że dzisiaj takie utwory jak „Manipulacja”, „Jesteś”, „Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz” są utworami dużo bardziej aktualniejszymi niż wtedy, gdy były pisane. Pomimo tego, że wtedy robiły kolosalne wrażenie. A utwór „Manipulacja” w tej chwili tak wpisuje się w rzeczywistość, że ciarki przechodzą po plecach. To jest niesamowite.

- W jakim miejscu dzisiaj znajduje się Sweet Noise? Na ile jest to inny zespół od tego, który zakładałeś 26 lat temu?

- Na pewno jest inny. Wtedy to był zespół z piwnicy w Swarzędzu, czy z poznańskich klubach, grający z taką myślą, by zrealizować płytę. A wcześniej marzyliśmy po prostu, by zagrać każdy kolejny koncert. Napędzała nas taka pierwotna energia i wiara w siłę tego, co robimy. Dopiero później pojawiła się pewnego rodzaju świadomość tworzenia. To się narodziło po napisaniu tekstów na pierwszą płytę - „Respect”. Sweet Noise ewoluował wtedy. A w tej chwili jest to zespół, który już sobie ustawił wysoko porzeczkę. Poprzez stosunkową niewielką ilość albumów zyskał stałe miejsce w myślach i sercach słuchaczy.

- Obecny skład zespołu wzbogacają młodzi muzycy?

- W tej chwili startujemy z innego poziomu. Znaleźliśmy ludzi, którzy kochali naszą muzę - a teraz grają w Sweet Noise. Ważna w procesie powrotu naszego zespołu jest historia dwóch braci, którzy w Poznaniu, w piwnicy, od lat „łupali” numery Sweet Noise. Bębniarz i gitarzysta. Młodzi ludzie. Oni dobijali się do mnie prawie przez rok. Ja zawalony pracą starałem się o tym pamiętać, ale nie do końca to wychodziło. Kiedy pojawiła się wizja, że być może coś zrobimy, pojechałem do nich na próbę. Dali mi taki cios muzyczny, na same bębny i gitarę, bez elektroniki, basu, wokalu, że oniemiałem. To byli ludzie z wielką pasją.

- Tak zawsze było w przypadku Sweet Noise.

- Ludzie, którzy otaczają zespół, m.in. od wizualizacji czy od strony internetowej, to są osoby, które zazwyczaj same się zgłaszają z przekazem typu „daliście mi kiedyś jakąś energię, teraz chcę być częścią tego teamu, by zrobić razem coś ważnego”. Tak jeszcze nie pracowaliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski