Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To już dziesięć lat...

Redakcja
Fot. Zofia Sitarz
Fot. Zofia Sitarz
Pokonywanie nieśmiałości, strachu przed innymi ludźmi i walka z poczuciem niższej wartości dla nikogo nie są łatwe. Tym bardziej dla ludzi niepełnosprawnych, którzy dodatkowo zmagać się muszą z ułomnościami własnego ciała.

Fot. Zofia Sitarz

BRZESKO. Z niepełnosprawnością za pan brat

Ale są na szczęście miejsca, w których tacy ludzie wyzwalają się ze swoich złych uczuć, wyzwalają w sobie pokłady wrażliwości, które torują im drogę do pełniejszego kontaktu ze światem.

- Dziesięć lat istnienia placówki udowadnia, że ludzie inaczej zaczęli postrzegać problem niepełnosprawności - mówi kierownik Warsztatu Terapii Zajęciowej w Brzesku, Edward Pabian. -Zauważyli spontaniczną twórczość naszych podopiecznych, ich nieskrępowany sposób widzenia rzeczywistości, przekonali się, że potrzebują tej nowej wrażliwości i radości, jaką emanują niepełnosprawni. Teraz spotykają się z nimi bez uprzedzeń i niepewności. To w naszej pracy jest bezcenne.

Pomysłodawczynią utworzenia WTZ była dr Maria Kędziora, szefowa przychodni rehabilitacji, prezes Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Wolontariuszy "Ostoja". To jej działania doprowadziły do tego, że w 2000 roku rada powiatu przekazała budynek przy ulicy Przemysłowej, gdzie placówka ma swoją siedzibę do dzisiaj. Pierwsi wychowankowie - 35 osób w wieku powyżej 16 lat z różnorakimi upośledzeniami, od umysłowego czy psychicznego do neurologicznego, z chorobami narządów ruchu lub nawet schizofrenią - pojawili się tam 1 lutego 2001 roku.

- Łatwo nie było - dodaje kierownik Pabian. -Nasi podopieczni musieli nauczyć się najprostszych czynności związanych z higieną osobistą, nie umieli wiązać butów, nie mówiąc już o właściwym zachowaniu się w miejscach publicznych. Na liście obecności potrafiły się podpisać trzy osoby, teraz jest znacznie lepiej, chociaż niektórzy dalej rysują kółka i krzyżyki.

Dla młodych instruktorów praca w WTZ była prawdziwym wyzwaniem. Musieli wykazać się ogromną pomysłowością i wrażliwością. Przekonywali do siebie nieufnych wychowanków, przyzwyczajali ich do pracy w grupie, a nade wszystko dbali, by ani chwili się nie nudzili.

- Rehabilitacja społeczna i zawodowa to główne kierunki naszych działań - dopowiada kierownik WTZ. -Przygotowujemy ich do samodzielności - w życiu i w pracy. Niepełnosprawni przechodzą tak zwany trening ekonomiczny. Każdy otrzymuje pewną sumę raz w miesiącu i uczy się nimi gospodarować. Sam ponosi więc konsekwencje ewentualnej rozrzutności.

Każdego roku w maju organizowana jest aukcja prac, która przyciąga miłośników talentu niepełnosprawnych. Wspaniałe obrazy, kunsztowne wyroby z gliny i metalu, hafty, rysunki na szkle, drewniane zabawki - jest w czym wybierać. Dodatkowym atutem prac jest to, że są tanie i solidnie wykonane. W ciągu dziesięciu lat działalności suma zebrana ze sprzedaży prac przekroczyła 200 tysięcy złotych.

- Dla naszych podopiecznych ma to ogromne znaczenie, mają świadomość, że ich prace się podobają, bo ktoś je kupuje, mogą je pokazać szerszej publiczności. Imprezy, w których uczestniczą integrują ich z lokalną społecznością - dopowiada kierownik Pabian.

Podopieczni WTZ dwa razy w roku przygotowują spektakl teatralny, i w tej dziedzinie wykazują ogromne uzdolnienia. Już wielokrotnie wygrywali konkursy, zdobywali nagrody na prestiżowych Krakowskich Spotkaniach Artystycznych "Gaudium".
- Uczestnicy i w rodzinie, i w środowisku rosną w poczuciu bycia gorszymi i mniej wartościowymi. Kiedy tu przyjdą, nagle okazuje się, że coś potrafią, że zrobią prezent dla mamy, który jest piękny i spotka się z pochwałami, że wystąpią na scenie i dostaną nagrodę, że ktoś ich zauważy. To daje im postawę otwartości w kontaktach z innymi ludźmi. Pozwala ćwiczyć samodzielność - mówi dr Maria Kędziora.

Osiągnięć placówka ma bardzo wiele - indywidualne i zespołowe, sportowe i artystyczne zdobyte w różnych konkursach ogólnopolskich, wojewódzkich.

- Jednak najbardziej cieszy fakt, kiedy nasz uczestnik - osoba niepełnosprawna opuszcza warsztat i znajduje zatrudnienie. Warsztat opuściło już kilkanaście osób, jednak tylko dwie osoby są zatrudnione na umowę o pracę, pozostali najprawdopodobniej zasilili szarą strefę pracując na czarno - ze smutkiem mówi kierownik.

Niestety, osoby niepełnosprawne są często wykorzystywane jako tania siła robocza. Nie znają wartości swojej pracy, nie umieją przeliczyć jej na pieniądze, dlatego bardzo często są oszukiwane. Dorośli, sprawni, często zamożni ludzie wykorzystują niepełnosprawnych do ciężkich prac, którą opłacają....alkoholem, nad czym ubolewa kierownik Pabian.

Rodzice podopiecznych WTZ są zachwyceni działalnością placówki. Halina Kołodziej, mama 27 letniego Łukasza mówi:

- Jest teraz otwarty i aktywny. Poczuł się potrzebny. Stał się bardzo rozmowny. Pracował w pracowni wikliniarskiej i komputerowej, a teraz w ceramicznej. Jego praca zdobyła nawet trzecie miejsce na konkursie w Warszawie. Obserwuje naturę i przekuwa ją na własną twórczość. To naprawdę wielka wartość.

- Od kiedy tu trafiła, zmieniła się, otworzyła się, stała się kontaktowa, lgnie do koleżanek i lubi z nimi rozmawiać. Świetnie daje sobie radę z obsługą komputera. Bardzo chętnie maluje. Twórczość plastyczna ją uspokaja. Kiedy otrzyma jakieś zlecenie na obraz, żyje tylko nim. Również występuje publicznie i zupełnie nie czuje tremy na scenie. Podziwiam ją za to, bo przecież kiedyś była tak bardzo zamknięta w sobie, bała się świata i nie wychodziła z domu. Teraz chętnie jeździ na wycieczki, a jeszcze niedawno nie ruszała się z mieszkania - twierdzi Joanna Małota, mama 31 letniej Ewy.

Zofia Tomasik, mama 38-letniej Ewy opowiada, że jej córka stała się samodzielna i nie potrzebuje już ciągłego nadzoru nad każdą czynnością. Potrafi się znaleźć w każdym miejscu i sytuacji. Okazało się, że ma niezwykłą smykałkę do malowania na szkle.

- Jestem zaskoczona tym, że instruktorzy potrafili ją tak zmobilizować. Widzę, że znacznie lepiej mówi, poszerzyła swój zasób słów. Nie wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby warsztatu nie było... Chciałabym, żeby to wszystko trwało jak najdłużej... - dodaje.

Krystyna Mleczko, opiekunka 33-letniego Tomasza Cyrana opowiada, że chłopiec urodził się z niedotlenieniem mózgu. Cały czas przebywał w domu, a jego rodzice pracowali. Zajmowała się nim babcia.
- Bardzo dobrze, że przyszedł do warsztatu. Ten zamknięty w sobie chłopak stał się tu otwarty i samodzielny. Nie trzeba już wciąż się nim opiekować. Potrafi nawet sam zrobić zakupy, co wcześniej było nie do pomyślenia. Samodzielnie porusza się po ulicy. To dobrze, dzięki temu poradzi sobie. Bardzo się stara. Jest śmiały, rozmowny i wrażliwy. Potrafi zauważyć krzywdę drugiego człowieka - mówi z radością pani Krystyna.

Zofia Sitarz

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski