Jak wierzyć ministrowi Tomaszowi Siemoniakowi, że apel do ochotników to odpowiedź na sygnały płynące od społeczeństwa o potrzebie większej liczby szkoleń wojskowych dla cywilów? Przecież Polacy dają wyraźne sygnały, że boją się wojny za naszą wschodnią granicą i tego, iż front przesunie się bliżej naszych domów.
Czytaj także: Armia czeka na ochotników. Na razie tylko ich przeszkoli >>
Czy te obawy rozwieje przeszkolenie tysięcy ochotników i rezerwistów? Nie sądzę. Może zmieni nastawienie samych uczestników szkoleń, choć i tu obawiam się, że po zetknięciu z naszą armią dotrze do nich, jak daleko nam do tego, by skutecznie bronić się przed ewentualną inwazją obcych wojsk.
Z jednej strony przedstawiciele najwyższych władz naszego państwa zapewniają, że jesteśmy bezpieczni. Z drugiej – pojawiają się apele, które co bardziej nerwowi obywatele mogą odebrać jako wezwanie do pospolitego ruszenia. Tyle że w dzisiejszych czasach skuteczna armia to przede wszystkim nowoczesny sprzęt i żołnierze latami przygotowywani do walki. Wakacyjny czy weekendowy pobyt na poligonie nie pomoże, gdy brakuje pieniędzy na zawodowe wojsko.
Oczywiście nie można całkowicie negować potrzeby szkolenia rezerwistów i ochotników. Ale apelowanie do nich – zgłaszajcie się i zobaczymy, co można dla was zrobić – to chyba za mało jak na stan zagrożenia, w jakim jesteśmy. Oczekiwałbym od ministra obrony jednoznacznych deklaracji o zapewnieniu bezpieczeństwa, a nie sprzecznych sygnałów, które tylko wzmagają niepokój i prowadzą do niepotrzebnych spekulacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?