Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie Guardiola, reprezentuje sobą coś więcej

Redakcja
VICENTE DEL BOSQUE. Gdy wygrywał Ligę Mistrzów z Realem Madryt, mówiono o nim, że jest tylko dodatkiem do Raula, Zidane'a, Figo, Ronaldo i reszty galaktycznych gwiazd.

Gdy dwa lata temu wywalczył z reprezentacją Hiszpanii mistrzostwo świata, nie brak było głosów, że przyszedł na gotowe i tylko nic nie zepsuł w zespole zbudowanym przez Luisa Aragonesa (to pod jego kierunkiem Casillas i spółka wygrali Euro 2008). Dopiero podczas trwających właśnie mistrzostw Europy świat w pełni docenił Vicente del Bosque. Tego szacunku nikt mu już nie odbierze, bez względu na wynik finału w Kijowie.

"Gratulacje dla Hiszpanii. Imponujące, jak oni potrafią wygrywać, grając systemem 4-6-0" - napisał na Twitterze po zwycięskim dla Hiszpanów ćwierćfinale z Francją były piłkarz, obecnie selekcjoner reprezentacji USA Jürgen Klinsmann.

Tu akurat del Bosque nie odkrył Ameryki. W podobny sposób zdarzało się ustawiać zespół byłemu trenerowi Barcelony Josepowi Guardioli (on też stosował wariant z Fabregasem w roli fałszywej "dziewiątki"). Zwłaszcza po kontuzji Davida Villi, która pomieszała szyki również selekcjonerowi La Furia Roja (król strzelców poprzednich ME i MŚ w 2010 r. nie zdołał się wykurować po złamaniu nogi). Nic dziwnego, że sięgnął po sprawdzone warianty. Tym bardziej że aż siedmiu piłkarzy z jego kadry gra na co dzień w stolicy Katalonii.

W Realu Madryt przez całą karierę mówiono o del Bosque "Biała dusza". Powiedzieć o nim, że jest emocjonalnie związany z tym klubem, to mało powiedzieć. Na Santiago Bernabéu ponad 30 lat. Najpierw jako piłkarz, a później działacz i trener. O ironio, nigdy nie został tam w pełni doceniony. Być może dlatego, że zawsze (w sumie trzy razy) zasiadał na ławce jako opcja tymczasowa. A może po prostu dlatego, że w przeciwieństwie do obecnego trenera "Królewskich" José Mourinho nigdy nie robił zamieszania wokół własnej osoby (Casillas mówi, że ci dwaj są tak różni jak dzień i noc).

Nie wygląda na gwiazdę. Wąsaty, jowialny starszy pan, który podczas meczów sprawia wrażenie, jakby przysypiał (przeczy temu sposób, w jaki reaguje na przebieg wydarzeń na boisku). Sukcesy przyjmuje z kamiennym spokojem. Chyba tylko raz widzieliśmy go wyprowadzonego z równowagi. Podczas finału mistrzostw świata w 2010 r., gdy próbował wtargnąć na boisko i wygarnąć Howardowi Webbowi za to, że pozwala Holendrom na brutalne faule.

Jak mówią jednak jego bliscy, spokój "Sfinksa" (jeden z przydomków del Bosque) to tylko pozory. Bardzo emocjonalnie przeżywa też decyzje kadrowe. Angielski skrzydłowy Steve McManaman wspomina, że po zwolnieniu z Realu del Bosque przepraszał go za to, że grał tak rzadko. - Tłumaczył, że nie miał wyjścia, bo prezydent Florentino Perez kazał mu wystawiać kupowane przez siebie gwiazdy, a ja nie byłem dla niego dość galaktyczny - opowiada.

Właśnie dlatego nie sposób jednak znaleźć piłkarza, który nie byłby gotów skoczyć za nim w ogień. - To nie jest Guardiola, reprezentuje sobą coś więcej - stwierdził swojego czasu Xavi Hernandez. - W przeciwieństwie do innych trenerów nie jest poganiaczem mułów - to też cytat z Xaviego, który zawsze podkreśla (podobnie koledzy), że del Bosque jak mało kto potrafi stworzyć podczas zgrupowań kadry fantastyczną, wręcz familijną atmosferę. Podopieczni mówią o nim "El Tío" ("wujek").
W rozmowie z dziennikiem "El País" Toni Grande - wieloletni współpracownik i przyjaciel del Bosque - opisuje go jako człowieka obdarzonego sarkazmem, inteligencją i geniuszem, zarazem skromnego i czułego. Zaznacza jednak, że ten w razie potrzeby potrafi złośliwie odgryźć się swojemu rozmówcy.

Del Bosque ma dystans do świata. Wynika on zapewne z tego, że wiele w życiu przeżył. Jedno z trójki dzieci Vicente, 23-letni dziś Alvaro, urodziło się z zespołem Downa. - Jego ból, nasze cierpienie, uświadamiają nam, że życie ma inne priorytety i że mimo tych wszystkich problemów możemy być razem szczęśliwi - mówi.

W dzieciństwie też miał pod górkę. Urodził się w 1950 r. w Salamance. Jego ojciec był kolejarzem. Mocno zaangażowanym w ruchy lewicowe, co w czasach dyktatury generała Franco nie było najbezpieczniejszym zajęciem. Po oskarżeniach ze strony Republikanów spędził nawet trzy lata w więzieniu.

Po wyjściu na wolność Fermín del Bosque nadal był represjonowany, zabroniono mu pracy w zawodzie. Przed śmiercią tylko raz odwiedził syna, gdy ten trenował już w szkółce Realu. - Wierzę w ciebie - powiedział, choć podobno marzył, by Vicente został inżynierem.

Temu jednak od zawsze w głowie była tylko piłka. W Realu zadebiutował 9 września 1973 r. w meczu z Granadą. W sumie rozegrał dla Królewskich ponad 300 spotkań ligowych (na pozycji defensywnego pomocnika), zdobywając pięć tytułów mistrza Hiszpanii. 18 razy wystąpił też w reprezentacji.

Jako trener po raz pierwszy poprowadził Real w 1994 r. (na asystenta wziął sobie wówczas Rafaela Beniteza). Popracował jednak zaledwie trzy miesiące. Jeszcze krócej trwała kolejna przygoda del Bosque na Santiago Bernabéu, w 1996 r. poprowadził Królewskich w tylko jednym meczu. Trenerem na chwilę miał być również za trzecim razem, gdy w grudniu 1999 r. przejął po Johnie Toshacku rozbity zespół. Nikt nie oczekiwał od niego cudów. Miał doprowadzić klub do końca sezonu bez większych problemów i kompromitacji... Tymczasem doprowadził go do triumfu w Lidze Mistrzów. Dwa lata później do kolejnego. W międzyczasie do dwóch tytułów mistrza Hiszpanii, Pucharu Interkontynentalnego i Superpucharu Europy.

W nagrodę został... zwolniony (wiosną 2003 r.). Znamienna była wówczas reakcja piłkarzy, którzy po decydujączm meczu z Athletikiem Bilbao wykonali tylko jedną rundę honorową, a później przyszli bez rodzin na uroczystą kolację. Nie było też tradycyjnej fety pod fontanną La Cibeles.

Hubert Zdankiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski