Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To trudny czas dla Agnieszki

Rozmawiał Hubert Zdankiewicz
Tomasz Wiktorowski ma 34 lata. Trenerem Agnieszki Radwańskiej jest od trzech i pół roku
Tomasz Wiktorowski ma 34 lata. Trenerem Agnieszki Radwańskiej jest od trzech i pół roku FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Rozmowa z TOMASZEM WIKTOROWSKIM, trenerem Agnieszki Radwańskiej i kapitanem reprezentacji Polski w Pucharze Federacji.

– Zwolnić Wiktorowskiego?

– Na to pytanie już chyba odpowiadałem.

– Sondę z takim pytaniem przeprowadził jeden z portali internetowych. To efekt słów Roberta Radwańskiego, który stwierdził po meczu z Rosją, że powinno się zwolnić kapitana.

– Mogę tylko powtórzyć: od zwalniania mnie jest zarząd Polskiego Związku Tenisowego albo mój zespół. Na tę chwilę przygotowujemy się do meczu ze Szwajcarią i po tym spotkaniu podejmę decyzję, co dalej.

– Rozumiem, że ani PZT, ani zespół nie widzą takiej potrzeby?

– Proszę ich pytać. Ja mogę dodać tylko jedno – jeśli ktoś chce oceniać moją pracę jako kapitana reprezentacji na podstawie wyników, to OK. Prosiłbym tylko, żeby rozliczać mnie nie na podstawie jednego meczu, ale całokształtu mojej pracy. Tego, gdzie reprezentacja była, gdy zaczynaliśmy, a gdzie jest obecnie (przed porażką z Rosją wygrała 7 kolejnych spotkań i awan­so­wała z Grupy II Euroafrykań­skiej do Grupy Światowej – red.).

– Szwajcaria, z którą zagracie w kwietniu o pozostanie w Grupie Światowej, jest do pokonania?

– Każdy jest do pokonania. Zależy, w jakim składzie Szwajcarki przyjadą do Polski. Chodzi mi o to, czy przyjedzie Martina Hin­gis. Ostatnio grywa tylko de­ble, ale radzi w nich sobie bardzo dobrze. Wtedy ten potencjalnie decydujący o wyniku ostatni mecz może być bardzo wyrównany.

– Termin, zaraz po turnieju w Katowicach, chyba jest korzystny?

– Jedyny argument na nie to fakt, że Agnieszka jest typem, który powinien robić sobie przerwy. Jeśli więc np. wygra w Katowicach, to może się okazać, że trochę dużo się zrobi tego grania. Jednak gra dla Polski zawsze była dla niej ważna.

– Wbrew temu, co się niektórym wydaje.

– Pan to mówi, ale to prawda. Wystarczy przypomnieć, że Agnie­szka nigdy nie odmówiła gry w Fed Cupie. Raz była nawet sytuacja, że miała nie jechać do Izraela, bo była po kontuzji i operacji. Ostatecznie jednak i tak pojechała, bo okazało się, że nie zagra Ula. Odkąd ja pamiętam, grała wszystkie mecze i ze Szwajcarią również zagra.

– Grupa Światowa to Wasze miejsce?

– Nasze miejsce jest tam, gdzie sobie je wywalczymy, trzeba więc poczekać do kwietnia. Sezon przed tym, jak zostałem kapitanem, Polska była w Grupie II Euroafrykańskiej, niżej już chyba się nie da. Potem zaczęły grać siostry Radwańskie i zaczął się marsz w górę, którego zwieńczeniem był awans do elity.

Być może to jest więc nasze miejsce, choć nie byliśmy w stanie wygrać z Rosją. Jednak to, że nie byliśmy w stanie wygrać z nią teraz, nie oznacza, że nie będziemy w stanie wygrać następnym razem. Ula na pewno poprawi formę. Agnieszka również, bo jest obecnie w okresie przejściowym. Dość trudnym.

– Chodzi o dołączenie do Waszego sztabu Martiny Navratilovej?

– Nie nazwałbym akurat jej okresem przejściowym, bo być może ta współpraca potrwa długo. Chodzi o to, że Agnieszka musi się otworzyć na bardziej ofensywną grę. Bardziej aktywną. Bardziej atletyczną, w miarę swoich możliwości. Zakładaliśmy, że może w związku z tym przyjść spadek formy, bo jest to pewna modyfikacja stylu gry, który pielęgnowała przez lata.

– Który przyniósł jej sukcesy.

– Zgadza się. Dlatego nikt nie mówi o rewolucji. O tym, że Agnieszka powinna grać bardziej agresywnie, mowa była od wielu lat. Teraz uznaliśmy, że przyszedł na to czas. Może się to wiązać z okresem słabszej gry, ale w konsekwencji ma to pozwolić osiągnąć zamierzone cele.

Te są znane od lat – wygrywanie Wielkich Szlemów, a wiadomo, że na odcinku siedmiu meczów zawsze trafi się rywalka, która jest w formie, i nie wystrzeli większości piłek na aut tylko dlatego, że zawodniczka po drugiej stronie jest megasolidna. Zawsze znajdzie się ktoś, z kim trzeba bę­dzie więcej wygrać niż się dostanie. Temu służą treningi z Martiną.

– Nie za mało tych treningów? Po Australian Open dołączy do Was dopiero w marcu, w Indian Wells. W międzyczasie są jeszcze turnieje w Dubaju i Dausze.

– To, że nie ma jej na miejscu, nie oznacza, że nie wie, co się dzieje. Jesteśmy w stałym kontakcie, wysyłamy jej filmy z naszych treningów, a ona odsyła swoje uwagi, które wykorzystujemy podczas kolejnych zajęć. To najlepiej pokazuje, że Martina bardzo angażuje się w to, co robi.

– Czasem chyba aż za bardzo. Mam na myśli to, jak ostro skrytykowała Agnieszkę po jej porażce z Venus Willams.

– Sama później przyznała, że trochę przesadziła, więc nie ma co do tego wracać. Agnieszka jest podobnego zdania.

– Pan również?

– Nie chcę tego komentować. Rozumiem jednak, że muszę?

– Nic Pan nie musi. To po prostu pytanie.

– Więc nie będę komentował. Zrobiła to Agnieszka i wystarczy. Rozumiem jednak intencje Martiny – trener musi czasem wstrząsnąć zawodniczką.

– Nie brak głosów, że to ostatni moment, żeby osiągnąć cele. Serena Williams ma już bliżej niż dalej do końca kariery, ale sama Agnieszka za chwilę skończy 26 lat. Na korty wchodzi już nowa generacja młodych gniewnych.

– Już weszła: Bouchard, Mugu­ruza, Switolina, Halep... Tych dziewczyn jest mnóstwo, za chwilę będziemy mieć w światowej czołówce pokoleniową wymianę. Agnieszce nie będzie łatwo pozostać tam, gdzie jest, a co dopiero, jeśli myśli o wygrywaniu Wielkich Szlemów. Dlatego właśnie zdecydowaliśmy się na zmiany. Trzeba zaryzykować, bo samo utrzymywanie obecnego poziomu spowoduje, że zawodniczka zaczyna się cofać.

– Agnieszka też tak uważa?

– To chyba oczywiste. Nie moglibyśmy wprowadzić żadnej zmiany bez jej zgody. Agnieszka to bardzo silna osobowość.

– Zupełnie jak jej ojciec. Za co on Pana tak nie lubi?

– Proszę jego o to zapytać.

– Pytałem. Mówi, że był Pan nielojalny, podpisując za jego plecami kontrakt z Amicą. Powtórzył to niedawno w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

– Nie czytałem tej rozmowy, więc trudno mi komentować. Powiem tylko tyle: nie uważam, abym kiedykolwiek był wobec niego nielojalny i może dajmy już spokój.

– Denerwuje to Pana?

– Mnie nie, ja po prostu robię swoje. Myślę, że cała ta sytuacja może być za to niezręczna dla Agnieszki, zwłaszcza gdy odbywa się za pośrednictwem mediów. To pewno nie pomaga, gdy najbliżsi ludzie z jej otoczenia nieustannie coś negują. Na pewno byłoby o wiele łatwiej, gdyby miała wsparcie z każdej strony.

ISIA WYGRAŁA W DUBAJU Z WŁASNĄ SŁABOŚCIĄ
Wielkie brawa dla Agnieszki Radwańskiej za hart ducha i determinację. Mimo kłopotów zdrowotnych, nie tylko stanęła do walki w 2. rundzie turnieju WTA Premier na twardych kortach w Dubaju (pula 2,5 mln dolarów), ale pokonała w niej Carolinę Garcię 6:3, 2:6, 6:3. Ogromny kryzys krakowianka przeżywała w 2. secie.

Przy stanie 1:4 poprosiła o przerwę medyczną, podczas której została zbadana i zażyła kolejną dawkę leków. Pomogło, bo choć Francuzka zdołała doprowadzić do remisu w meczu, w decydującym secie to Radwańska dyktowała warunki.

– Granie w upale w samo południe nie pomagało mi – stwierdziła Polka. Dziś o ćwierćfinał zmierzy się z Garbine Muguruzą, która pokonała Serbkę Jelenę Janković 6:3, 6:1. W styczniu w 2. rundzie turnieju w Sydney górą była Hiszpanka.

Chora Agnieszka nie miała sił, by przyjąć zaproszenie od organizatorów na przedmeczowy wypad. Skorzystały z okazji inne tenisistki. Karolina Woźniacka próbowała sił, zjeżdżając na desce... z piaskowych wydm, Petra Kvitova odwiedziła centrum kultury szejka Mohammeda bin Rashida, Simona Halep jeździła na wielbłądzie, zaś Ana Ivanović obejrzała w Dubaju największy na świecie Cudowny Ogród. Zauroczona widokiem 45 milionów kwiatów Serbka wyszła na kort, rozbijając Niemkę Sabine Lisicki 6:0, 6:3.

(KRZYK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski