Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To żona namówiła Lippestada, by podjął się obrony Breivika

Redakcja
Kto na świecie podejmie się obrony tego mordercy?" - grzmiał na pierwszej stronie norweski tabloid po zatrzymaniu Andersa Behringa Breivika. Dzień po masakrze policja odezwała się do Geira Lippestada.

Decyzja Geira Lippestada o obronie największego zbrodniarza w historii Norwegii była jedną z najtrudniejszych w jego życiu. Jest to również ogromne wyzwanie zawodowe Fot. AP Photo

Geir Lippestad ostatecznie podjął się obrony największego mordercy w dziejach Norwegii, bo tego wymagała demokracja. Dostawał za to pogróżki, musiał skorzystać z ochrony policji. David Charter

W pierwszym odruchu odmówił. Jednak jego żona, która pracuje jako pielęgniarka, namówiła go do zmiany decyzji. - Powiedziała mi, że jeżeli on (Breivik) zostałby ranny na wyspie Utoya i przywieziony do szpitala, w którym pracuje, to lekarze i pielęgniarki na pewno zrobiliby wszystko, co w ich mocy, by uratować mu życie - opowiadał 47-letni Lippestad. - Tak samo działa system prawny. Musimy uczynić wszystko, co w naszej mocy, by chronić jego interesy. Natomiast do sędziów należy podjęcie odpowiedniej decyzji, co z nim zrobić - powiedział.

Breivik, jak się okazuje, nieprzypadkowo jednak wskazał na tego adwokata. W 2002 r. Lippestad bronił niejakiego Olego Nicolaia Kvislera. Ten neonazista został skazany na 17 lat więzienia za zamordowanie 15-letniego Norwega ghańskiego pochodzenia. Według wielu było to pierwsze w historii Norwegii przestępstwo na tle rasowym. To wtedy Norwegowie usłyszeli po raz pierwszy nazwisko tego prawnika. On sam przyznaje dzisiaj, że nie czuł się dobrze w roli takiego obrońcy.

Wszyscy teraz wspominają, jak to w swoim manifeście Breivik oświadczył, że jego obrońcą zostanie nacjonalistyczny prawnik. Tymczasem Lippestad jest członkiem Partii Pracy, tej samej, z której wywodziły się ofiary zamachu Norwega z 22 lipca ubiegłego roku.

Dla prawnika to niezwykle trudne zadanie, gdyż z jednej strony musi reprezentować i bronić swojego klienta, tak jak potrafi najlepiej, a z drugiej - musi okazać swój szacunek dla zmarłych oraz ich rodzin. Na razie wydaje się, że Norwegowie są wobec niego wyrozumiali. Nie jest też tajemnicą, iż obrona takiego człowieka jak Breivik, to także powód do chwały, wątpliwej, ale jednak.

Opinie o adwokacie Breivika są różne w społeczeństwie. Jak twierdzi Elin L'Estrange, jedna z osób, które cudem przeżyły masakrę na wyspie Utoya, Lippestad jest niesamowity i na pewno zasługuje na wsparcie ze strony postronnych ludzi. Dlaczego? Bo wypełnia swoją powinność i doskonale rozumie, na czym polega demokracja.

Już wiadomo, jaką linię obrony przyjął adwokat Breivika. Zgodnie z życzeniami swojego klienta, Lippestad będzie starał się za wszelką cenę udowodnić, że jest on poczytalny. Racje adwokata zetrą się z opiniami zawodowych psychiatrów, a te są sprzeczne. To pole do popisu dla wyrobionego prawnika.

Lippestad będzie wyłuskiwał korzystne dla jego klienta opinie zawarte w raporcie psychiatrów, którzy uznali Breivika za poczytalnego, podczas gdy inna grupa uznała go za paranoicznego schizofrenika.

Lippestad urodził się w w Oslo. W stolicy Norwegii również ukończył w 1990 r. studia prawnicze. Nie kryje swoich politycznych sympatii i otwarcie mówi, że należy do rządzącej Partii Pracy. Swego czasu był nawet wiceprezesem jej regionalnego wydziału w Nordstrand. A przecież, jak przypominają norweskie tytuły, to właśnie członków młodzieżówki tej partii Breivik zamordował latem ubiegłego roku na wyspie Utoya. Jak sam Breivik tłumaczy, była to zemsta wobec polityki multikulturowości, za którą członkowie tej partii ponoszą największą winę, bo zdaniem Breivika dopuściła ona do otwarcia się Norwegii, co zaowocowało "kolonizacją przez muzułmanów".
Lippestad do tej pory skrzętnie skrywał swoją prywatność, teraz jednak gazety podają wiele faktów z jego życia, nie tylko zawodowego. I tak wiadomo, że ma ośmioro dzieci, z których dwoje jest niepełnosprawnych. Kiedy szykował się już do obrony Breivika, zaskoczyła go wiadomość, że jedna z jego córek, 16-letnia Rebekka, poważnie zachorowała. Stało się to zaraz na początku roku. W tym czasie urodziła się mu się jego kolejna córka - Mille. Oficjalnie Lippestad został wyznaczony na obrońcę Breivika w lipcu 2011 r. Wybrał go sam Breivik. Wiemy o jego pierwszej reakcji, wiemy również o sile perswazji żony, która sprawiła, że podjął się obrony największego mordercy w dziejach Norwegii.

Ale zaraz po tym zaczęły się schody, ta decyzja nie spodobała się wielu, bo wkrótce po jej ogłoszeniu prawnik zaczął otrzymywać anonimowe pogróżki. Dlatego też policja zdecydowała o przyznaniu mu ochrony.

Lippestad ma trudne zadanie, wiele razy wypowiadał zdania, które mogą się wydawać dziwne w ustach obrońcy. Na przykład, że Breivik nienawidzi wszystkich, którzy wierzą w demokrację, jest osobą wyjątkowo zimną i nie wykazuje żadnych oznak współczucia.

Według Lippestada Breivik sądził, iż zostanie wcześniej powstrzymany i zabity, i jest wielce zdziwiony, że udało mu się osiągnąć swe cele. To z ust adwokata pochodzą też słowa Breivika, iż przygotowana przez niego operacja przebiegła zgodnie z planem.

Ten obrońca tłumaczył, iż Breivik nie jest świadomy, ile osób zginęło w przeprowadzonym przez niego zamachu w Oslo i na wyspie Utoya. Nie wiadomo jednak, czy to szczere wyznanie, czy też element obrończej układanki.

Breivik miał też powiedzieć Lippestadowi, że w jego organizacji są dwie komórki w Norwegii oraz kilka komórek za granicą. Ważna jest jeszcze jedna uwaga obrońcy Breivika, który mówił wprost, że jego klient jest szalony. I z tym zgadza się opinia publiczna, bo czegoś takiego nie byłby w stanie zrobić normalny człowiek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski