Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Fornal. Naszego osiągnięcia nikt nie przebije

Rozmawiał Artur Bogacki
Tomasz Fornal (drugi z prawej) w finale mistrzostw świata zdobył dla polskiej drużyny 24 punkty
Tomasz Fornal (drugi z prawej) w finale mistrzostw świata zdobył dla polskiej drużyny 24 punkty Fot. FIVB
Rozmowa. Krakowski siatkarz Tomasz Fornal był mocnym punktem reprezentacji Polski kadetów, która wywalczyła mistrzostwo świata.

– Ponad tydzień temu zdobył Pan z kolegami z reprezentacji złoty medal rozgrywanych w Argentynie mistrzostw świata, pokonując w finale 3:2 drużynę gospodarzy. Emocje już opadły?

– Sądzę, że to jeszcze do nas tak naprawdę nie dotarło. Myślę, że zrozumiemy, co udało się nam osiągnąć, gdy za kilka dni wrócimy do szkoły w Spale (w drużynie grali uczniowie tamtejszej SMS – przyp.), gdy chłopaki będą nam gratulować. Przed finałem też nie było wielkich emocji czy presji. Pewnie, że stawka była wysoka, wiedzieliśmy, o co gramy, ale podchodziliśmy do tego jak do każdego kolejnego meczu. Przynajmniej ja to tak odbierałem. Po prostu nie wiedzieliśmy, jak smakuje taki sukces.

– No i jak smakuje?

– Trudno to opisać. Po takim meczu sukces smakuje jeszcze lepiej niż po łatwym zwycięstwie. Oczywiście się cieszymy, ale nie zapominamy, że za miesiąc rozpoczynamy ciężkie rozgrywki w pierwszej lidze. Jeszcze nie wszystko wygraliśmy. W następnym roku grać będziemy już w juniorach, czekają nas mistrzostwa Europy. Wypadałoby obronić swoją pozycję.

– Wiosną sięgnęliście po złoto mistrzostw Europy, później był tiumf na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy (EYOF), a teraz na mistrzostwach świata. Jak Pan wspomina te trzy sukcesy?

– Nawet nie pamiętam, co się działo na mistrzostwach Europy. To było coś niesamowitego, bo to nasz pierwszy poważny międzynarodowy sukces. Wcześniej wygrywaliśmy tylko imprezy typu mistrzostwa Europy Wschodniej. EYOF w Gruzji był bardzo łatwym turniejem, nie straciliśmy seta. Chyba przeciwnicy go odpuścili, skupiając się na mistrzostwach świata. My jednak zagraliśmy bardzo dobre zawody.

W mistrzostwach świata naszym celem był medal, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że nie będzie o to łatwo. Złota chyba nikt się nie spodziewał. Oprócz rywali z Europy doszły przecież drużyny z Ameryki Południowej, Azji, teoretycznie bardzo dobre. W Iranie jeden z zawodników w dokumentach miał wpisany rok urodzenia 1999 (w kadetach grać mogą siatkarze z rocznika 1997 – przyp.), ale wyglądał na 25 lat. Był wielki jak stodoła, miał gęstą brodę.

– W mistrzostwach świata kadetów Polska nigdy nie miała takich sukcesów. Wcześniej, w 1999 i 2013 roku – zdobyła dwa brązowe medale.

– Chcieliśmy się zapisać na kartach historii najmocniej jak się da. Do tego w sezonie zdobyliśmy trzy złote medale, a to nie udało się żadnej polskiej drużynie. Mam świadomość, że tego osiągnięcia już nikt nie poprawi, może je jedynie wyrównać. Dwa lata temu taki sam wynik uzyskała reprezentacja Rosji. Z tego co mi mówił mój brat Jasiek, który wtedy był w polskiej kadrze, Rosjanie byli poza zasięgiem, rywalizacja toczyła się tylko o drugie miejsce. My teraz raczej nie jesteśmy aż tak mocni, na pewno jednak rywale się nas boją.

– Rok wcześniej seniorska reprezentacja Polski zdobyła mistrzostwo świata. Da się porównać ten sukces do waszego?

– Niby tak, bo medal jest tego samego koloru, ale to całkiem coś innego. Poziom w seniorach jest dużo wyższy, znacznie trudniej odnieść sukces. A kadeci to najmłodsza kategoria, w której są mistrzostwa świata.

– Czyli można potraktować ten sukces jako pierwszy krok na dobrej drodze do mistrzostwa świata seniorów?

– Można, oby tak się stało. Na pewno jednak przede nami jeszcze dużo pracy.

– W mistrzostwach w Argentynie był Pan wyróżniającym się zawodnikiem naszej reprezentacji. W finale został Pan bohaterem, zdobył 24 punkty, najwięcej w drużynie.

– Ja nie lubię o sobie mówić. Cieszę się, że trener wybrał mnie i mogłem pomóc drużynie w tych trzech imprezach. Dzięki temu zdobyłem ogromne doświadczenie, nie ma nic lepszego niż gra.

– Czuł Pan w finale, że odpowiedzialność spoczywa na Panu?

– W finale to w ogóle mało czułem (śmiech). Hala była przepełniona, ludzie stali w korytarzach. Wiedzieliśmy, że w Argentynie siatkówka jest popularna, ale nie, że aż tak. Na mecz młodzieży przyszło trzy tysiące kibiców. Po każdym punkcie zdobytym przez ich drużynę cieszyli się tak, jakby już wygrywali mistrzostwo świata. W tych warunkach chyba dobrze mi się grało, ale nie mnie oceniać, czy gra spoczywała na moich barkach. Dostawałem dużo piłek i to co mogłem, to kończyłem.

– Jest Pan zadowolony ze swojej postawy w Argentynie?

– Tata (Marek Fornal, były siatkarz Hutnika, reprezentant Polski – przyp.) powiedział, że rozegrałem dobry turniej, więc jestem zadowolony (śmiech).

– Teraz trochę odpoczynku?

– Do niedzieli mamy wolne, później trzeba się stawić w szkole w Spale, ale sądzę, że na początku nie będzie ciężkich zajęć. Wkrótce rusza pierwsza liga, liczymy na udany sezon, mamy cichą nadzieję na awans do czołowej czwórki. Będziemy grać z seniorami, i to nie dwa tygodnie, ale cały sezon, więc na pewno będzie dużo trudniej niż na mistrzostwach świata kadetów.

– To będzie Pana ostatni rok w SMS w Spale. Przed Panem matura. Jak z nauką?

– Dobrze, wydaje mi się, że powinienem spokojnie zdać. Mama mi mówi, że jeśli mi się nie uda, to mam się w domu nie pokazywać (śmiech). Zaczynam też kurs prawa jazdy, jeszcze nie jeździłem. Obym zdał za pierwszym razem. Cele na najbliższy rok to: pierwsza liga, matura i prawo jazdy.

– A co za rok? PlusLiga?

– Jeszcze za wcześnie, żeby o tym myśleć. Zobaczymy, jak się wszystko potoczy. Wiem, że kluby z PlusLigi patrzą na zawodników z pierwszej ligi. Jeśli będą oferty, to z tatą zastanowimy się nad wyborem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski