Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Gargula: Wygrałem drugie życie

Rozmawiał Artur Gac
Tomasz Gargula liczy, że stoczy jeszcze kilkanaście mocnych walk
Tomasz Gargula liczy, że stoczy jeszcze kilkanaście mocnych walk fot. Paweł Łacheta
Rozmowa. 41-letni TOMASZ GARGULA, pięściarz z Nowego Sącza, zmierzy się w pojedynku krajanów z Andrzejem Sołdrą podczas piątkowej gali „Friday Boxing Night” w Żyrardowie.

- Czy w walce z Andrzejem Sołdrą będzie Pan nareszcie w optymalnej dyspozycji?

- Szczerze mówiąc, jeszcze trochę brakuje mi do najwyższej formy. Tę obecną szacuję na około 90 procent, ponieważ mój organizm wciąż regeneruje się po ciężkiej chorobie. Myślę, że za trzy miesiące, a maksymalnie pół roku, będę już w takim „gazie”, do jakiego dążę i mam predyspozycje. Czuję, że z każdym tygodniem mogę jeszcze więcej i mimo moich lat niebawem dojdę do szczytowej dyspozycji. Nigdy nie bałem się nikogo, a będąc w pełni zdrowia, wejdę do ringu z każdym zawodnikiem w mojej kategorii wagowej.

- Anemia, która dokonała spustoszenia w Pana organizmie, została już całkowicie wyleczona?

- Tak, jestem już zdrowy, ale wiem, że obecna tężyzna nie jest kresem moich możliwości. Moim sprzymierzeńcem nie jest obecna pora roku. Jestem przekonany, że gdy wiosną zacznę biegać po górach, w promieniach słońca, to złapię prawdziwą i „czystą” kondycję.

- Szacowana forma jest rezultatem „czucia” organizmu czy ma poparcie w wynikach badań?

- Jedno i drugie. Kilkanaście dni temu byłem na badaniach w nowosądeckim szpitalu i uzyskałem zadowalające wyniki.

- Wystarczy Panu kondycji na osiem rund?

- Raczej tak. Za mną jest sześć tygodni ciężkiej, uczciwej i sumiennej pracy. Przy czym trenuję sam, z pewną pomocą trenera Jerzego Galary. Generalnie ze wszystkim radzę sobie na własną rękę. Jestem wolnym strzelcem i nie mam żadnego stypendium sportowego, ani takich warunków do pracy, jak koledzy w grupach zawodowych.

- Fakt, że będzie Pan boksował ze swoim krajanem, utrudni Panu zadanie, czy wręcz przeciwnie: jest dodatkową motywacją?

- Dla mnie najważniejsze są żona, córka i rodzina, a boks - będący zarazem moją pasją i zawodem - jest na drugim miejscu. Wchodząc do ringu, wykonuję swoją pracę, co sprawia, że piątkowy pojedynek nie jest dla mnie żadnym obciążeniem emocjonalnym. Gdy pojawiła się propozycja z obozu Andrzeja, zgodziłem się z dwóch powodów. Po pierwsze: jestem zdania, że każdy sportowiec powinien się rozwijać, a Andrzej jest bardzo dobrym bokserem, co udowodnił między innymi w walce z Dawidem „Cyganem” Kosteckim. Po drugie: zaoferowano mi dobre warunki finansowe, a obecnie nie mam takiej pozycji, aby przebierać w ofertach i podbijać stawkę.

- Dla Pana przeciwnika walka będzie mieć ogromną stawkę. Jeśli wygra, promotorzy mają wobec niego jasno zarysowany plan, a porażka sprawi, że sam Andrzej zastanowi się nad swą przyszłością. A jak duża jest ranga pojedynku dla Pana?

- Jeśli wygram, to otworzy się przede mną perspektywa pojedynków z czołowymi zawodnikami. Wówczas będę dążył do walk z naprawdę mocnymi rywalami, ponieważ nie mam obiekcji przed konfrontacją z najlepszymi. W ten sposób sam przekonam się, na jak wiele mnie stać w boksie zawodowym. Ponadto, nie będę ukrywam, jestem niejako zmuszony szukać dobrych walk ze względu na swój wiek, a chciałbym jeszcze zarobić parę groszy na utrzymanie rodziny. Mam wiarę, że poprzez boks choć w minimalnym stopniu zabezpieczę przyszłość najbliższych.

- A jak postąpi Pan w przypadku porażki?

- Ewentualna przegrana nie spowoduje większej różnicy, gdyż tak długo pozostanę przy boksie, na ile będzie mi pozwalało zdrowie. Jeżeli pojawi się możliwość boksowania z dobrymi rywalami za granicą, na przykład w Niemczech lub Rosji, to pójdę śladem Bartłomieja Grafki i Sebastiana Skrzypczyńskiego. Grafka z reguły przegrywa, ale otrzymuje kolejne propozycje, bo zawsze daje z siebie wszystko i walczy zawzięcie. Uważam, że stać mnie jeszcze na kilkanaście mocnych walk, dzięki którym będę uczciwie zarabiał.

- Dla Pana sukces sportowy nie jest celem nadrzędnym?

- Oczywiście jest cenny, bo każdy lubi wygrywać, ale laury sportowe rzeczywiście nie są dla mnie najważniejsze. Przykładowo - nigdy nie zgodziłbym się wygrać w sposób nieuczciwy, dla mnie cel nie uświęca środków. Zresztą ja, dzięki wytrwałości i miłości mojej rodziny, wygrałem coś znacznie istotniejszego, czyli drugie życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski