- Jest Pan po pierwszym etapowym wyścigu w tym sezonie - Vuelta Andalucia. Jak się Pan czuje?
- Bardzo dobrze. Startowałem przede wszystkim po to, by pomóc liderowi ekipy Timowi Wellensowi i reszcie grupy. Nie liczył się dla mnie indywidualny wynik, uplasowałem się około 40. miejsca (Marczyński skończył dokładnie na 46. pozycji - przyp.). Jechałem dla ekipy.
- Wysiłek opłacił się, w końcu ostatni etap wygrał Wellens.
- Tak, to było najważniejsze, by wygrać etap, bo w klasyfikacji generalnej nie liczył się nikt z naszej ekipy.
- Sezon rozpoczął Pan dość wcześnie, z końcem stycznia, od jednodniowych wyścigów na Majorce.
- Tak, wystartowałem we wszystkich czterech. A trzy z nich wygrała moja ekipa, udało mi się wykonać dobrą robotę dla chłopaków - Andre Greipela i Wellensa. Jestem bardzo zadowolony z formy, z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Ekipa też to docenia. Będę w jej pierwszym składzie, a więc pojadę same protourowskie wyścigi.
- Na flandryjskich brukach Pan jednak nie wystąpił.
- Nie, ponieważ unikam tego typu wyścigów, wolę inne klasyki i „etapówki”. Nigdy nie próbowałem jazdy w tych wyścigach.
- Jakie ma Pan najbliższe plany?
- W sobotę start w Strade Bianche, potem wyścig Tirreno-Adriatico i kolejny we Włoszech: Mediolan - San Remo. W najbliższym klasyku jedziemy najmocniejszą ekipą, a ja mam pełnić istotną rolę, jeśli chodzi o pomoc kolegom. Będę wśród najmocniejszych na najważniejszych wyścigach. Wszystko idzie w dobrą stronę.
- Jak zareagował Pana organizm na bardziej intensywny trening i starty? Ponad pół roku przecież nie ścigał się Pan z powodów zdrowotnych.
- Zacząłem treningi z końcem listopada. Gdy przyszły obciążenia związane ze startami poczułem się lepiej, a nie tak jak wcześniej, gdy byłem po nich bardzo zmęczony. Wszystko jest OK.
- Czy będzie tak, że na którymś z wyścigów będzie Pan miał wolną rękę, czy będzie Pan zawsze przypisany do pomocy kolegom?
- Na większości wyścigów mam być przy Wellensie, który chce mnie mieć przy sobie. Czasem będę mógł się zabierać do ucieczek, w imprezach etapowych. Na klasykach mam go pilnować do samego końca. Może podczas Giro d’Italia i w drugiej części sezonu będę miał więcej swobody.
- Będzie Pan więc rozliczany nie ze swoich wyników, ale z rezultatów ekipy, pańskiego lidera.
- Każdy ma swoją rolę. Dla mnie jest to motywujące, że stawiają mnie jako wzór pomocnika. Bardzo się cieszę, że moja praca jest doceniana.
- Pewnie dawniej miał Pan większe ambicje, takie, by jeździć na własne konto?
- Teraz jest taki okres mojej kariery, że mam obok siebie silniejszych kolarzy ode mnie. Jeśli mogę im pomóc, to tylko się z tego cieszę. Ale powtarzam, nie jest tak, że cały rok będę jeździł dla kogoś. Trafi się też okazja, by wystartować dla siebie. Wracam po długiej chorobie i dla mnie to też jest bardziej komfortowa sytuacja, że nie ciąży na mnie tak wielka presja.
- Z wielkich tourów ma Pan w planie tylko Giro?
- Na razie mam ustalony program na pierwszą część sezonu, w której jest wyścig we Włoszech. Pojadę pewnie Vueltę Espana, ale to nie jest jeszcze pewne. Wszystko zależy od tego, jak pójdą mi najbliższe starty.
- Z Rafałem Majką spotkaliście się już na wyścigu w tym roku?
- Wiedzieliśmy się na Majorce, ma jechać Tirreno - Adriatico. W Hiszpanii widzieliśmy się w okolicach Grenady, gdzie mieszkam, podczas treningu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?