Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Rząsa. Nie typuję wyniku

Rozmawiał Jacek Żukowski
Tomasz Rząsa był mistrzem Polski juniorów w barwach Cracovii
Tomasz Rząsa był mistrzem Polski juniorów w barwach Cracovii Andrzej Banaś
Rozmowa. TOMASZ RZĄSA, były piłkarz Cracovii, teraz jako drugi trener Lecha Poznań przyjeżdża z nim na niedzielny mecz na Kałuży

- W niedzielę zapowiada się druga wizyta na stadionie Cracovii, odkąd Pan został drugim trenerem Lecha Poznań. Poprzednia, w lutym tego roku, zakończyła się remisem 0:0.

- Pamiętam to spotkanie bardzo dobrze. Przede wszystkim nie dopisała wtedy murawa, ani jednemu, ani drugiemu zespołowi. Na pewno widowisko w związku z tym ucierpiało dość mocno. Z tego, co wiem, teraz boisko jest dużo lepsze. Liczymy oczywiście, że lepszy będzie również występ obu zespołów.

- Czy Pana mecz z Cracovią jeszcze porusza, jest dodatkowy dreszczyk emocji?

- Oczywiście, że tak! Jestem bardzo mocno związany z Cracovią, jestem wychowankiem tego klubu, od 9. roku życia trenowałem w „Pasach”. Mieszkam w Krakowie, moja rodzina też. Trudno zmieniać wszystko - syn poszedł do liceum, córka do VI klasy „podstawówki”. Jestem więc związany z klubem i miastem.

- Był Pan w tym sezonie na jakimś meczu „Pasów”?

- Niestety, nie udało mi się. W poprzednim sezonie, gdy graliśmy rzadziej, była większa możliwość bycia w domu i zobaczenia jakiegoś meczu, widziałem więc kilka spotkań. Teraz z „Pasami” gramy 22. spotkanie w tym sezonie, licząc z pucharami. Jest natłok pracy i brak wolnego czasu.

- Co Pan powie o nowym zespole Cracovii? W ubiegłych rozgrywkach kulał, bronił się przed spadkiem. Od momentu przyjścia trenera Zielińskiego pojawiła się nowa jakość w drużynie.

- Cracovia oczywiście była przez nas obserwowana na żywo. Nie wypada mi jednak oceniać zespołu rywala, bo też jestem trenerem. Ale może Pan napisać, że gra atrakcyjny futbol dla kibiców, efektywny, bo zdobycze punktowe są bardziej okazałe niż wcześniej. A przy tym efektowny, bo akcji ofensywnych, sytuacji bramkowych Cracovia tworzy sobie sporo.

- Najsilniejsza formacja Cracovii?

- Proszę mnie nie ciągnąć za język, przed meczem nie chcę mówić.

- Minęło już parę lat od czasów, gdy Pan był dyrektorem sportowym Cracovii. Teraz jest to całkiem nowy zespół.

- Wrócił Piotr Polczak, który odchodził do Rosji za moich czasów, a reszta jest nowa.

- O Cracovii nie chce Pan za wiele mówić, ale nie ucieknie Pan od oceny tego, co się dzieje w ekstraklasie. Sytuacja jest trochę zwariowana, skoro Piast Gliwice jest liderem, a mistrz Polski zamyka tabelę! Tego przecież nikt nie wymyśliłby przed startem sezonu.

- Z naszej pozycji cokolwiek by się powiedziało, to źle to zabrzmi. Mniej słów, a więcej czynów. Dzięki ciężkiej pracy musimy wrócić na odpowiednie tory. To jest jedyna droga i staramy się jej trzymać. W lidze nie brakowało dobrych meczów, w Lidze Europy też, ale nie miało to przełożenia na wyniki.

- Kryzys wynika z tego, że na początku sezonu mieliście wiele kontuzji w zespole?

- Wiele spraw się na to złożyło. Nie chcę w to wnikać, bo co bym nie stwierdził, to nie wyjdzie to dobrze. Wiadomo, że Lech nie może być na ostatnim miejscu w tabeli!

- Wróćmy do ligi, Piast Pana zaskakuje?

- Na pewno. Z przeciwników, z którymi graliśmy do tej pory, zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Przede wszystkim jako kolektyw.

- Rok Pan pracuje w Poznaniu, były fajne chwile - ruszyliście w pościg za Legią w minionym sezonie, on się powiódł i wywalczyliście mistrzostwo Polski. Ale nigdy nie jest tak, żeby zawsze była hossa.

- No tak, trzeba walczyć, by diametralnie zmienić tę pozycję w tabeli. Dalej gramy w Pucharze Polski. W Lidze Europy osiągnęliśmy cel, który był stawiany przez klub - awansowaliśmy do fazy grupowej. Zdobyliśmy Superpuchar Polski. Cele zostały więc osiągnięte. Teraz musimy zmienić sytuację w lidze i sezon może być jeszcze atrakcyjny.

- Regulamin rozgrywek, dzielenie punktów sprawia, że nic nie jest jeszcze stracone.

- Tak, regulamin działa na naszą korzyść. Wygląda to na ten moment fatalnie, ale dalej gramy na wszystkich frontach i myślimy o wysokich celach.

- W mediach przewinęło się twierdzenie, że odpuszczacie Ligę Europy po to, by skupić się na rozgrywkach krajowych. Czy to jest prawda?

- Nie chcę tego za bardzo komentować. Teraz mamy bardzo fajne spotkanie, piłkarze cieszą się na mecz z Bazyleą. Zawodników na taki mecz nie trzeba mobilizować. Wychodzimy na boisko i chcemy wygrać to spotkanie, a przynajmniej zremisować na trudnym terenie.

- Zgodzi się Pan, że dla polskich klubów, które nie mają aż tak wyrównanych kadr, pogodzenie występów w ekstraklasie z europejskimi pucharami jest niezwykle trudne? To widać na waszym przykładzie, także Legii.

- Są kluby trochę mniejsze i co roku grają o najwyższe cele w Lidze Europy, są nauczone i przyzwyczajone do takiej gry. Mniejsze, nawet z najlepszych lig Europy, muszą się tego uczyć. Polska jest krajem, który się tego uczy. Dla Lecha jest to nowość, bo od pięciu lat nie grał na wszystkich frontach. Legia ma większe doświadczenie, ale też nie ma lekko.

- Pokusi się Pan o wytypowanie faworyta niedzielnego meczu?

- Nie, nie będę typował.

- Jeszcze w czerwcu nie byłoby z tym kłopotu.

- Oczywiście, że tak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski