Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Torbjørn Færøvik „Mao. Cesarstwo cierpienia”, Prószyński i S-ka 2018, 600 str.

Wlodzimierz Jurasz
Wlodzimierz Jurasz
Fot. Archiwum
Mao, ogarnięty obłędnymi wizjami, swój kraj i swój naród systematycznie niszczył.

Kraj w gruzach. Góry jednak przetrwały i rzeki”. Ten cytat z wiersza chińskiego poety Du Fu (712-770) stał się mottem książki „Mao. Cesarstwo cierpienia” Torbjørna Færøvika, norweskiego historyka i dziennikarza, specjalizującego się w tematyce dalekowschodniej. Obszerna biografia chińskiego przywódcy ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka w znakomitej serii „Oblicza zła”.

Wydaje się, że autor tej książki, przywołując takie właśnie motto, potraktował Mao Zedonga jednak trochę ulgowo. Chiński komunistyczny dyktator nie tylko pozostawił kraj w gruzach i ruinie. Miał plany ambitniejsze, czego dowodzą na przykład realizowane do dzisiaj próby zmiany biegu gigantycznych chińskich rzek (podobne plany dotyczyły zresztą i sowieckiej Syberii).

Mao (mimo uwielbienia, jakim otaczała go część elit zachodnich; vide Jean-Paul Sartre), jest dziś niemal regularnie wymieniany jako jeden z największych – obok Hitlera i Stalina – zbrodniarzy w historii ludzkości. Wydaje mi się jednak, że palma pierwszeństwa należy się właśnie jemu, i to nie tylko ze względu na liczbę ofiar.

Hitler dbał o swój naród, o rozwój swego kraju, co do dziś jeszcze podkreślają jego wielbiciele, nawet ci, którzy nie negują zbrodni III Rzeszy. Takoż Stalin zbudował (oczywiście nie bez milionów ofiar) potęgę Związku Sowieckiego, choć w dużej mierze rękami swych pobratymców będących jego wrogami lub za takich przez niego samego uznanych. Mao, ogarnięty obłędnymi wizjami, swój kraj i swój naród systematycznie niszczył. Działając wbrew logice, nawet wbrew prawom natury.

Torbjørn Færøvik przywołuje w swej znakomicie udokumentowanej książce takie oto wspomnienie chińskiego studenta, uczestnika walki o zwiększenie plonów ryżu, opartej na prostym zabiegu sadzenia go najgęściej jak to możliwe: „Nasze kierownictwo zdecydowało, że z jednego mu ziemi musimy uzyskać 10 000 jin ryżu. Nam, studentom, kazano zbierać pędy ryżu. Dniami i nocami, w świetle lamp, wiązaliśmy rośliny i wsadzaliśmy je do ziemi, chociaż zaczynały gnić. Okoliczni chłopi przychodzili i zastanawiali się, co my robimy. Przecież byliśmy studentami szkoły rolniczej. Ale nawet nasi profesorowie nie ośmielali się protestować”. Oczywiście efektem takich zabiegów agrotechnicznych był spadek plonów i wielki głód.

To tylko jeden z przykładów jednego z etapów budowania chińskiej potęgi, zwanego Wielkim Skokiem (1958-1962), mającego doprowadzić Chiny wprost do świetlanego komunizmu, pozwalającego zająć pozycję największej światowej potęgi. Chiny na szczęście (dla Chińczyków) komunizmu nie zbudowały, a do roli owej potęgi już niemal doszły, choć innymi drogami. Mimo to nad placem Niebiańskiego Spokoju nadal widnieje portret Mao – nie przeprowadzono tam niczego na kształt denazyfikacji czy destalinizacji. Dlatego – jak stwierdza Torbjørn Færøvik - „Wielu starych Chińczyków zabiera historię do grobu”. Czy ktoś potrafi ten stosunek do przeszłości racjonalnie wyjaśnić? Czy chodzi tylko o wstyd?

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

FLESZ: Koniec papierowego L4. Twoje zwolnienie w internecie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski