– Zdobył Pan Kilimandżaro wraz z ekipą Tinkoff-Saxo?
– Tak, wszedłem na szczyt.
- Weszło 51 z 72 członków ekipy. Niektórych więc to zadanie przerosło.
– Z pewnością nie było łatwo. Przede wszystkim ze względu na warunki atmosferyczne. Było zimno, padał deszcz, śnieg. Wyjście prawie na 6 tys. m n.p.m. to jest szok dla organizmu. Wychodziliśmy na wierzchołek od północy do 6 rano.
– Wyprawa trwała w sumie pięć dni. Wcześniej często chodził Pan po górach?
– Nie, ale dla każdego wytrenowanego sportowca nie jest to wysiłek ponad miarę. Jest ciężko, ale można sobie dać radę.
– To była niecodzienna przygoda, warto się było chyba pomęczyć, bo przecież wspomnienia zostaną na całe życie?
– Oczywiście. Pierwszy raz w życiu przeżyłem coś takiego. Leciałem już na spadochronie, skakałem na bungee. Teraz wszedłem na Kilimandżaro. Nie każdy może tego spróbować, ale ja lubię przygody.
– Proszę powiedzieć coś o sportach ekstremalnych, z którymi miał Pan styczność.
– W ubiegłym roku skakałem na spadochronie w Izraelu. To był skok z instruktorem. Dokładnie nie pamiętam, z jakiej wysokości, ale chyba z około czterech tysięcy metrów. Z kolei na bungee skakałem na Gran Canaria.
– Lubi Pan ryzyko, zastrzyk adrenaliny?
– Szczerze mówiąc, to każdy się boi, ale z lękiem można walczyć. Chcę dokonywać czegoś nowego. Nie każdy może z tego skorzystać.
– Wracając do górskiej wyprawy, to z czym miał Pan największy kłopot?
– Z wysokością, z ciśnieniem. Powyżej pięciu tysięcy metrów było trudno, w głowie się kręciło itp.
– Byliście podzieleni na mniejsze zespoły?
– Tak, ale już na ostatnim odcinku było trochę zamieszania i wszyscy wchodzili naraz.
– Pierwszy wszedł Alberto Contador?
– Nie, Robert Kiserlovski, ale tam się nikt nie ścigał. Żeby wejść na szczyt, trzeba się mocno natrudzić.
– Przewodnicy dziwili się, że poszło wam tak dobrze?
– Tak, ponad 70 procent członków ekipy osiągnęło szczyt, i to w dobrym czasie.
– Łatwiej jest wejść na Kilimandżaro czy wygrać górski etap na Tour de France?
– Ciężko porównać te dwie sytuacje... Gdybym miał się deklarować, to jednak wolę rower.
– Inne grupy też mają swoje pomysły na integrację. Myśli Pan, że to wydarzenie zadziała mocno na wasz team, czy wokół tej wyprawy był bardziej szum medialny, a efekty nie będą znaczące?
– Myślę, że ta akcja może przynieść zamierzony efekt. Stwierdzam jednak, że mieliśmy zbyt mało czasu na aklimatyzację. Bardzo dużo rozmawialiśmy ze sobą, a to pewnie pomoże przed sezonem. Jest kilku nowych zawodników, powinno nam to pomóc w integracji.
– Z kim się Pan trzyma najbardziej w grupie?
– Jest nas trzech Polaków: Paweł Poljański, ja i teraz doszedł Maciej Bodnar. Mamy też w grupie masażystę Arka Wojtasa. Trzymamy się razem, ale w ekipie jest tak, że wszyscy muszą rozmawiać ze wszystkimi, posługując się językiem angielskim lub włoskim.
– Wasz skład się bardzo zmienił w porównaniu z minionym sezonem?
– Tak, myślę, że będzie mocniejszy. Mamy więcej „górali”, doszedł również Peter Sagan, specjalista od klasyków, więc sądzę, że Tinkoff-Saxo będzie miało więcej zwycięstw w najbliższym sezonie.
– Hierarchia pozostała niezmienna – nadal numerem jeden będzie Alberto Contador?
– Tak, oczywiście, wszystkie plany są układane pod niego. Ja mam swój czas, mam nowy trzyletni kontrakt. Do 2017 roku będę związany z tą grupą.
– Kiedy zaczyna Pan przygotowania do sezonu?
– Już zacząłem, kilka dni temu. 28 listopada wylatuję na zgrupowanie na Gran Canaria. W grudniu lecę do Moskwy na prezentację grupy, a zaraz po świętach będzie kolejny obóz.
– Kiedy pierwszy wyścig i jakie będą Pana priorytety na 2015 rok?
– Jeszcze nie wiem, kiedy zacznę starty. Podobnie ma się rzecz z najważniejszymi wyścigami. Chciałbym pojechać Vuelta a Espana, ale jeszcze nie mam konkretnych planów.
– Jak się Pan czuje w roli małżonka z ledwie miesięcznym stażem?
– Nic się nie zmieniło w moich relacjach z Magdą. Mam lepiej, bo nie muszę sam gotować [śmiech]. Spędziliśmy trochę czasu w Japonii, zwiedzaliśmy Tokio, ale za wiele czasu wolnego nie mieliśmy. Pięć dni, zanim wróciliśmy do Polski.
– Który kraj z tych, które Pan widział, zrobił na Panu największe wrażenie?
– Myślę, że Afryka. Tam jest ogromna bieda. Trzeba docenić tych ludzi, którzy sobie z tym radzą. Wielkie wrażenie wywarła na mnie też Japonia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?