Na starcie, po poniedziałkowej gigantycznej kraksie, trwało liczenie poszkodowanych. Już rano wiadomo było, że nie stawi się Maksim Biełkow (Katiusza), który ucierpiał najbardziej. Rosjanin trafił do szpitala, miał bardzo głębokie rany w części lędźwiowej. Lekarze założyli mu 25 szwów, a wczoraj zawodnik odleciał do domu.
WIDEO: Pelucchi: Obrałem ryzykowną, ale skuteczną taktykę. Myślę, że finiszowałem z prędkością około 83 km/h
Źródło: Agencja TVN/x-news
Listy startowej nie podpisali też Robert Gesink (LottoNL-Jumbo) oraz David De la Cruz (Etixx Quick-Step), który złamał obojczyk jeszcze przed główną kraksą. Nie w pełni sił był też jeden z faworytów Ion Izagirre (Movistar), który wyraźnie oszczędzał prawą nogę. Przed startem zapewniał jednak, że już wszystko jest dobrze. Optymistycznie nastawiony był też Paweł Poljański (Tinkoff-Saxo), który ma poobijany lewy bok, ramię i nogę.
Wczoraj na trasie pokazali się zawodnicy Reprezentacji Polski. W sześcioosobowej ucieczce byli Marcin Białobłocki, mistrz kraju w jeździe indywidualnej na czas, Kamil Gradek (również Reprezentacja Polski), Marcus Burghardt (MBC), Adrian Kurek (CCC Sprandi Polkowice), Ian Boswell (Sky) i Matej Mohoric (Cannondale-Garmin). Ostatecznie w tej grupie na rundy w Katowicach wjechało tylko czterech kolarzy: Białobłocki, Kurek, Boswell i Mohoric.
Zwłaszcza dla Białobłockiego to była świetna okazja, by pokazać się polskiej publiczności. Kolarz, który pokonał na mistrzostwach naszego kraju w Sobótce innych specjalistów od jazdy na czas, startuje głównie na Wyspach Brytyjskich. Mimo że to doświadczony, 31-letni zawodnik, Tour de Pologne to jego pierwszy wyścig kategorii World Tour.
Białobłocki jechał bardzo agresywnie, na rundach w Katowicach zaatakował współtowarzyszy ucieczki, tak jakby chciał powtórzyć wyczyn Taylora Phinneya (BMC), który w 2013 r. wygrał w Katowicach po podobnym ataku. Takie solowe akcje potrafią wykonywać jedynie zawodnicy dobrze jeżdżący na czas, przewaga Polaka na początku ostatniej rundy wynosiła prawie 50 sekund.
Siła peletonu była jednak gigantyczna, więc przewaga Białobłockiego stopniowo malała. Został doścignięty 4 kilometry przed metą. Na koniec pożegnał się z publicznością, która żywiołowo mu kibicowała.
–_ Wiedziałem, że będzie ciężko, ale musiałem spróbować. Przez chwilę myślałem, że może dojadę, ale jak była górka, to przewaga zaczęła się szybko zmniejszać. Dogonili mnie, ale i tak się cieszę. Noga była dziś świeża, wczoraj był lekki etap. Leżałem w tej kraksie, ale nic mi się nie stało. Doping kibiców był wspaniały na całej trasie, a w __Katowicach to było coś niesamowitego _– powiedział Białobłocki.
Finisz w Katowicach, nazywany szumnie „świątynią sprintu”, co jest przez niektórych krytykowane, faktycznie zapewnia sprinterom dobre warunki do ścigania: długa prosta, na dodatek nieco z górki. Rok temu peleton osiągnął tu prędkość ponad 80 km na godzinę. Wczoraj wygrał, podobnie jak dzień wcześniej, Pelucchi, co jest pewną niespodzianką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?