Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tradycji stało się zadość

Jerzy Zaborski
Mateusz Błasiak (pierwszy z prawej) został MVP meczu w Szczecinie
Mateusz Błasiak (pierwszy z prawej) został MVP meczu w Szczecinie fot. Jerzy Zaborski
I liga siatkarzy. - Same pieniądze nie grają - podsumował trener ekipy z Kęt Marek Błasiak

Espadon Szczecin - KPS Kęty 2:3 (25:17, 23:25, 25:20, 23:25, 13:15)

Espadon: Nowak, Cedzyński, Leandrao, Sladecek, Pietruczuk, Wołosz, Guz (libero) oraz Gałązka, Orłowski, Markiewicz, Tołoczko (libero).

KPS: Tomczak, Kluth, Czubiński, Błasiak, Zygmunt, Bogus, Ledwoń (libro) oraz Lewandowski, Szpyrka, Chmielewski.

Przed meczem trener kęczan Marek Błasiak skrycie myślał choćby o punkcie, a optymizm opierał na tym, że w historii rywalizacji ze szczecinianami jego zespół zawsze zwyciężał 3:2. Teraz, biorąc poprawkę na to, że Espadon jest jednym z kandydatów do awansu do ekstraklasy, także liczył na pięciosetową potyczkę, przy czym faworytem byli gospodarze. Tymczasem okazało się, że i tym razem tradycji stało się zadość.

Pierwsza partia wyraźnie na korzyść miejscowych, do których należał także początek drugiej. Prowadzili 3:0. - Jednak z czasem udało nam się poprawić przyjęcie. Lepiej prezentowaliśmy się w kontrze i __układ sił zaczął się wyrównywać - opowiada Marek Błasiak, trener i jednocześnie prezes KPS.

Potem już do końca drugiego seta trwała wymiana ciosów. Po ataku Ledwonia gospodarze prowadzili tylko 23:21, a od tego momentu to Małopolanie zaczęli czuć się coraz pewniej. Najpierw udało im się doprowadzić do remisu, a później zakończyli partię przy pierwszej piłce setowej.

- Asem serwisowym popisał się Kluth. Mieliśmy zatem trochę szczęścia, ale przecież w __sporcie jest ono bardzo potrzebne - podkreśla Błasiak.

Na początku trzeciej partii kęczanom udało się wypracować dwupunktową zaliczkę. Różnica została jednak zniwelowana przez Pietruczuka, który w całym meczu mocno dawał się we znaki byłym kolegom z Kęt. Zresztą, trener gości miał mieszana uczucia, bo, wiadomo, interesowała go kęcka drużyna, ale czuł też satysfakcję, że wychował tak dobrego zawodnika.

Ostatecznie kęczanie trzecią partię przegrali. W czwartej prowadzili już 15:10 i tym razem nie dali już sobie wydrzeć wygranej.

W tie-breaku było 6:8, 7:9. W końcówce przyjezdni grali trochę nerwowo, ale ostatecznie to oni postawili pieczęć na wygranej. - I __okazało się, że same pieniądze nie grają - kwituje Błasiak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski