Czytaj także:
Kobieta i jej syn, którzy zginęli do Grecji pojechali z biurem podroży Grecos. Byli na wakacjach w trójkę.
Hotel, który z powodu ogarniających Grecję pożarów, nocą został ewakuowany, posiada małą kamienistą plażę, były tam dwie łodzie, którymi uciekali przed ogniem turyści. W zamieszkaniu młoda kobieta z synem wsiadła na jedną z nich. Męża z nimi nie było.
Na łodzi było łącznie 10 osób. W pewnym momencie łódź oddaliła się niebezpiecznie od brzegu i zatonęła. Wszystkie osoby, które na niej płynęły zginęły.
Poszukiwania trwały ok. 12 godzin. We wtorek ok. godz. 10 wyłowiono ciała matki i dziecka z wody.
Po tragicznych wieściach z Grecji o swoich bliskich i sąsiadów martwią się mieszkańcy obu wsi, bo, jak twierdzą, w tym właśnie turnusie mogły uczestniczyć ich rodziny.
- Na razie nie mamy z nimi kontaktu. Nie mogę się dodzwonić do kuzynki i jej męża - mówi jedna z kobiet, które skontaktowała się we wtorek po południu z wadowicką redakcją "Gazety Krakowskiej".
- Aż trudno w taką tragedię uwierzyć - komentuje Leszek Pająk, sołtys wsi Wysoka.
Na razie nie ma doniesień o innych ofiarach z Polski. Pozostała część grupy, według zapewnień Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jest bezpieczna.
Wadowicka Prokuratura Rejonowa wszczęła postępowanie dotyczące nieumyślnego spowodowania śmierci matki i syna. W tej sprawie będzie współpracować z greckimi odpowiednikami.
W Grecji, w okolicy Aten, szaleją gigantyczne pożary, w których zginęło ponad 60 osób. Liczba ofiar stale rośnie, greckie służby ostrzegają, że może być ich znacznie więcej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?