Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trans-Atlantyk, czyli jak Wisła nabiera wody w gombrowiczowskim stylu [KOMENTARZ]

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Dobrze, że już w poniedziałek zostanie zweryfikowana wiarygodność oraz intencje Vanny Ly. A może wcale nie? Może termin realizacji przez niego warunków umowy z Wisłą znów zostanie przesunięty o kilka dni? Przecież członkom zarządu Towarzystwa Sportowego Wisła, którzy za wszelką cenę chcieli się pozbyć garbu w postaci długów piłkarskiej spółki, wystarczy informacja, że nastąpiły „przejściowe trudności” w realizacji przelewu z Luksemburga i warto poczekać, aż zostaną przezwyciężone. Tym bardziej, że ostatni komunikat Wisły na Twitterze o „chorobie” pana Ly nabytej w trakcie piątkowego lotu przez Atlantyk zdaje się być pierwszą jaskółką obranej przez Francuza z Kambodży taktyki.

Przy Reymonta mieli gorący weekend, pełen konsultacji z prawnikami, bo ruszyły przygotowania do podjęcia działań na wypadek, gdyby obietnice pana Ly okazały się funta kłaków warte. Na tę okoliczność umowa wydaje się być dobrze zabezpieczona i gwarantuje stowarzyszeniu odzyskanie 100 procent udziałów. Rzecz w tym, że zapisane na papierze akcje zostały wręczone przed świętami nowym właścicielom (drugim jest brytyjski fundusz reprezentowany przez Szweda Matsa Hartlinga) i teraz trwa gorączkowe ustalanie, gdzie się one znajdują. Nawet jeśli prawdą jest, że nie poleciały za granicę (przez Atlantyk?), to i tak głównie od nowych "inwestorów" zależy, czy kiedykolwiek wrócą pod Wawel.

Przypominają się nie tak odległe czasy, gdy wysłannik TS Wisła jeździł po kraju w poszukiwaniu akcji przejętych przez Jakuba Meresińskiego. Dokument odnalazł na drugim końcu Polski, u byłego inwestora Pogoni Szczecin Grzegorza Smolnego, mimo że ten wcale nie był ich właścicielem.

Teraz, gdy nawet wspólnik pana Ly nie ma z nim kontaktu, doradcy Wisły głowią się, czy stowarzyszenie będzie mogło przeprowadzić przejęcie akcji nawet bez ich fizycznego odzyskania, a co za tym idzie - bez ryzyka wikłania się w prawniczy galimatias.

Mimo że powrót do punktu wyjścia staje się coraz bardziej realny, to jednak każdy dzień przynosi nowe niespodzianki. Z funkcji prezesa zrezygnowała Marzena Sarapata, ale warto uściślić, że przesłana e-mailem i listem poleconym decyzja nie została jeszcze przez zarząd zaaprobowana. A ten w ostatnich godzinach, choć TS przestało być właścicielem drużyny, zajmuje się gaszeniem najpilniejszych pożarów i zbiera pieniądze na spłatę długów wobec Zorana Arsenicia.

Los Sarapaty wydaje się przesądzony, tym bardziej, że mnożą się wobec niej zarzuty coraz cięższego kalibru. Jedne uzasadnione, inne nie, więc warto by zarząd TS pochylił się nad nimi jak najszybciej. Ten sam zarząd, który - co warto w zaistniałej sytuacji podkreślić - podjął uchwałę o sprzedaży piłkarskiej spółki jednogłośnie i w pełnym składzie za tę decyzję odpowiada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski