Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Transferowa amatorszczyzna, czyli Cracovia w ślepej uliczce

Redakcja
Vladimir Boljević (przy piłce) i Rok Straus (z prawej) - Czarnogórzec i Słoweniec, którzy nic ciekawego na razie do Cracovii nie wnieśli Fot. Wacław Klag
Vladimir Boljević (przy piłce) i Rok Straus (z prawej) - Czarnogórzec i Słoweniec, którzy nic ciekawego na razie do Cracovii nie wnieśli Fot. Wacław Klag
Przed tym sezonem sprowadzono do Cracovii siedmiu nowych piłkarzy. Wszyscy mieli być nie uzupełnieniem, ale wzmocnieniem drużyny. Tymczasem po dziesięciu meczach widać, że tak nie jest. W kilku przypadkach można już mówić o tym, że popełniono pomyłkę.

Vladimir Boljević (przy piłce) i Rok Straus (z prawej) - Czarnogórzec i Słoweniec, którzy nic ciekawego na razie do Cracovii nie wnieśli Fot. Wacław Klag

ANALIZA. Nie zdało egzaminu ściąganie piłkarzy z zagranicy. Bo sprowadzano zawodników niesprawdzonych.

Z zawodników krajowych sprowadzono latem Krzysztofa Nykiela, Andrzeja Niedzielana i Mateusza Żytkę. Te transfery były pomysłami poprzedniego trenera Jurija Szatałowa. I szkoleniowiec, delikatnie mówiąc, nie miał dobrego nosa... Nykiel został ściągnięty po to, by zastąpić Łukasza Mierzejewskiego, ale nie prezentuje on jego klasy. Niedzielan miał przede wszystkim strzelać gole dla "Pasów". Na razie zdobył jednego i ma problemy z przebiciem się do podstawowego składu, jednak z jego oceną poczekajmy do grudnia, bo jeśli zdobędzie kilka bramek, to zmieni się ona diametralnie. Natomiast stoper Mateusz Żytko kilka goli zawalił, stracił pewność siebie. Czy ma umiejętności na ekstraklasę?

Z zagranicy trafiło do "Pasów" czterech piłkarzy, w kolejności ściągania: Słoweniec Rok Straus, Holender Koen van der Biezen, Izraelczyk Tamir Cahalon i Czech Jan Hosek. Straus, według słów Tomasza Rząsy, ówczesnego dyrektora sportowego Cracovii, a obecnie pełnomocnika prezesa Janusza Filipiaka, miał czarować kibiców techniką, rajdami. Zapowiedzi się zupełnie nie potwierdziły, Słoweniec gra "ogony" w pierwszym zespole. Van der Biezen - według słów Jurija Szatałowa - miał być lepszym napastnikiem od ściągniętego do Śląska Wrocław innego Holendra Johana Voskampa, miał strzelać gole. To piłkarz dobry w grze kombinacyjnej, ale brakuje mu zwrotności, szybkości, do tej pory nie zdobył ani jednej bramki. Dużo szumu było wokół Tamira Cahalona, mówiono, że będzie to następca Mateusza Klicha. Tymczasem widać, że jest to zawodnik o innych predyspozycjach, bardziej nadaje się do gry na skrzydle. Ma umiejętności techniczne, ale na razie nie przekłada się to na grę zespołową. Natomiast stoper Hosek ma za sobą dopiero jeden, zupełnie dobry, występ w lidze. Nie widział go w składzie Szatałow, w pierwszych dwóch meczach także Dariusza Pasieka. To ciekawy piłkarz, kto wie, czy z niego "Pasy" nie będą miały największego pożytku.

Na jakiej podstawie cała czwórka obcokrajowców trafiła do Krakowa? Czy byli w wielu spotkaniach obserwowani? Nie. Szatałow przyznał, że zna całą czwórkę z... płyt DVD.

W Cracovii nie ma czegoś takiego, co nazywane jest skautingiem. Prezes Filipiak ma na ten temat bardzo oryginalną tezę; uważa, że w takim klubie jak Cracovia skauting nic nie daje, że to wyrzucone w błoto pieniądze. - W kraju nawet junior ma menedżera, ceny za graczy polskich są horrendalne - twierdzi prezes.

Przed rokiem Filipiak powiedział, że będzie ściągał do "Pasów" graczy z zagranicy, zwłaszcza z krajów bałkańskich. - Ceny są niższe, zawodnicy z Bałkanów mają większe ambicje od naszych piłkarzy, dla nich polska liga jest trampoliną do gry w innych krajach. Będą chcieli się u nas pokazać - mówił.

I przyszedł do Cracovii pierwszy zaciąg. Ściągnięto z Serbii bramkarza Milosa Budakovicia i obrońcę Milosa Kosanovicia, do tego Słowaka Mariana Jarabicę. Drugi kierunek to była Holandia. Stamtąd trafili wracający do kraju Arkadiusz Radomski oraz Saidi Ntibazonkiza i Hesdey Suart. W następnym rzucie (ostatniej zimy) doszli hurtowo gracze z Bałkanów: Vladimir Boljević, Andraż Struna, Bojan Puzigaca, Vule Trivunović, Słowak Pavol Masaryk, Łotysz Aleksejs Visnakovs oraz Polacy: Wojciech Kaczmarek, Szymon Gąsiński, Łukasz Nawotczyński, Piotr Giza.
Graczy zagranicznych wyciągano zwykle z kapelusza. Masaryka kupiono, bo Cracovia nie miała środkowego napastnika. Tylko czy ktoś zadał sobie trud, by zobaczyć go w akcji? Wcześniej strasznie zabiegano o Jarabicę, słyszeliśmy, że będzie to podpora obrony Cracovii (na jakiej podstawie tak mówiono?), tymczasem Słowaka nie chciał widzieć w składzie ani Orest Lenczyk ani Jurij Szatałow. Bywało, że warunki dyktował menedżer: w przypadku Trivunovicia zażądał, by w pakiecie kupiono Puzigacę.

Z perspektywy czasu widać, że dobrym pociągnięciem było zakupienie Ntibazonkizy, po okresie aklimatyzacji dobrze zaczął grać Suart, w zespole przyjął się Visnakovs. Parę ciepłych słów można powiedzieć o Kosanoviciu, który trafił do Cracovii jako młody, jeszcze nieopierzony piłkarz, a teraz walczy o miejsce w podstawowym składzie.

Większość zagranicznych zawodników okazała się jednak przeciętniakami. I nic dziwnego, skoro regułą było kupowanie kota w worku. Bo - wracamy do punktu wyjścia - nie ma w krakowskim klubie sieci skautingu.

Trochę to dziwne. Przecież odpowiedzialny od kilku lat za politykę transferową Tomasz Rząsa z niejednego pieca piłkarskiego jadł chleb, ma duże doświadczenie międzynarodowe, widział, jak to się robi w czołowych klubach Holandii, Austrii. Nie jest w stanie przekonać prezesa? Ma za małą siłę przebicia?

- Nie wyobrażam sobie dzisiaj profesjonalnego klubu bez skautingu. Oglądanie zawodników na płytach DVD czy opieranie się na opiniach menedżerów to jest amatorszczyzna. Menedżerowie potrafią opowiadać różne piękne rzeczy, każdy ma prawo zachwalać swój towar. Bez skautingu klub wpuszcza się w ślepą uliczkę - mówi były piłkarz, obecnie komentator Canal+ Grzegorz Mielcarski.

Druga sprawa: w Cracovii kuleje szkolenie. Przykład z ostatnich dni to porażka juniorów młodszych z rówieśnikami z Wisły aż 0-6 (oglądał ten mecz prezes Filipiak). Od dawna do pierwszego zespołu nie może wskoczyć wychowanek klubu. Ostatnim takim piłkarzem był Mateusz Klich, choć prawdą jest, że on zaczynał karierę w Tarnovii.

To są wszystko sprawy zaniedbane w Cracovii. I nie pomogą tu nawet najlepsi trenerzy pierwszej drużyny. Bo "Pasy" miały w ostatnich latach dobrych, nawet bardzo dobrych fachowców, by wymienić tylko nazwiska Oresta Lenczyka, czy Jurija Szatałowa. I oni też nie dali rady. Ponieważ nie widać w Cracovii jasno sprecyzowanej filozofii klubu, dobrze zbudowanych struktur organizacyjnych.

Od kilku lat obowiązuje jedynie doraźne hasło: utrzymać się w ekstraklasie. Samo hasło to za mało.

Andrzej Stanowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski