Janusz Sputo mógłby godzinami opowiadać o swoich wychowankach FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Życie na trenerskiej ławce: JANUSZ SPUTO
To szkoleniowiec wprost stworzony do pracy z młodzieżą. Choć w swej karierze prowadził zespoły seniorskie, to wielu kibiców kojarzyć go będzie przede wszystkim z mistrzostwami Polski, jakie wywalczył z juniorami Cracovii w 1990 i 1991 roku. To z tej drużyny wywodzi się Tomasz Rząsa, reprezentant Polski, uczestnik mundialu, zdobywca Pucharu UEFA z Feyenoordem Rotterdam, a prywatnie - zięć trenera Sputy. Kariery większe bądź mniejsze z tamtej drużyny zrobiło jeszcze kilku. Arkadiusz Kubik, Piotr Gruszka, Krzysztof Hajduk, Krzysztof Duda, Tomasz Kwedyczenko to ci, którzy zagrali w polskiej ekstraklasie.
Sputo przejął opiekę nad nimi, gdy mieli po osiem lat.
- Świętej pamięci Ignacy Książek znalazł mnie na Woli Justowskiej, gdzie do dzisiaj mieszkam, i namówił na pracę w Cracovii - mówi Janusz Sputo. - Prowadziłem tych chłopaków przez 10 lat. Do dziś utrzymujemy niezły kontakt, raz w roku spotykamy się przed Wigilią w swoim gronie i wspominamy piękne czasy. Trafił mi się utalentowany rocznik, ale ja tę drużynę tworzyłem, szukałem zdolnych chłopaków.
Był dla nich opiekunem, ojcem, nauczycielem. Gdy któryś z nich gorzej się uczył, chodził do szkół, przekonywał nauczycieli, by dali szansę. Widział bowiem talent np. u Piotra Apryjasa i nie pozwolił, by chłopak zmarnował się. Kilku go zawiodło, pociągały ich uciechy życia, a nie futbol. Dlaczego wybił się Rząsa? - Był niesamowicie pracowity, zawsze z uwagą słuchał wszelkich rad, wskazówek - mówi o nim Sputo.
Teraz w piłkę gra już jego 12-letni wnuk Patryk, trenując u Arkadiusza Kubika w Bronowiance.
- Ale to jest inne pokolenie, mnie nie mieściło się w głowie, by opuścić trening - podkreśla nasz bohater.
Jako piłkarz grał m.in. w Wiśle, potem w Cracovii, wyjechał do niemieckiej III ligi. To stamtąd przywiózł materiały szkoleniowe - głównie filmy z nagranymi meczami, treningami. W swojej willi urządzał seanse wideo dla całej drużyny, nierzadko gościł młodych piłkarzy na kolacji. Żona prała stroje.
- Odnoszę wrażenie, że nasza drużyna nikogo w Cracovii nie interesowała - wspomina dziś Janusz Sputo. - Gdyby nie grono moich znajomych, sponsorów, to pewnie nie osiągnęlibyśmy żadnego sukcesu. Pamiętam, że jak wracaliśmy z Gdańska załatwionym przeze mnie samolotem, po zwycięskim rewanżu z Lechią w mistrzostwach Polski, to nikt w klubie na nas nie czekał.
Zawodnicy jeździli na zagraniczne turnieje, wypromowali się, ale ciężaru seniorskiej II ligi nie udźwignęli. Zostali rzuceni na głęboką wodę, bez należytego wsparcia bardziej doświadczonych graczy. Sputo widział problem, ale musiał się z nim zmagać w nierównej walce i wkrótce po rozpoczęciu ligowych rozgrywek, jesienią 1991 r., przestał być trenerem seniorów. Odszedł z Cracovii. - Byłem niewygodną osobą, bo nie owijałem w bawełnę, tylko mówiłem, jak jest - wspomina.
Dlaczego wyszło mu z młodzieżą, a w seniorskiej piłce jako trener właściwie nie zaistniał? - Trudno powiedzieć, choć uważam, że coś tam dobrego zrobiłem, pracując w Wieczystej czy Bronowiance - uważa.
Zawsze starał się traktować swych podopiecznych po partnersku. I dlatego do dziś ma świetny kontakt z wychowankami. - Żony i narzeczone chłopaków często mi dziękowały, że mają wspaniałych partnerów, niepijących, niepalących - mówi nie bez dumy. - To także moja zasługa.
JACEK ŻUKOWSKI
Za tydzień - Mirosław Kmieć, były trener m.in. Beskidu Andrychów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?