- Była Pani najlepiej punktującą zawodniczką Wisły w starciu z Basketem Gdynia na inaugurację sezonu. Pewnie nawet nie zakładała Pani przed meczem, że uda się zapisać na swoim koncie aż 19 oczek.
- Zakładałam trzydzieści. Albo czterdzieści, jak Pau Gasol przeciwko Francji (śmiech). A tak poważnie, to po prostu wychodzę na boisko i robię swoje. Jeśli mam pozycje rzutowe, to rzucam, nie waham się. Głupotą byłoby grać w zespole mistrza Polski i wahać się przy rzucie z czystej pozycji. Jestem taką zawodniczką, która wprawdzie gra na pozycji nr 4, ale potrafi też strzelać z obwodu. Dla mnie to zaszczyt być w takim zespole jak Wisła. Nie muszę jednak nikomu udowadniać, jaką jestem zawodniczką.
- To, że nie wahała się Pani wykorzystywać dogodnych okazji rzutowych, było ważne, bo niektóre wiślaczki czasem zbyt długo przeciągały akcję, szukając jeszcze lepiej ustawionej koleżanki.
- Staramy się grać zespołowo. Przy takich spotkaniach, jak z Basketem Gdynia, który jest ewidentnie słabszym zespołem, starałyśmy się popracować nad zgraniem i trochę pokombinować w akcjach ofensywnych. Spróbować nowych rzeczy, nowych rozwiązań. Dlatego, że nie możemy cały czas grać tylko na jedną czy dwie zawodniczki. Musimy rozłożyć te punkty na cały zespół i to będzie nasza droga do sukcesu.
- Czuje Pani, że ten sezon w Wiśle może się okazać przełomowy dla Pani kariery? Poprzedni, w Enerdze Toruń, zaczął się od problemów zdrowotnych. Leczyła Pani zakrzepicę żył.
- Tak, poprzedni sezon był dla mnie bardzo pechowy pod względem zdrowotnym. Byłam bardzo poważnie chora i później koncentrowałam się właściwie tylko na dokończeniu sezonu, a nie na tym, jak będą wyglądać moje statystyki. Ważne było to, żeby z organizmem było wszystko w porządku. Nie czuję, by obecny sezon miał być bardzo przełomowy. Za mną dopiero pierwszy mecz. Cieszę się jednak, że forma jest, bo przez te wszystkie problemy w poprzednim sezonie straciłam nieco pewności siebie. Ważne, że trener we mnie wierzy i ufa mi wystawiając do gry.
- Gdy przebywacie jednocześnie na parkiecie razem z Justyną Żurowską, to wymieniacie się nawzajem obowiązkami pod koszem? Obie teoretycznie najlepiej czujecie się na pozycji nr 4, a nie jako center.
- Jak gram razem z Justyną, to nawet jest łatwiej, bo nie ma takich sztywnych ograniczeń, jeśli chodzi o przypisanie do pozycji. Każda z nas może zarówno przymierzyć z półdystansu, jak i bić się pod koszem. Wymieniamy się - jeżeli ona walczy pod koszem, to ja wychodzę na obwód i odwrotnie. Nie ma problemu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?