Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Treningi Noworoczne Andrzeja Tureckiego. „Zapłacę więcej, tylko wyprzedź Pan ten autobus!”

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
1 stycznia 2013 r. Andrzej Turecki, jako sędzia Treningu Noworocznego, wita się z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim. W szaliku Cracovii nieżyjący już Maciej Madeja, z prawej Ireneusz Mierzejewski
1 stycznia 2013 r. Andrzej Turecki, jako sędzia Treningu Noworocznego, wita się z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim. W szaliku Cracovii nieżyjący już Maciej Madeja, z prawej Ireneusz Mierzejewski Andrzej Banas
Andrzej Turecki - legenda Cracovii, jej kapitan w ekstraklasie na początku lat 80. - od pół wieku uczestniczy w różnych rolach w Treningach Noworocznych. W środę 1 stycznia 2020 r. o godz. 12 też zjawi się na stadionie przy ul. Kałuży.

Pamięta pan swój pierwszy Trening Noworoczny?

Koniec lat 60., może początek 70. To jeszcze były czasy, w których my juniorzy udeptywaliśmy śnieg na liniach bocznych i na „szesnastkach”, robiąc obrys pola karnego. Tak „pi razy oko”, żeby mniej więcej przypominało to boisko. Wykorzystywano nas więc jako łopatki i tłuczki (śmiech). A kiedy pierwszy raz zagrałem w Treningu Noworocznym? Po tym, jak awansowałem - z czterema kolegami z juniorów - do pierwszej drużyny. Wskoczyliśmy chyba w czerwcu (1973 roku - przyp.), debiut miałem w meczu z Górnikiem Siersza. I już nie odpuściłem do ‘83 roku. A każdy Trening Noworoczny to była świętość.

Takie podejście chyba ogranicza sposób spędzania sylwestra. Wybierał pan zabawy w miejscach niedalekich, czy może takie, po których trzeba było rano gnać do Krakowa?

Nie, zazwyczaj na zabawę sylwestrową szedłem w Krakowie. Jak każdy tej nocy szalałem, bawiłem się. Używając też napojów z procentami, ale zawsze miałem w głowie, że muszę w południe być jako tako sprawny. Wiedziałem przecież, że spotkam się z zarządem, że będą też uściski z kibicami. No, nie wypadało, żeby po człowieku było widać, że w sylwestrową noc za bardzo poszalał.

Zwłaszcza że kiedy został pan kapitanem, to pełnił honory w imieniu Cracovii.

Tak. Było dla mnie wyróżnieniem, że przywitam się z prezydentem, że kopnę z nim piłkę na początek. A potem będę reprezentował drużynę, swoich kolegów w rozmowach przy stole na bankiecie. Wspaniałe chwile, w których trzeba było zachować trzeźwy umysł... Natomiast wracając do sylwestrów - dobrze pamiętam, jak raz się wybrałem do Zakopanego, na zaproszenie kuzynki...

Co się zdarzyło?

To był chyba 1975 rok. Pojechaliśmy z żoną, bawiliśmy się na Antałówce, noc była piękna. Ale powrót gorszy, śniegu napadało. O godzinie ósmej mieliśmy autobus, jednak z Zakopanego dojechaliśmy tylko do Nowego Targu. Tak się wlekł, że postanowiłem przesiąść się do taksówki. I to był dopiero koszmar.

Ze względu na warunki na drodze?
Wolna była jedna taksówka, więc do niej wsiedliśmy. Ale kierowca jechał cały czas za tym autobusem, z którego wysiedliśmy. W pewnym momencie mówię: „Zapłacę Panu więcej, tylko wyprzedź Pan ten autobus”. A on: „Nie, moja Baśka więcej nie wyciągnie”. Baśka znaczy się warszawa. I nie wyprzedził tego autobusu, nawet już w Krakowie. Szlag mnie mało w tej taksówce nie trafił... Ale na trening się nie spóźniłem.

Nie ma pan wrażenia, że Trening Noworoczny to takie wydarzenie - bodaj jedyne - które na nowym stadionie Cracovii straciło trochę swojego uroku, klimatu?

Przede wszystkim zmienia się pogoda. Teraz nie ma śniegu, nie ma tej zimowej scenerii. A na Treningach Noworocznych dawniej można się było nawet porzucać śnieżkami, było trochę zabawy. No, ale co? Pogoda się zmienia, życie też się zmienia. Kilkadziesiąt lat temu wyjście na Trening Noworoczny było dla ludzi pewnie czymś ciekawszym niż dzisiaj, mniej było możliwości, w latach 60. rzadko kto miał w kamienicy telewizor. A teraz trampkarze chodzą ze smartfonami.

Zahaczmy o lata 90., w której pełnił Pan w Cracovii różne role - kierownika drużyny, kierownika sekcji piłkarskiej, menedżera.

Parkingowego też mi dołożyli. I byłem jeszcze wiceprezesem GOW-u - czyli Grupy Osób Wspierających. Nazbierało mi się trochę tych funkcji. Jak wyjeżdżałem z domu rano, to wracałem wieczorem.

Brał Pan wtedy udział w organizacji Treningów Noworocznych?

To były takie czasy, że trzeba było pomagać klubowi swoimi układami. Jak załatwiłem prąd, to wyłączyli wodę, jak załatwiłem wodę, to gazu nie było. Był taki Trening Noworoczny, na który wynająłem dwa pokoje w hotelu Cracovia, bo inaczej zawodnicy nie mieliby możliwości przebrać się w cieple.

Pokój w hotelu jako szatnia?

Tak. A rok wcześniej na Oleandrach w hotelu studenckim.

To kawał drogi na stadion.

Bez przesady. Poza tym nie pozwolę na to, żeby zawodnicy przebierali się w zimnej szatni, w pomieszczeniu, w którym nie można spokojnie posiedzieć, napić się ciepłej herbaty. Ale po latach podziwiam chłopaków, że nikt nawet nie mruknął. Każdy wiedział, jakie mamy możliwości. Nie było mowy, żeby przenieść trening na inne boisko, bo kibice szli zgodnie z tradycją na dwunastą na stadion przy Kałuży. Trening musiał się odbyć wtedy i właśnie tam - i się odbywał.

A pan pojawiał się na nim także wtedy, gdy zamieszkał w Stanach Zjednoczonych. Kiedy przylatywał pan na święta do Polski, wracał do Ameryki już po Nowym Roku.

To prawda. A jak była możliwość wyrwania się do Polski nie tylko na święta Bożego Narodzenia, to z chęcią to robiłem. Przy okazji - a może przede wszystkim - planując też zobaczyć jakiś mecz Cracovii.

Na Treningu Noworocznym w 2013 roku wystąpił Pan w roli sędziego. Duże było to dla pana wydarzenie?

Większym było dla mojego przyjaciela Irka Mierzejewskiego, wiernego sympatyka Cracovii. Tak samo jak ja, był sędzią. I kiedyś jak siedzieliśmy przy piwku, Irek rzucił: „Łopatka, a co to by było, gdybym poprowadził Trening Noworoczny?”. Szybko ruszyłem temat, zadzwoniłem do nieżyjącego już Maćka Madei, zaproponowałem: „Irek i ja posędziujemy Trening Noworoczny”. Bardzo mu się ten pomysł spodobał. I tak się stało. Irek sędziował pierwszą, ja drugą połowę. Dla niego było to spełnienie marzenia.

Nawet nie wypada mi pytać, czy na Trening Noworoczny 2020 się Pan wybiera.

No pewnie, że tak!

A czego życzyłby Pan Cracovii w 2020 roku?

Stabilizacji. I wzmocnienia w newralgicznej, moim zdaniem, linii pomocy. W przegranych niedawno meczach z ŁKS-em i Koroną zabrakło nam reżysera, widać było wielką dziurę. Chciałbym oglądać taką Cracovię, jak na przykład w drugiej połowie meczu ze Śląskiem. I trzeba przyznać, że za to, jak nasz trener w ostatnim czasie potrafił poukładać zespół, to przed nim czapki z głów. A taki układ w tabeli, jaki teraz jest, biorę w ciemno na zakończenie sezonu.

Cracovia. Żony, partnerki, dziewczyny piłkarzy. Oto one! [ZDJĘCIA]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Treningi Noworoczne Andrzeja Tureckiego. „Zapłacę więcej, tylko wyprzedź Pan ten autobus!” - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski