Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudni, ale mądrzy

Redakcja
Mamy ostry deficyt mądrości w życiu publicznym. Nie mogę znaleźć rozsądnego uzasadnienia tej posuchy. Indywidualnie jesteśmy erudytami, czytamy więcej niż wielu ludzi na Zachodzie, rozmawiamy o sprawach filozofii, etyki, zasad moralnych, życia duchowego. Wielu z nas ma gruntowne wykształcenie. Ludzie, którzy 20-30 lat przeżyli w PRL, zachowali swoistą, przebiegłą inteligencję, która wówczas tworzyła mikrostrefy wolności i budowała wartości poza oficjalnymi nakazami. W skrócie: jesteśmy OK.

Tadeusz Jacewicz: Z bliska

Kiedy jednak przychodzi do działań publicznych, zaczyna się horror. Mądrzy głupieją, głupi idiocieją, idioci nabierają pewności siebie i dobrego samopoczucia. Zgroza ogarnia, kiedy działacze, co to "umią" i "rozumią", obsobaczają prezesa banku centralnego, który, kiedy mówi gdzieś w Waszyngtonie czy Londynie, sala słucha go w skupieniu, a potem oklaskuje. Cokolwiek jest za oknem, w ważnych gmachach panuje pogoda dla matołów.
Nie budzi więc zdziwienia nasze łaknienie mądrości z zewnątrz. Mamy kilka ulubionych autorytetów zagranicznych. Niektórzy to osobnicy, którzy swoją wielkość wmówili sobie - i nam. Inni są rzeczywiście ludźmi mądrymi, doświadczonymi oraz sprzyjającymi Polsce. Do nich zaliczam Neila Aschersona, brytyjskiego dziennikarza i pisarza. Trzeba go (i innych) uważnie słuchać. Trzeba też jednak wiedzieć swoje.
Ascherson powiedział niedawno, że jego pierwsze przykazanie dla rządu polskiego w polityce europejskiej jest "Bądźcie trudni". Wybitny Brytyjczyk dodaje: "Jeśli Polska nie będzie sprawiała trudności, to ludzie o niej zapomną. Nigdy nie przyjmujcie roli potulnego chłopca i nie bądźcie przewidywalni… Polska nigdy nie powinna pozwolić, by ją traktowano z góry. To jest duży kraj, który ma prawo odgrywać ważną rolę w Europie. Te wpływy musicie sobie wywalczyć, więc moja rada brzmi: bądźcie trudni".
Nie wątpię, że te rady będą u nas oklaskiwane na stojąco. Uwielbiamy wentylować swoje kompleksy, a łatwiej to robić "będąc trudnym". Najlepiej zrobić w Brukseli jakąś dziwną wystawę lub zaatakować ekspozycję, którą przygotował ktoś inny. Trzeba protestować, łamać konwenanse, krzyczeć wtedy, kiedy wszyscy mówią szeptem, biegać po brukselskich korytarzach z wypiekami na spoconej twarzy. Naszym hasłem jest nie dać sobie dmuchać w kaszę. Problem tylko z tym, że często nie mamy kaszy, a niekiedy nawet miski na nią.
Żeby być trudnym, trzeba być najpierw mądrym. Pani Margaret Thatcher była dla Brukseli bardzo trudna na przełomie lat 70. i 80. Wtedy było jednak zupełnie inaczej. Dopiero krystalizowały się różne mechanizmy małej, bo tylko dziewięciopaństwowej EWG (Europejska Współpraca Gospodarcza, przypomnę młodzieży). W. Brytania chciała być w środku organizacji, ale jednocześnie pozostać na zewnątrz. Brytyjska premier miała własne koncepcje modelowe, prezydent Francji i kanclerz RFN też. Łatwo było być trudnym, bo to oni decydowali o losach Europy i, w pośredni sposób, o losach świata.
Teraz jest inaczej. Prawo weta ma każdy najmniejszy kraik członkowski Unii, ale nie wystarczy mówić "nie", żeby być ważnym, słuchanym i cenionym. Upieranie się przy swoim jest skuteczne, jeśli znajdzie się słuchaczy i zwolenników u innych. Im więcej ich będzie, tym skuteczniej zagramy. Możemy być trudni w sposób budzący nie złość i pogardliwe komentarze, tylko zainteresowanie i, niechętny być może, ale szacunek. Krzyczeć "nie" jest najłatwiej. Trudniej jednak spowodować, żeby ktoś tych krzyków słuchał. A najtrudniej jest zapewnić, żeby ktoś te nasze krzyki rozumiał i popierał.
Mam własny model naszego działania w Unii Europejskiej, który można zresztą rozciągnąć na resztę świata. Jest to model, którego granice wyznaczają pojęcia rozsądku, odpowiedzialności, mądrości i rozwagi, a siłą napędową jest solidarność. Solidarność powinna być polską marką narodową. Mamy do tego pojęcia historyczne prawo, dobrze się kojarzy, wiele znaczy. Tchnie kompromisem i spokojem w świecie konfliktu, walki i zła. Nie powinniśmy być trudni mówiąc "nie". Powinniśmy mówić "tak, ale". Inaczej będziemy "pain in the ass" (delikatnie przetłumaczę to na ból w szyi). Nikt takiego bólu nie lubi, każdy robi wszystko, żeby się go pozbyć.
Po to, żeby być mądrze trudnym, trzeba dużo wiedzieć i jeszcze więcej chcieć. Naszym nieszczęściem jest słabość zaplecza intelektualnego polityki. Nie chodzi o to, że nie mamy mądrych ludzi. Ci znajdą się, chociaż nie notuję przesadnego urodzaju. Tylko, że nie ma na nich popytu. Durniów mądrzy męczą, dlatego starannie ich unikają. Takiej posuchy umysłowej w tzw. kręgach oficjalnych jeszcze nie pamiętam.
Nie musi tak być wiecznie. Drużynę piłkarską, jak są pieniądze, można zbudować w rok, ściąganie mądrych ludzi do współpracy z władzami zajmie jeszcze mniej czasu. Musi być jednak czytelny, jasny sygnał: potrzebujemy was, chcemy z waszej wiedzy korzystać. Wtedy pojawią się koncepcje i pomysły, nagle znajdą się ludzie, którzy w zachodnich mediach zaczną opowiadać o naszej wizji Europy. Będą słuchani i cytowani. Prezydent, premier, ministrowie zaczną mówić zgrabnymi intelektualnie i ważkimi politycznie frazami. Nie będzie improwizowanego dukania lub strzelania z biodra. Urośnie rynek na polskie pomysły i koncepcje. Opinie publiczne i establishment polityczny Europy zacznie ich oczekiwać. Z niepokojem, być może, ale przede wszystkim z zainteresowaniem.
Bądźmy trudni tak, jak trudny jest odbiór IX Symfonii. Kiedy jednak ktoś się do niej już przekona, nie będzie chciał słuchać disco polo. A więcej załatwi się z tymi z filharmonii niż z bywalcami dyskotek w remizie straży pożarnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski