Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudniej utrzymać stadion z protestem

Piotr Tymczak
Utrzymanie stadionu Wisły kosztuje podatników 2 mln zł
Utrzymanie stadionu Wisły kosztuje podatników 2 mln zł Wojciech Matusik
Kontrowersje. Minęło prawie pół roku, a biura, pomieszczenia na restauracje i place parkingowe obiektu przy ul. Reymonta nadal stoją puste

Zarząd Infrastruktury Sportowej od początku tego roku przejął opiekę nad stadionem Wisły przy ul. Reymonta. Miał znaleźć kontrahentów na wynajem biur, prowadzenie w obiekcie restauracji, operatora parkingów. Minęło prawie pół roku i nie ma żadnego efektu.

Samochody i autokary w ciągu tygodnia zapychają każdy wolny skrawek terenu wokół Błoń, a wokół stadionu wolne miejsca parkingowe świecą pustkami. Nadal puste są pomieszczenia biurowe pod trybuną wschodnią (od strony parku Jordana). Nie wynajęto też powierzchni pod restauracje.

Tymczasem roczny koszt utrzymania stadionu szacowany jest na ok. 5 mln zł. Z tego 3 mln zł ZIS ma w związku z umową z Wisłą, która od początku tego roku wynajmuje tylko część powierzchni biurowych i cały stadion, ale na dzień meczów. Na pokrycie kosztów obiektu trzeba jeszcze znaleźć ok. 2 mln zł. Nadal ich źródłem są pieniądze podatników. A miało być inaczej.

Fiaskiem skończyły się jednak dotychczasowe poszukiwania przez ZIS zewnętrznej firmy, która zostałaby operatorem komercyjnym stadionu i odpowiadała za koszty. ZIS bierze też pod uwagę wynajęcie zewnętrznym partnerom restauracji czy parkingów. To by jednak zablokowało możliwość oddania obiektu za określoną opłatą jednemu operatorowi, a to urzędnicy uważają za najlepsze rozwiązanie.

- Prowadzimy rozmowy z różnymi firmami zainteresowanymi zostaniem operatorem. Dużym problemem jest jednak to, że wiosną na trybunach zaczęło zasiadać znacznie mniej kibiców - przyznaje Krzysztof Kowal, dyrektor ZIS.

Negocjacjom nie służy konflikt, jaki wywiązał się między Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków i władzami piłkarskiej Wisły SA. Rozpoczął się on po tym, jak po rzuceniu rac podczas derbów z Cracovią, pod koniec lutego, zamknięto jedną z trybun. W odpowiedzi podczas kolejnego meczu z Ruchem Chorzów stadion i przebywający na nim kibice zostali ostrzelani racami z okolic tego obiektu. Interweniowała policja.

Po tym wydarzeniu piłkarska Wisła SA wydała zakazy stadionowe dla ponad 400 osób. SKWK rozpoczęło protest i apelowało do nieprzychodzenia na mecze, dopóki zakazy nie zostaną odwieszone i z klubu nie odejdzie prezes Jacek Bednarz. W efekcie protestu średnia frekwencja z ok. 15 tys. widzów spadła do ok. 5 tys. osób na mecz. To odstraszyło kandydatów na operatora stadionu.

Ich kalkulacja jest prosta, lepiej rozpocząć działalność, kiedy na stadionie znów zacznie się pojawiać co najmniej po kilkanaście tysięcy widzów i będzie można liczyć na większe dochody. Do tego nie będzie zagrożenia, że przykładowo restauracja zostanie ostrzelana racami.

Wiosną ZIS prowadził zaawansowane negocjacje z firmą Trias EE (obecnie Trias VES), która chciała zostać operatorem stadionu. Pod koniec kwietnia ZIS poinformował, że nie doszło do porozumienia. Teraz Trias VES jest zainteresowany powrotem do rozmów.

- Liczymy na to, że tym razem dojdziemy do porozumienia, a wcześniej klub wyjaśni wszelkie sprawy z kibicami. W obecnej sytuacji dużo trudniej jest planować zarobki i ryzyko finansowe związane z prowadzeniem stadionu - przyznaje Maciej Cłapiński, prezes Trias VES.

Nic jednak nie wskazuje na zażegnanie wiślackiego konfliktu. Od nowego sezonu piłkarskiego (startuje 19-20 lipca) zakazy stadionowe będą cofnięte. SKWK deklaruje powrót fanów na stadion, ale pod warunkiem dymisji prezesa Bednarza. Ten do dymisji nie zamierza się podawać i czuje wsparcie właściciela klubu Bogusława Cupiała oraz rady nadzorczej.

Prezes Bednarz ma przekonanie, że stanowcze "nie" chuligaństwu na stadionie było właściwą drogą, z której nie można się wycofać. Zaznacza, że odkąd na trybunach nie pojawią się protestujący fani, na stadionie nie doszło do żadnych ekscesów, łamania regulaminu.

- Nie było ksenofobii, rasistowskich zachowań, wulgarnych przyśpiewek. Jeśli to odpowiadało kilku tysiącom ludzi, którzy przychodzili na mecze, to wierzę, że może być ich więcej. Stanie się tak pod warunkiem, jeśli znów nie trzeba będzie się wstydzić, że ktoś na trybunach propaguje treści antysemickie, nawołuje do nienawiści - mówi prezes Bednarz.

Jego zdaniem na wiosenny spadek frekwencji znaczny wpływ miały przede wszystkim kiepskie wyniki piłkarskiej drużyny. Bednarz liczy, że jeżeli w nowym sezonie wróci dobra gra i zwycięstwa, to trybuny bardziej wypełnią się kibicami, zwiększą się dochody, bez zagrożenia płacenia kar za chuligańskie wybryki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski