Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trudno skończyć ten dziennik

Redakcja
Ostatnia stacja Macieja Malickiego Foto © Beata Obarska
Ostatnia stacja Macieja Malickiego Foto © Beata Obarska
Maciej Malicki zdaje się nieustannie być w drodze. Ot, choćby dziś, gdy rozmawiamy - przebył drogę do Krakowa. A propos, jak minęła podróż?

Ostatnia stacja Macieja Malickiego Foto © Beata Obarska

Z MACIEJEM MALICKIM, pisarzem, autorem książki "Ostatnia" o podróżach, zmęczeniu materiału i wściekłości rozmawia Marcin Wilk

- No cóż. Było szalenie miło. Pociąg był pusty i punktualny. Lubię tę trasę. Zawsze, gdy tu jadę, siadam z lewej strony, a gdy wracam - z prawej. Chcę mieć określone widoki. Często się udaje - tak jak teraz. Poza tym lubię te wszystkie atrakcje po drodze. Na przykład Krzeszowice z zabytkowymi lokomotywami i parowozami (których niestety już nie ma), kopalnię Mysłowice... Gdy wysiadam w Krakowie, sprawdzam pociągi powrotne. Tak było i tym razem. Następnie poszedłem do Księgarni Hiszpańskiej, potem byłem w Zwisie... To się odbywa w zasadzie zawsze według podobnego scenariusza. Tym razem stało się to po raz co najmniej siedemnasty...
Ano właśnie. Cieszy mnie ta "podróżna" narracja na początku, bo ona doskonale współgra z tym, co dostajemy chociażby w "Ostatniej". Swoją drogą, zastanawiam się, czy ten sposób pisania wymaga przygotowywania uprzednio wielu notatek?
- Nigdy nie robię notatek - z małymi wyjątkami; kiedy ujrzę na przykład charakterystyczny napis, który ma błąd albo przecinek w szczególnym miejscu. Wtedy zapisuję, żeby nie przekłamać szczegółu, który mógłby mi umknąć. W "Ostatniej" pojawia się opis trasy po Polsce z Marcinem Świetlickim i Irkiem Grinem. Od tego w zasadzie zacząłem. Siadłem nad tym po pół roku od chwili zakończenia naszej podróży. Opisałem to, co zapamiętałem. Dla mnie to zresztą jest najważniejszą cezurą: opisać to, co zapamiętuję. Kiedyś, gdy porządkowałem swoje archiwum i kiedy pojawił się mój pierwszy komputer - a trzeba wiedzieć, że piszę od ponad pięćdziesięciu lat - przepisywałem te różne notatki i na głos się zastanawiałem: "Po co ja to właściwie zatrzymywałem?". Dokonywałem wtedy siłą rzeczy selekcji. Musiałem. Po dziś dzień uważam to za dobrą metodę. Tak w życiu, jak i w pisaniu.
To bardzo interesujące. Zwłaszcza, że gdy czytam "Ostatnią", mam wrażenie, że to rodzaj tekstu bardzo dopracowanego w swoim, że tak powiem, niedopracowaniu.
- Pana sugestia brzmi tak, jakbym mocno nad tym kombinował. Jeśli tak, to muszę w tym momencie zaprotestować! Całe życie w gruncie rzeczy piszę jedną książkę - rodzaj dziennika bez chronologii, bez dat, z przewijającymi się historiami. Nie panuję nad tym wszystkim, proszę mi uwierzyć. To nie jest żadna robota. Piszę, nie czytam, puszczam... "Ostatnią" przeczytałem drugi raz dopiero wtedy, kiedy zacząłem pracować nad tekstem z redaktorem, znakomitym zresztą Filipem Modrzejewskim. Gdy pokazywał mi tekst, dziwiłem się w podobny sposób jak wielokrotnie wcześniej: "To ja to napisałem?"... To całe moje pisanie bierze z wielkiej pasji zapisywania. W książce pojawia się też bardzo istotny dla mnie moment przyjemności pisania. Bo tu chodzi przecież o pisanie, pisanie, pisanie...
...bez końca. Doskonale to rozumiem. Ale z drugiej strony kiedyś przecież trzeba zdecydować, że to jest ta kolejna książka: "Tu kończę, koniec kropka", prawda?
- To też nie jest zaplanowane. Czasami decyduje o tym zmęczenie materiału. Czasami po prostu nie chce się wracać do rzeczy, które bolą i doskwierają. Takich rzeczy wcale nie jest mało. Mówi się wtedy: "Już dosyć! Koniec! Źle mi to robi, źle się z tym czuję". Ale nigdy nie układam konceptu, ani nie planuję. Równie dobrze mogłoby być siedem, a równie dobrze - trzysta osiemdziesiąt jeden opowieści. Bardzo lubię swoje zdanie: "Trudno skończyć ten dziennik".
Bo w istocie trudno. Ale w końcu gdy pojawi się ta kropka, to następuje zmiana. Wyobrażam też sobie, że działa ona też terapeutycznie?
- Naturalnie! Dowodem na to jest choćby moja wyprowadzka z Mikołowa. Tej jesieni zmieniam miejsce...
Ach. No tak...
- To wszystko musiało się tak stać. Trochę z bólu, trochę z żalu, że sam zawiodłem, że miejsce mnie zawiodło, że wiązałem z tym idealistyczne odczucia... "Ostatnia" napisała się właśnie z tego względu.
Muszę przyznać, że nie daje się tego odczuć na początku. "Ostatnia" jest napisana tak, jakby wściekłość narastała z czasem...
- Dlatego też zresztą musiałem w końcu przerwać to, żeby ta wściekłość się nie pokazała w pełni. Nie chciałem jej ujawniać także przez wdzięczność za to, co mi to miejsce dało przez te trzy lata. W końcu przecież zostawiłem tam kawał serca.
Swoją drogą, wielu czytelników będzie czytało "Ostatnią" nie tylko jako dziennik intymny, ale również jako portret środowiska literackiego - także poprzez fakt pojawienia się tam Marcina Świetlickiego, Moniki Sznajderman i wielu, wielu innych...
- Siłą rzeczy musiało się tak zdarzyć, zwłaszcza że ta książka odnosi się do konkretnego środowiska katowicko-mikołowsko-śląskiego. Wiadomo, kto to jest Biały (Krzysztof Siwczyk), kto to jest Pomost (Maciej Melecki) - zresztą moi bardzo bliscy i serdeczni koledzy, którzy mnie do Mikołowa ściągnęli. Pierwszy raz się tam zjawiłem w 2001 albo 2002 roku. Byłem pod wrażeniem tego miejsca. Początki były więc entuzjastyczne, ale potem zaczęło się coś sypać. Stąd to wszystko. Ale...
- Nie ma o czym gadać?
- Nie ma! Było, minęło. Czas ruszyć z miejsca dalej.
MACIEJ MALICKI
Urodził się w 1945 roku. Debiutował we wczesnych latach 70. w "Odrze" (poezja) i "nowym wyrazie" (proza). Po dłuższej prezerwie w publikowaniu wrócił na łamy po 30 latach. Drukował w "Akcencie", "Dzienniku Portowym" i "Tyglu Kultury". Jest autorem książek "60% słów", "Saga Ludu", "Wszystko jest", "Takie tam", "Kogo nie znam" oraz opublikowanej przez oficynę Czarne kilka dni temu opowieści "Ostatnia (sto czternaście opowiadań o tym samym)".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski