Zobaczmy, jak to działa na przykładzie Francji. Jakieś półtora miliarda euro miały kosztować dwa kolosy: okręty wojenne typu mistral. Cud nowoczesnej techniki. Przystosowane do transportu helikopterów i czołgów są pomyślane na siedziby sztabów dowódczych. Francja buduje je dla rosyjskiej armii zgodnie z umową z 2011 roku. Ucieszyło to niezmiernie gen. Władimira Wysockiego.
Szef Marynarki Wojennej Rosji wyznał: „Mistrale pozwolą zrobić w 40 minut to, co zajęło flocie czarnomorskiej 26 godzin”. Porównanie dotyczyło wojny z Gruzją. Przed kontraktem na mistrale ostrzegały Francję kraje Europy Wschodniej. Bezskutecznie. Bo Kreml płaci w terminie, a politycy chwalą się miejscami pracy dla stoczni. Za kilka miesięcy pierwszy z okrętów będzie ukończony, bo już jest gotów w 80 proc.
Kilka dni temu francuski minister spraw zagranicznych bąknął, że teraz transakcja może zostać anulowana. W telewizji się zwierzył. Bo tak się robi politykę: rzuca się gawiedzi tzw. pomysł i czeka, testując reakcję. To jest, proszę Państwa, demokracja telewizyjna.
Przez Francję przeszedł lament. Jakże to? Ponad tysiąc pracowników na bruk? Z czego zwrócić Moskwie zaliczki i zapłacić kary umowne? I co zrobić z tymi tonami żelastwa? Chętnych na zakup brak, bo rzadko kogo stać na takie cacka. Marynarce francuskiej – mają już 3 mistrale – przydałby się czwarty, ale pieniędzy brak. W dodatku okręty dopasowano już do rosyjskich norm i klimatu. Zainstalowano wyrafinowane systemy odladzania, pomieszczenia dla helikopterów o rosyjskich gabarytach. A teraz tak? Z ręką w nocniku?
W stoczniach Saint-Na-zaire zapanował strach. Prasa ten strach relacjonuje, a w przyszłym tygodniu wybory samorządowe, strategiczne dla rządzącej partii, za dwa miesiące eurowybory. I co taki prezydent Hollande ma zrobić?
W dodatku różnej maści geostratedzy stracili okazję, by milczeć. I mówią, że Zachód się myli co do wroga; że wcale nie Putin, tylko krzepnący demograficzną siłą fanatyczny islam jest prawdziwym zagrożeniem; że rywalem do hegemonii militarnej, gospodarczej i kulturalnej (!) są Chiny, a Rosja – cywilizacyjnie Europie bliższa – powinna być sojusznikiem w globalnej grze.
Tylko dziwnym trafem tym analitykom umyka fakt, że Putin żadnej szansy na takie rozłożenie światowych koalicji nie dał. Że Czeczenię utopił w krwi, Gruzję najechał i podzielił, że żadnych standardów w walce z opozycją nie przestrzega.
Zastanawiam się, czy demokracja telewizyjna jest jeszcze demokracją.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?