Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trwa niemoc Brazylijczyków

Redakcja
Olimpijska niemoc brazylijskich piłkarzy trwa. Choć wydawało się to niemożliwe, po raz kolejny brazylijska reprezentacja wraca do domu bez złotego medalu igrzysk olimpijskich. A trener Mano Menezes chyba może pakować manatki.

PIŁKA NOŻNA. W olimpijskim finale na Wembley Meksykanie wymodlili zwycięstwo

Na wypełnionym 86 tysiącami kibiców stadionie Wembley już w 26 sekundzie brazylijskiego bramkarza pokonał Oribe Peralta. To był jego drugi kontakt z piłką - pierwszy nastąpił tuż przed rozpoczęciem meczu, gdy piłkarz meksykańskiego klubu Santos Laguna ją pocałował. W tym czasie jego partner z ataku Marco Fabian padł na kolana i patrząc w niebo żarliwie się modlił.

- Marzyłem o tej chwili. To jest taka rzecz, której nie możesz dostać codziennie - mówił Peralta.

Brazylijczycy sprawiali wrażenie uśpionych i nawet gol Meksykanów w pierwszej połowie nie zrobił na nich wrażenia. Kompletnie bezproduktywny był Neymar, który aspirował do miana największej gwiazdy olimpijskiego turnieju, ale zupełnie tego nie potwierdził. Jeśli ten niezwykle utalentowany piłkarz nie zdecyduje się w końcu na transfer do silnego europejskiego klubu, może nie zrobić wielkiej kariery. Tymczasem prezydent Santosu, w którym występuje Neymar, ogłosił kilka dni temu, że dla niego "jest to piłkarz bezcenny, którego nigdy nie sprzeda"...

W finale Neymarowi szybko zaczęły puszczać nerwy. W pierwszej połowie kilkakrotnie wdawał się w małe przepychanki z rywalami. Jego frustrację powiększał zapewne fakt, że mimo kilku niezłych okazji nie mógł trafić w bramkę. Brazylijczykom brakowało tego, co mieli Meksykanie - dokładności. - W finale takiej imprezy decydują detale - mówił Neymar w strefie mieszanej. Oblegany przez dziennikarzy brazylijski gwiazdor nie ukrywał smutku. - Nie tak miał wyglądać ten dzień. Mieliśmy świętować złoto - dodawał.

Menezes do Londynu przywiózł kilka wielkich gwiazd, a mecz finałowy mogła mu uratować jedna z nich - Hulk. Początkowo znalazł się na ławce rezerwowych, ale już po półgodzinie gry Menezes uznał, że nie ma na co czekać. Napastnik FC Porto zaraz po wejściu stworzył najgroźniejszą sytuację Brazylijczyków w pierwszej połowie, a w drugiej zdobył gola. Było już jednak za późno, bo stało się to w 90 minucie gry, a kwadrans wcześniej Peralta strzałem głową podwyższył na 2:0.

- Sami pomagaliśmy im w grze - mówił brazylijski napastnik Oscar. - Jestem bardzo rozczarowany brakiem złota, ale z drugiej strony przecież niewielu jest ludzi na świecie, którzy mogą pochwalić się olimpijskim medalem.

To myślenie obce jest brazylijskim fanom, którzy nie ukrywają, że brak złota olimpijskiego w kraju, który nie ma sobie równych w dostarczaniu światu najbardziej utalentowanych piłkarzy, jest ujmą na honorze. I być może brazylijscy piłkarze spełniliby te nadzieje, gdyby w trakcie pobytu w Londynie nie zajmowali się głównie swoimi nowymi kontraktami. Tuż przed finałem umowę z Paris Saint-Germain podpisał Lucas Moura, a Hulk już piętnaście minut po przegranym meczu z Meksykiem ogłosił, że chciałby zmienić klub i trafić do ligi angielskiej.

Meksyk - Brazylia 2:1 (1:0)

Bramki: Peralta 1, 75 - Hulk 90.

Meksyk: Corona - Israel Jimenez I (81, Vidrio I), Salcido, Mier, Chavez - Herrera, Aquino (57, Ponce), Reyes I, Enriquez - Fabian, Peralta (86, Raul Jimenez). Trener: Luis Fernando Tena.

Brazylia: Gabriel - Rafael da Silva (85, Lucas Moura), Thiago Silva, Juan, Marcelo I - Sandro (71, Pato), Romulo, Alex (32, Hulk) - Leandro Damiao I, Oscar, Neymar. Trener: Mano Menezes.

Paweł Hochstim, Londyn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski