Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trwa wielkie suszenie

Redakcja
Boisko przy bloku nr 33 w czasie ulewy zostało zalane w całości. Dziś jeszcze o deszczu przypominają widoczne na nim kałuże. FOT. MACIEJ HOŁUJ
Boisko przy bloku nr 33 w czasie ulewy zostało zalane w całości. Dziś jeszcze o deszczu przypominają widoczne na nim kałuże. FOT. MACIEJ HOŁUJ
Zapach unoszący się w piwnicach bloku nr 33 na osiedlu nie pozostawia wątpliwości co do tego, że kilka dni temu stała w nich woda. To skutek ulewy, jaka przeszła nad Myślenicami we wtorek 23 czerwca.

Boisko przy bloku nr 33 w czasie ulewy zostało zalane w całości. Dziś jeszcze o deszczu przypominają widoczne na nim kałuże. FOT. MACIEJ HOŁUJ

INTERWENCJA. Mieszkańcy os. Tysiąclecia w Myślenicach wciąż walczą ze skutkami ubiegłotygodniowej ulewy.

Wcześniej - o czym mówią mieszkańcy - choć miały miejsce podobne nawałnice, woda nigdy nie poczyniła w ich bloku takiego spustoszenia jak teraz, bo nawet jeśli dostała się do piwnic, była jej odrobina, w porównaniu z tym, z czym mieli do czynienia ostatnio. W części piwnic woda sięgała półtora metra. Tak wysoki poziom uniemożliwił jakiekolwiek próby ratowania tego, co mieli zgromadzone w piwnicach, a co zostało zalane.
Wcześniej musiał zostać odcięty dopływ prądu, co uczynili wezwani na miejsce energetycy. W ruch poszły wiadra i to nimi usuwano wodę do czasu, aż na miejsce przyjechała straż pożarna i przez godzinę wypompowywała wodę. Resztki wody, mułu i błota naniesionego do piwnic przez wodę wynosili już sami mieszkańcy. Później na śmietnik trafiło wszystko to, co zostało zniszczone przez wodę, m.in. pralka, lodówka, wiertarki, przetwory. - Do dziś suszę na balkonie zimowe ubrania i buty, które przechowywałam w piwnicy. Zapach jednak jest taki, że jak sądzę, nie będą się nadawały do użytku - mówi jedna z mieszkanek.
Same piwnice jeszcze do teraz suszone są z pomocą grzejników i dmuchaw. Ponieważ wszystkie te urządzenia działają na prąd, a podpięte są za pomocą tzw. przedłużaczy, mieszkańcy regularnie schodzą do piwnicy sprawdzić czy wszystko działa jak powinno. Pytają przy tej okazji, dlaczego o czynność osuszania muszą martwic się sami, a nie zajmie się nią "Zorza", wszak następstwem utrzymującej się wilgoci może okazać się grzyb jaki urośnie na ścianach. - Po tym jak zadzwoniła do mnie jedna z lokatorek z pytaniem, czy nie da się załatwić jakiejś dmuchawy, próbowałem to zrobić, okazało się jednak, że straż pożarna taką nie dysponuje. Nie należy też oczekiwać, aby spółdzielnia zakupiła kosztowną przecież dmuchawę, na ten jeden raz - mówi Jerzy Ulman, wiceprezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej "Zorza". - Poza otwarciem okien, co zresztą uczyniliśmy, nie jesteśmy w stanie nic więcej zrobić. Wietrzymy pomieszczenia i z tego, co obserwuję wszystko wraca do normy. Poziom wilgoci w piwnicach zmniejsza się, ale tempo, z jakim to następuje zależy od wilgotności powietrza na zewnątrz pomieszczeń, a ta przy padających codziennie deszczach jest wysoka.
Jeden z mężczyzn, kiedy jeszcze woda napierała na blok, zdecydował o wykopaniu rowu, który miał odprowadzać ją w inną stronę. Do dziś przy bloku widać jego pozostałości. Szukając przyczyn tego, że woda wdarła się do piwnic mieszkańcy zarówno tego bloku, jak i sąsiadujących z nim, wskazują na nie dość głęboki i szeroki, a co więcej - jak twierdzą - od dawna nieoczyszczany - rów biegnący wzdłuż Góry Plebańskiej i dalej wzdłuż drogi w bezpośrednim sąsiedztwie bloku.
Część z nich tłumaczy to tym, że na stoku góry w ciągu ostatnich lat wybudowano kilka domów, co mogło zmienić bieg wody i spowodować, że nie rozlewa się ona szerzej, a spływa węższym strumieniem, który skierowany jest wprost na ich blok. Jeszcze inni dostrzegają poprawiony już po szkodzie, feler w postaci okna, przez które woda dostała się do piwnic. Znajdujące się w pomieszczeniu węzła cieplnego okno było - jak dowodzą - przysłonięte dyktą. Tłumaczą, że gdyby zamiast niej była tam szyba, woda nawet jeśli wdarłaby się do piwnicy nie przybrałaby tak szybko.
- Nie wiem kto, i dlaczego zdecydował o takim a nie innym sposobie odwodnienia tej części Góry Plebańskiej. To rozwiązanie jest - moim zdaniem - karygodne. Rów nie dość, że płytki, a na dodatek nieoczyszczony, kończy się w bardzo niefortunnym miejscu, bo zaraz przy boisku, co powoduje, że na tym, jedynym tego rodzaju obiekcie w okolicy, powszechnie dostępnym dla dzieci i młodzieży, nawet po niewielkich opadach stoją duże kałuże - mówi anonimowo jedna z osób mieszkających z sąsiedztwie osiedla.
Także zarząd "Zorzy" zdaje się dostrzegł niedociągnięcia w tym względzie, skoro, nazajutrz po ulewie wystąpił do gminy z wnioskiem o pogłębienie, poszerzenie i utwardzenie rowu odwadniającego. - Rów leży w pasie drogowym, który to razem z biegnącą obok drogą stanowi mienie gminy. Dlatego też właśnie do gminy należy wykonanie rowu odwadniającego zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie normami oraz sztuką budowlaną - mówi Jerzy Ulman, dodając jednocześnie, że jego zdaniem nie należy obarczać winą samorządu gminny za to, co się stało ostatnio, bowiem nawet najlepiej przygotowany rów nie spełniłby swojej roli przy tak ekstremalnych warunkach pogodowych.
Katarzyna Hołuj
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski