Polska - Litwa 2:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Spalvis 44, 1:1 Milik 59, 2:1 Lewandowski 79 karny.
Polska: Boruc (46 Szczęsny) - Piszczek (76 Żyro), Wilusz, Glik, Wojtkowiak - Grosicki (71 Olkowski), Krychowiak (71 Mączyński), Klich (71 Linetty), Rybus (71 Sobota) - Milik, Lewandowski.
Litwa: Arlauskis - Vaitkunas, Kijanskas, Freidgeimas, Andriuskevicius - Cernych (85 Radavicius), Vicius (68 Kuklys), Żulpa, Chvedukas (89 Stankevicius), Mikoliunas (55 Luksa) - Spalvis (82 Beniusis).
Sędziował: Minoru Tojo (Japonia). Żółte kartki: Spalvis, Chvedukas, Arlauskis. Widzów: 33 074.
Za każdym razem, kiedy wydaje się, że reprezentacja Polski nie może zagrać gorzej, okazuje się, że... potrafi nas czymś zaskoczyć. Wczoraj piłkarze Adama Nawałki zaprezentowali fatalną grę w pierwszej połowie i nieco lepszą w drugiej. Wystarczyło to na minimalne zwycięstwo nad mocno osłabioną Litwą.
Robert Lewandowski przerwał, jako reprezentant Polski, dziewięciomiesięczne milczenie pod bramką rywali. Jednak, by zdobyć gola, znów potrzebował rzutu karnego. Z sytuacji wypracowanych przez kolegów zmarnował trzy wręcz idealne.
Lucas Spalvis, 20-letni napastnik duńskiego Aalborga, pokazał nowemu kapitanowi kadry, jak należy uderzać piłkę głową. Gdy w pierwszej połowie Lewandowski dostał podanie od Macieja Rybusa, skierował piłkę prosto w stojącego na linii bramkowej rywala. Tymczasem młody Litwin, korzystając z zagrania Fedora Cernycha, uderzał tak, by piłka wpadła do siatki poza zasięgiem rąk Artura Boruca.
Miał pecha, bo trafił w słupek, ale jednocześnie szczęście, gdyż odbita piłka poleciała w jego kierunku, więc kopnął z bliska pod poprzeczkę tuż obok zdezorientowanego golkipera Southamptonu. Tak padł gol dla gości, po którym rozległy się gwizdy 33-tysięcznej widowni na gdańskiej PGE Arenie.
- Może ta strata gola wyjdzie nam na dobre. Czasem trzeba głębiej przysiąść, by wyżej wyskoczyć - skwitował selekcjoner.
Strzelanie goli dla biało-czerwonych to od lat mordęga. - Było nerwowo, ale przecież prowadziliśmy grę i stwarzaliśmy sytuacje
- tłumaczył Arkadiusz Milik. I to on wreszcie trafił, finalizując akcję Łukasza Piszczka i Kamila Grosickiego. Potem zaś padła zwycięska bramka po faulu w polu karnym na Lewandowskim.
Jego współpraca z Milikiem, po której Nawałka wiele sobie obiecuje, często nie układała się, było sporo niedokładności. - To prawda, ale i tak było to dla nas dobre przetarcie przed eliminacjami do Euro - przekonywał gracz Bayernu.
Można od biedy się z nim zgodzić, bo koniec końców formacja ofensywna zrobiła swoje. Większy ból głowy Nawałka ma z obsadą linii obrony. Maciej Wilusz popełnił poważny błąd w sytuacji, po której straciliśmy bramkę. Kamil Glik także nie był bez winy, a i w innych sytuacjach dawał się ogrywać.
A przecież oceniamy obu na tle rywala, który należy do trzeciej ligi europejskiej. Selekcjoner ma w zanadrzu Łukasza Szukałę i Thiago Cionka, więc zapewne jeden z nich stanie obok Glika w meczu z Gibraltarem.
Zdaniem trenera
Adam Nawałka: - Chcieliśmy wygrać ten mecz i cel zrealizowaliśmy. W pierwszej połowie gra nam się jednak nie układała. Atak pozycyjny był zbyt pasywny i nie przeprowadzaliśmy akcji z rozmachem. Jeśli chodzi o straconego gola, to taka sytuacja nie może się powtórzyć w eliminacjach.
Po przerwie, a zwłaszcza w końcówce spotkania, przeprowadziliśmy kilka akcji w stylu, jaki sobie założyliśmy. Po szybkim rozegraniu piłki mieliśmy kilka okazji strzeleckich. Jeśli chodzi o napastników, to były różne fazy gry. Kilka akcji dwójkowych nam wyszło, także ta, po której zdobyliśmy pierwszą bramkę. Lewandowski ściągnął na siebie uwagę rywali i Milik to wykorzystał. (PAP)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?