Był detektywem. Szukał tropów, analizował i szedł ich śladami. Konsekwentnie, aż do celu. Do wyjaśnienia zagadki. Mówił: trzeba cały czas mieć w sobie drive, pęd do eksperymentowania i ciekawość nowych rzeczy. Tylko tak prze-kracza się granice. Dlatego nie interesowały go schematy. Chciał podążać za czymś nowym. - I to mu się udawało - przyznaje prof. Rafał Olszanecki, ostatni doktorant prof. Ryszarda Gryglewskiego, geniusza farmakologii, lekarza, który zamienił praktykę medyczną na laboratorium. Bo w nim mógł pracować nad mechanizmami działania leków, które pomagają ludziom.
Pionierskie odkrycia, międzynarodowe kontakty, niebywale analityczny umysł. To fascynowało studentów, frapowało doktorantów, inspirowało światowych naukowców. - Legenda. Każdy chciał być w grupie wybranych przez profesora Gryglewskiego - opowiada Olszanecki, dziś prodziekan Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum UJ. Bo byli elitą. - Mieliśmy w głowie marzenia o rewolucji, naukowych przewrotach. Przychodziliśmy do profesora z pakietem wyników, które, naszym zdaniem, miały być przełomem. Przeglądał je i odrzucał te najbardziej efekciarskie i przyczynkarskie, zostawiając wyłącznie takie, które nam z kolei wydawały się niekiedy najmniej istotne. To była niezastąpiona szkoła dyscypliny naukowej.
Słuchał, analizował, a potem padało kardynalne zdanie: „czy to coś ma szansę stać się czyjąś prostacykliną?”. - To pytanie dotyczyło znaczenia wyników dla zrozumienia natury - tłumaczy prof. Stefan Chłopicki, uczeń i wieloletni współpracownik prof. Gryglewskiego, dziś profesor w Katedrze Farmakologii Wydziału Lekarskiego CMUJ oraz dyrektor JCET (jednostki UJ o charakterze badawczym). - I jeśli odpowiedź i perspektywy dalszych badań były przekonujące, można było liczyć na nieocenione wskazówki, rady, wielkie zainteresowanie i wsparcie, a potem na ciekawą współpracę. Bo profesor miał naukową intuicję, szeroką wiedzę i niezwykłą umiejętność kojarzenia niepowiązanych, wydawałoby się, faktów.
I choć nie było łatwo zbawiać przy nim świat, każdemu dawał na to szansę. Często powtarzał myśl Johna Vane’a „obserwuj i nigdy nie ignoruj tego, co niezwykłe”. Bo takie obserwacje są najciekawsze.
To musi być wejście smoka
Poszukiwanie odpowiedzi na trudne pytania siedziało w jego głowie od gimnazjum. - Fascynowało mnie pytanie, jak działa tak złożona maszyneria, jaką jest człowiek - pisał prof. Gryglewski we wspomnieniach. - Z typową dla gimnazjalisty zapalczywością rzuciłem w kąt przepiękną książkę pt. „Historia naturalna pantofelka”. Chciałem poznać od razu wszystko, co dotyczy człowieka, a co mi tam jakieś pierwotniaki. Znacznie później zrozumiałem, że dla eksperymentatora każdy okruch żywej materii może stanowić ciekawe źródło wiedzy o człowieku.
Lubił się dzielić. Ryszard Gryglewski junior dobrze pamięta, jak ojciec rysował mu tętnicę, schemat komórek, krwiobieg, serce. Na kartkach powstawały pomoce, dzięki którym syn poznawał zawiłości biologii czy chemii. - Nie było dla niego głupich czy niepotrzebnych pytań - przypomina. - Do każdego podchodził poważnie, niezależnie, czy chodziło o sprawę błahą, czy filozoficzną. Cierpliwie tłumaczył świat i jego zawiłości. I choć w domu językiem porozumienia był głównie język chemii, ojciec miał wyrozumiałość dla mojej niewiedzy.
Stefan Chłopicki dobrze z kolei pamięta wykłady ilustrowane przez profesora slajdami. Zawiłe reakcje biochemiczne zamieniały się na nich w alegorie anioła, diabła, Kaina i Abla. Stawały się symbolami złego i dobrego oddziaływania na organizm. - Imponował nam swoją umiejętnością prostego tłumaczenia złożonych mechanizmów i prowadzeniem pionierskich badań na światowym poziomie. To mnie urzekło i zaważyło na wyborach życiowych. Parę lat później, przed konferencją naukową, na którą pod Wawel przyjechało trzech noblistów i podczas której miałem wygłosić swój pierwszy referat, usłyszałem: „To musi być jak wejście smoka”. Poprzeczka zawsze postawiona było wysoko - wspomina.
- Bywało, że prowadziliśmy badania do czwartej rano. Długotrwałe eksperymenty, które miały zweryfikować postawione hipotezy. Wymykaliśmy się przed świtem z uczelni, przeskakując przez wysoki płot. Może wtedy, przez chwilę wydawało nam się, że jesteśmy bogami - uśmiecha się profesor Olszanecki.
„Śródbłonek, Mon Amour”
Gdyby próbować wytłumaczyć fenomen odkryć krakowskiego profesora, trzeba byłoby zacząć od badań nad chemiczną syntezą i nad mechanizmami działania hipoglikemicznego leków przeciwcukrzycowych. Roi się w nich od trudnych i skomplikowanych terminów. Ważne, by wiedzieć, że krakowski naukowiec otworzył nowe horyzonty w badaniach nad substancjami wydzielanymi przez śródbłonek naczyniowy, nad mechanizmami leków stosowanych w miażdżycy i innych chorobach układu krążenia.
Najważniejszym dokonaniem profesora było odkrycie prostacykliny (z trzema innymi naukowcami). - Te badania stworzyły nowe perspektywy leczenia powikłań miażdżycy - podkreśla prof. Stefan Chłopicki i dodaje: -Trudno opisać wszystkie ważne osiągnięcia profesora, które zyskały najwyższe uznanie w Polsce i za granicą, uwiecznione ośmioma doktoratami honorowymi. Nie na darmo w 2002 roku został ogłoszony Królem Nauki Polskiej i najczęściej cytowanym uczonym w Polsce - przypomina.
Co ważne, zapoczątkował nową dziedzinę farmakologii, tzw. śródbłonka, której rozwój jest dziś misją JCET, a wówczas był sprawą absolutnie pionierską. Profesor Chłopicki: - Śródbłonek tak bardzo fascynował profesora, że zwykł mawiać na wykładach „Śródbłonek, mon amour”.
Nobla nie dostał. Nigdy tego nie żałował.
Szczęka profesora idzie na sztorm
Stypendia zagraniczne i praca w międzynarodowych laboratoriach pozwalały mu konfrontować się z najnowocześniejszymi osiągnięciami nauki, lepiej wyposażonymi laboratoriami i większymi środkami finansowymi. - Nie miał jednak kompleksów, zdawał sobie sprawę z tego, że poziom myślenia, który reprezentuje, jest na absolutnie światowy - podkreśla prof. Olsza-necki. - Nas zresztą też nie oszczędzał, nie prowadził za rękę, ale rzucał na głęboką wodę. Potrafił się zdenerwować. Mówiliśmy wówczas, że szczęka profesora idzie na sztorm - wspomina z uśmiechem.
W domu był po prostu tatą. Bo choć Ryszard Gryglewski junior dobrze pamięta długie rozmowy rodziców, w których językiem porozumienia była chemia (mama była chemiczką), nigdy nie czuł się przytłoczony osobowością wielkiego ojca. - Pamiętam walizki, rozmowy po angielsku i to, że z zagranicznych wyjazdów tato przywoził mi samochodziki na resorach, gumy do żucia i dżinsy - wspomina. Tylko płyty z muzyką junior kupował sobie sam. Na rock and rolla profesor trochę się krzywił. - Ale nie pouczał, myślał pewnie, że mi przejdzie - zaznacza dr Ryszard Gryglewski, dziś szef Katedry Historii Medycyny.
Wokół imienia Ryszard na pewno były jakieś przepychanki. Zawirowania. Bo syn profesora miał być Witoldem, a został Ryszardem juniorem. Nie było w tym jednak żadnej kalkulacji, by syn przejął po ojcu duchową czy naukową spuściznę. - Nigdy nie czułem żadnego nacisku, sugestii, jaką drogą powinienem pójść - mówi Ryszard Gryglewski. - Tylko czasami ojciec uśmiechał się i mówił: Może ty byś na leśnictwo poszedł.
Do dziś dokładnie nie wie, czy był to żart, czy autentyczne pragnienie taty.
***
Ryszard Gryglewski emerytowany profesor Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum UJ, członek Polskiej Akademii Nauk, doktor honoris causa ośmiu Uniwersytetów w kraju i za granicą. Jego mistrzem był wybitny polski farmakolog, prof. Janusz Supniewski, po którym objął kierownictwo Katedry Farmakologii dzisiejszego CM UJ.
Współodkrywca prostacykliny, pionier farmakologii doświadczalnej i klinicznej śródbłonka, światowej sławy farmakolog, nagrodzony wieloma nagrodami. 26 stycznia 2017 r. odznaczony przez Prezydenta RP Orderem Orła Białego, najwyższym odznaczeniem państwowym za znamienite zasługi dla rozwoju farmakologii i medycyny klinicznej oraz osiągnięcia w pracy naukowo-badawczej. Lubi odpoczywać w górach, potrafi zboczyć z drogi dla ładnego widoku. Relaksują go także książki, zwłaszcza poezja, muzyka klasyczna, piosenki Ewy Demarczyk i Wojciecha Młynarskiego.
Rachunki, porządki i gotowanie nigdy nie były w zasięgu jego zainteresowań. Naturalnym środowiskiem profesora były książki, praca naukowa i długie nocne dyskusje naukowców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?