Gdzie w takim razie miałyby się odbyć konkurencje w łyżwiarstwie figurowym i short tracku? Otóż na stadionie Cracovii, gdzie mieli walczyć... hokeiści.
A co z zadaszonym torem do łyżwiarstwa szybkiego? Minister sportu z PO Andrzej Biernat obiecał takowy w Zakopanem lub Tomaszowie Mazowieckim. Z kolei SLD krzyczy: Chcemy dachu na Stegnach! A róbta sobie w Polsce, co chceta, niezależny Jacek Majchrowski i tak wybuduje własny tor. Wprawdzie tylko na dwa olimpijskie tygodnie, ale zawsze.
Jest jeszcze curling, ale i on już znalazł pod Wawelem swoje lokum. A nawet dwa, bo jedni widzą go na lodowisku Cracovii, a inni w ośrodku przy Kolnej.
To jeszcze nic. Okazuje się, że najwięcej do zaproponowania na zimowe igrzyska ma Wisła. Właśnie odgrzebano stare plany budowy 6-tysięcznej hali dla Towarzystwa Sportowego, która z powodzeniem mogłaby służyć hokeistkom (przy okazji można reaktywować zapomnianą wiślacką sekcję hokejową i derby będziemy mieć nie dwa, a z osiem razy w roku). Z kolei obiekt miejski przy Reymonta, potocznie nazywany stadionem Wisły, który jeszcze pół roku temu był za mały, by zorganizować na nim ceremonię otwarcia, teraz jest już w sam raz. Jeszcze tylko zamienimy halę EXPO na centrum prasowe i możemy zapalać race, pardon, znicz.
Powrót krakowskiej delegacji z Soczi zaowocował erupcją olimpijskich pomysłów. Najbardziej zaintrygowały mnie przemyślenia Magdaleny Sroki, która - będąc na igrzyskach olimpijskich po raz pierwszy w życiu - z właściwą sobie dezynwolturą skrytykowała rozwiązania zastosowane przez Rosjan. Pani wiceprezydent nie spodobała się na przykład logistyka parku olimpijskiego, gdzie trzeba się było od jednej hali do drugiej nachodzić. U nas tak nie będzie. U nas każdy obiekt będzie w innej części metropolii, dzięki czemu będzie można pojeździć sobie z jednego krańca miasta na drugie. I z powrotem. Szybko i sprawnie, dodajmy, dokładnie tak, jak jest obecnie, gdy w zwykłe piątkowe popołudnie szerokie arterie umożliwiają nam bezproblemową komunikację.
Podobnie zresztą będą wyglądać trzygodzinne wycieczki z Krakowa na konkurencje alpejskie do Jasnej. Wprawdzie z MKOl dochodzą głosy, że to kiepski pomysł, by przeprowadzać igrzyska po dwóch stronach gór, przez które prowadzą tylko drogi wąskie jak strumyczki, ale nasi emisariusze wiedzą lepiej. To oni wrócili z Soczi jako prawdziwi zwycięzcy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?