– Sandecja nie wygrała czwartego z rzędu spotkania. Jej sytuacja w tabeli I ligi staje się nieciekawa. Nie takiego scenariusza chyba Pan oczekiwał?
– Oczywiście, że nie takiego. Tym bardziej, że pierwsze cztery spotkania wskazywały na to, że drużyna jest nienagannie przygotowana do sezonu i że nie zaszkodziła jej zmiana trenera na dwa tygodnie przed startem rozgrywek.
– Czyżby? Słowak Jozef Kostelnik przejął zespół od Ryszarda Kuźmy w momencie, gdy nie miał już wpływu na cykl przygotowawczy.
– Kontynuował więc dzieło swego poprzednika, ograniczając się do korekt personalnych w wyjściowym składzie. Jak już wspomniałem, w początkowej fazie rundy jesiennej zdawało to egzamin. Gdyby w zremisowanych meczach z GKS Tychy i Arką w Gdyni chłopcy wykazali się ciut lepszą skutecznością, bylibyśmy bogatsi o cztery punkty.
– Przyszło jednak gwałtowne załamanie formy, skutkujące wyraźnymi porażkami z Termaliką Bruk-Betem Nieciecza i z Flotą w Świnoujściu, a także sobotnim remisem z zamykającą tabelę Chojniczanką. Z kim Sandecja ma wygrywać, jeśli nie z „czerwoną latarnią”?
– Racja. Jestem głęboko rozczarowany zarówno rezultatem, jak i stylem gry naszych piłkarzy. Nie powiem, że grali bez ambicji. Zgodzi się chyba jednak pan ze mną, że zabrakło w ich postawie takiego pełnego zaangażowania, determinacji. Można było odnieść wrażenie, że nie każdy poszedłby w ogień za każdego.
– Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy?
– Trudno doprawdy dociec. Atmosfera w szatni niby jest świetna, zawodnicy dowcipkują, śmieją się, są w dobrych humorach. Bo też nie mają specjalnie na co narzekać. Opóźnienia w wypłacaniu poborów są minimalne. Nie tak, jak w innych klubach. Przed każdym meczem zawodnicy zapewniają, że to właśnie dzisiaj nastąpi przełamanie, że odniosą drugie w sezonie zwycięstwo, że później siłą rozpędu sięgną po kolejne wygrane. A po wyjściu na boisko, ten zapał z nich spływa. Przyznaję, że nie wiem, co się dzieje. Rozmawiałem z nimi niedawno przy obiedzie, wydawało się, że kryzys został zażegnany. Niestety, nic z tych rzeczy.
– Kiepska dyspozycja widoczna była szczególnie w przywołanym meczu z Chojniczanką.
– Nie chcę szukać tanich usprawiedliwień, ale w odniesieniu zwycięstwa przeszkodził nam także arbiter. Pytam, za co Łukasz Grzeszczyk otrzymał drugą żółtą kartkę? Jestem przekonany, że gdyby nie wyleciał z boiska, to dowieźlibyśmy do końca korzystny dla nas wynik. Po stracie bramki na 1:1 chłopcy nie byli już w stanie się podnieść, choć uważam, że zbyt łatwo pogodzili się z remisem.
– Zamierza Pan wykonać jakieś dyscyplinujące kroki?
– Zastanawiamy się właśnie z Wiesiem (Wiesławem Leśniakiem, wiceprezesem Sandecji – przyp. DW), co powinniśmy uczynić. Na pewno ponownie spotkamy się z piłkarzami oraz z całym sztabem szkoleniowym. Na razie tragedii jeszcze nie ma, ale każda kolejna porażka może sprawić, że na dobre zagrzebiemy się w dole tabeli.
– I zacznie się nerwówka. Zamiast brylować w lidze, „biało-czarnym” zacznie zaglądać w oczy widmo spadku.
– Na miłość boską, niech pan nawet nie wypowiada tego słowa. O degradacji mowy nie ma. Chodzi o to, by szybciutko się otrząsnąć, przywieźć jakieś punkty z meczu z Wisłą w Płocku i pokazać kibicom fajną, ofensywną piłkę.
– Właśnie, frekwencja na stadionie Sandecji drastycznie spada. Dwa lata temu regułą było 4–5 tysięcy ludzi na trybunach, dzisiaj trudno doliczyć się tysiąca fanów.
– Też nad tym boleję. Ale sam przecież ludzi na stadion nie będę zwoził. Wszystko w nogach i głowach piłkarzy. Jak powrócą do dawnego, ofensywnego, atrakcyjnego dla publiki futbolu, to i frekwencja się poprawi. Wkrótce do osamotnionego w ataku Momo Traore dołączyć powinien Gruzin Irakli Gerkenaszwili. We dwójkę łatwiej im będzie strzelać gole. A na nie czekają kibice.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?