MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba to zbadać bezstronnie

Redakcja
Ryszard Bugaj: Lewy prosty

Od kilku dni Polska żyje w cieniu katastrofy lotniczej pod Mirosławcem. Media są wypełnione - a właściwie przepełnione - informacjami i - przede wszystkim - dywagacjami i wspomnieniami ludzi wojska. Ogłoszono żałobę narodową, a Sejm przerwał swoje prace. Pewnie tak być musi i pewnie tak być powinno. Ale są też powody do niepokoju.
Po pierwsze, zainteresowanie świata mediów i świata polityki wydaje się być motywowane raczej "poprawnością" i podszyte całkiem małymi interesami niż moralnym wstrząsem. Choć była żałoba i różne telewizje prześcigały się w ukazywaniu i komentowaniu katastrofy, to żadna nie zaprzestała emisji reklam - nawet tych najgłupszych. Biznes trwał. Przerwa w pracach parlamentu, to wolne dni dla posłów, ale przecież nie przerwa we wszelakim "knuciu".
Najbardziej się jednak niepokoję o to, czy ta katastrofa stanie się realnym bodźcem do poprawy funkcjonowania struktur wojska. Moja podejrzliwość ma po części źródło w osobistym doświadczeniu - na ogół już odległym, bo z czasów PRL. Jako student byłem wówczas szkolony w obronie przeciwlotniczej (otrzymałem nawet stopień podporucznika). Bliższy ogląd naszej armii z tego czasu napawał przerażeniem. Za fasadą formalnej dyscypliny (nieraz prawdziwych prześladowań poborowych) kryło się po prostu bezhołowie i marnotrawstwo środków. Czy to się zmieniło? Na pewno trochę się zmieniło, ale wątpię by już nie było powodów do niepokoju.
W latach 1989 - 1997 byłem posłem i między innym pracowałem w komisji budżetowej. Niestety, mam złe wspomnienia. Ludzie wojska prezentując swoje "części budżetowe" po prostu sobie nie radzili. Kontrola nad sposobem wydatkowania pieniędzy przez wojsko była słaba. Tajemnica i zamknięty charakter wojskowych struktur tworzyły bariery. Chyba bardziej nieprzeniknione niż to jest konieczne. Wojsko to była ta część państwa, do której zmiany docierały szczególnie opornie.
Po obecnej katastrofie odzywają się głosy, by nie stawiać pochopnych hipotez co do jej przyczyn. Właściwie słusznie - pochopnych ocen zawsze trzeba unikać. Ale kilka informacji, które dotarły do opinii publicznej, budzi niepokój. System wspomagania lądowania zainstalowany sześć lat wcześniej nie działał, samolot CASA w tym feralnym locie funkcjonował jak taksówka rozwożąca oficerów do domu, po wypadku nie zawiadomiono cywilnego ratownictwa medycznego, informacje o przebiegu katastrofy były co najmniej nieścisłe. Być może żadna z tych okoliczności nie ma znaczenia, ale czy zbadanie tych wszystkich okoliczności i zapewne wielu innych powinno pozostać w ręku wojska? Minister Klich powiedział, że nic nie zostanie zamiecione pod dywan. Wierzę, że jest to jego intencją, ale wojsko to hierarchiczna instytucja. Takie instytucje słabo nadają się do samokontroli.
Ostatnia katastrofa to nie pierwszy sygnał, że w wojskowych strukturach mogą się dziać rzeczy niepokojące. Właśnie prokuratura (wojskowa!) bada okoliczności moździerzowego ostrzelania wioski w Afganistanie. Docierało sporo sygnałów dotyczących złego wyposażenia oddziałów w Iraku. W kraju co jakiś czas pojawia się problem "fali". Niby się temu przeciwdziała, ale czy są to działania konsekwentne i skuteczne? Formalnie mamy cywilną kontrolę nad armią, ale politycy - mając świadomość pozytywnych emocji społeczeństwa związanych z wojskiem - zachowują się raczej jako jego patroni niż kontrolerzy.
e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski