- Po pięciu latach mieszkania w Krakowie czuje się Pan krakusem?
- Tak, już chodzę na pole. (śmiech)
- A pochodzi Pan z…?
- Z Rybnika. Jak to Niedzielowie…
- Znani są Jacek Niedziela - kontrabasista i Wojciech Niedziela - pianista…
- Koledzy śmieją się, że Jacek i Wojtek to moi rodzice. Tak naprawdę, jestem synem Jacka i podobnie jak on skończyłem Akademię Muzyczną w Katowicach.
- Dwa lata temu w pierwszym Konkursie im. Jarka Śmietany dostał Pan nagrodę specjalną; to wtedy, od razu, postanowił Pan, że jeszcze tu wróci i wszystkim pokaże?
- W ogóle nie planowałem powrotu, ostatecznie wysłałem zgłoszenie rzutem na taśmę.
- Spodziewał się Pan, że tym razem będzie znacznie lepiej?
- Nie. Chciałem się tylko sprawdzić. Dobrze zagrać i zobaczyć, na ile to wystarczy. I też zagrałem bardziej rozluźniony, mimo potężnej konkurencji. Współczuję jurorom, którzy musieli rozstrzygać o nagrodach. Ale nie zamierzam polemizować z werdyktem (śmiech).
- Ile Pan ma lat, bo wygląda Pan bardzo młodo?
- W marcu skończyłem 30.
- Dlatego już zdążył Pan być wykładowcą gitary na Uniwersytecie w Zielonej Górze. To osiągnięcie!
- Bardzo miło wspominam ten czas, niestety przeprowadzka do Krakowa uniemożliwiła mi kontynuowanie pracy w Zielonej Górze.
- Skąd pomysł na taką zmianę?
- Kraków to piękne miasto, wypełnione artystycznym duchem, mające przy tym mocne środowisko jazzowe, co pozwala się rozwijać.
- W Krakowie także Pan uczy.
- W Szkole Muzycznej im. Bronisława Rutkowskiego przy Józefińskiej. I bardzo sobie to chwalę.
- Jarek Śmietana był Panu bliski jako muzyk?
- W czasach licealnych byłem wielokrotnie na warsztatach w Puławach, gdzie prowadził swoją klasę, wtedy się poznaliśmy. Kiedyś był też jednym z jurorów dających mi nagrodę… To muzyk - legenda; znany na świecie. Nic, tylko podążać jego śladami.
- A inni Pana idole?
- To się zmieniało na przestrzeni lat. Wychowałem się na starym jazzie, to byli: Barney Kessel, Kenny Burrell, „Wes” Montgomery, Joe Pass; ostatnio słucham przedstawicieli młodej sceny nowojorskiej, takich jak Mike Moreno, Gilad Hekselman czy Kurt Rosenwinkel… Choć nie ukrywam, że gitarzystów słucham najmniej, częściej pianistów, saksofonistów, bębniarzy…
- A w młodości Pan wybrał gitarę z powodu…
- Ojciec wyjął jakąś starą klasyczną gitarę. Chcesz grać na gitarze? - zapytał. Pewnie, że chcę - zareagowałem.
- Zdradzi Pan swoje plany?
- Trzeba wiedzieć do czego dążyć i w jaki sposób, byle to nie prowadziło do frustracji, czy jakiejś skrajnej determinacji. Teraz jestem spokojny i pełen optymizmu. Część planów zostawiam dla siebie, by nie zapeszać. Jednym z najbliższych zamierzeń jest nagranie płyty z moją muzyką. Plany są takie, że musi ukazać się na wiosnę.
- I nadal Kraków?
- Oczywiście. Jestem w nim zakochany - w tej energii, w tej architekturze.
- Ta nagroda dodała Panu skrzydeł?
- Na pewno. To bardzo prestiżowy konkurs. Z liczącymi się w świecie gitarzystami w roli jurorów.
- A propos muzyków liczących się w świecie; wiem, że ma Pan za sobą występy z Michałem Urbaniakiem…
- Tak. Michał dzwoni co jakiś czas i gramy razem. Każde spotkanie to dla mnie wielki zaszczyt. Sam sobie zazdroszczę możliwości przebywania w towarzystwie Michała i Wojciecha Karolaka, o dzieleniu sceny nie wspominając.
- Myśli Pan o dalszych konkursach?
- Konkursy kosztują mnie wiele stresu, nerwów… Na razie cieszę się z tej nagrody. Jeszcze nie ochłonąłem.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiWIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 2. Czym jest nakastlik?
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?