Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzebinia. Zalewa im dom i ogród przez drogową fuszerkę

Magdalena Balicka
Jadwiga i Edward Skomscy z ul. Ochronkowej w Trzebini z niepokojem spoglądają w niebo. Duże opady oznaczają dla nich powódź z powodu wody spływającej z drogi. W tym roku zalało ich cztery razy
Jadwiga i Edward Skomscy z ul. Ochronkowej w Trzebini z niepokojem spoglądają w niebo. Duże opady oznaczają dla nich powódź z powodu wody spływającej z drogi. W tym roku zalało ich cztery razy Fot. Magdalena Balicka
Jadwiga i Edward Skomscy z ulicy Ochronkowej są zalewani przez deszczówkę, która spływa z drogi oraz przez ścieki z niesprawnych studzienek.

Jadwiga i Edward Skomscy przez lata mieszkali w jednym z najbardziej zacisznych miejsc w Trzebini. Ich dom leżał na samym końcu drogi gminnej, otoczony laskiem. Koszmar zaczął się trzy lata temu wraz z zakończeniem budowy nowej drogi prowadzącej do strefy gospodarczej.

Asfalt położony jest kilka metrów nad ich posesją. Jest źle wyprofilowany, dlatego po większych opadach woda spływa z wielkiej skarpy wprost do ich ogrodu i domu, tworząc wielkie rozlewisko. Dodatkowo wybija kanalizacja z pobliskiej studzienki, przez co Jadwiga i Edward Skomscy pływają w szambie.

- Miesiąc temu tak nas zalało, że woda sięgała do połowy okien. Przedarła się do pokoi, zalewając cały dobytek. Meble, łóżka, ściany. Wszystko pływało w odchodach i wodzie - płacze pani Jadwiga. Cztery razy w tym roku miała w domu taką powódź.

Drugą przypłaciła zdrowiem. Miała poważny zawał mózgu. Dziś z trudem porusza się o kuli i ma problemy z mową.

- Tak się nie da żyć. Jesteśmy z mężem już w podeszłym wieku, schorowani. Nie mamy pieniędzy ani siły, by co kilka miesięcy remontować cały dom - denerwuje się kobieta. Jest przekonana, że cierpi przez błąd gminnych urzędników, którzy dopuścili drogę do użytku.

- Na oko widać, że jest krzywa. Po ulewach skarpa jest dosłownie obdarta z trawy, a ziemia zsuwa się - podkreśla kobieta. W ubiegłym roku zainwestowała z mężem w wyższy, około 30-centymetrowy murek przed domem, który miałby powstrzymać wodę. Nie sprawdził się jednak. Poziom wody po ulewach osiąga grubo ponad metr wysokości.

Pani Jadwiga kilkakrotnie próbowała porozmawiać o problemie z burmistrzem. Nigdy nie zastała go w urzędzie. Spotkała się jedynie z urzędnikiem z wydziału drogowego. - Powiedział, że zalewa mnie woda z nieba, a nie droga. Potraktował jak wariatkę - żali się trzebinianka.

W czerwcu pod ul. Ochronkową przekopano rurę, by przepuszczała wodę na drugą stronę ulicy. To nie rozwiązało jednak problemu.

Losem Skomskich przejął się trzebiński radny Wojciech Hajduk. - Być może problem powstrzymałby wysoki mur oporowy albo chociaż wyłożenie rowu ażurowymi płytkami - twierdzi Hajduk. - Będę pilotował tę sprawę i prosił burmistrza, by nie zostawiał tej rodziny samej - obiecuje radny.

- Do potopu nie da się przyzwyczaić - wyznaje smutno Edward Skomski.

Na razie gmina wystosowała pismo do chrzanowskich wodociągów w sprawie wybijających studzienek kanalizacyjnych. Czeka na odpowiedź.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski