Jadwiga i Edward Skomscy przez lata mieszkali w jednym z najbardziej zacisznych miejsc w Trzebini. Ich dom leżał na samym końcu drogi gminnej, otoczony laskiem. Koszmar zaczął się trzy lata temu wraz z zakończeniem budowy nowej drogi prowadzącej do strefy gospodarczej.
Asfalt położony jest kilka metrów nad ich posesją. Jest źle wyprofilowany, dlatego po większych opadach woda spływa z wielkiej skarpy wprost do ich ogrodu i domu, tworząc wielkie rozlewisko. Dodatkowo wybija kanalizacja z pobliskiej studzienki, przez co Jadwiga i Edward Skomscy pływają w szambie.
- Miesiąc temu tak nas zalało, że woda sięgała do połowy okien. Przedarła się do pokoi, zalewając cały dobytek. Meble, łóżka, ściany. Wszystko pływało w odchodach i wodzie - płacze pani Jadwiga. Cztery razy w tym roku miała w domu taką powódź.
Drugą przypłaciła zdrowiem. Miała poważny zawał mózgu. Dziś z trudem porusza się o kuli i ma problemy z mową.
- Tak się nie da żyć. Jesteśmy z mężem już w podeszłym wieku, schorowani. Nie mamy pieniędzy ani siły, by co kilka miesięcy remontować cały dom - denerwuje się kobieta. Jest przekonana, że cierpi przez błąd gminnych urzędników, którzy dopuścili drogę do użytku.
- Na oko widać, że jest krzywa. Po ulewach skarpa jest dosłownie obdarta z trawy, a ziemia zsuwa się - podkreśla kobieta. W ubiegłym roku zainwestowała z mężem w wyższy, około 30-centymetrowy murek przed domem, który miałby powstrzymać wodę. Nie sprawdził się jednak. Poziom wody po ulewach osiąga grubo ponad metr wysokości.
Pani Jadwiga kilkakrotnie próbowała porozmawiać o problemie z burmistrzem. Nigdy nie zastała go w urzędzie. Spotkała się jedynie z urzędnikiem z wydziału drogowego. - Powiedział, że zalewa mnie woda z nieba, a nie droga. Potraktował jak wariatkę - żali się trzebinianka.
W czerwcu pod ul. Ochronkową przekopano rurę, by przepuszczała wodę na drugą stronę ulicy. To nie rozwiązało jednak problemu.
Losem Skomskich przejął się trzebiński radny Wojciech Hajduk. - Być może problem powstrzymałby wysoki mur oporowy albo chociaż wyłożenie rowu ażurowymi płytkami - twierdzi Hajduk. - Będę pilotował tę sprawę i prosił burmistrza, by nie zostawiał tej rodziny samej - obiecuje radny.
- Do potopu nie da się przyzwyczaić - wyznaje smutno Edward Skomski.
Na razie gmina wystosowała pismo do chrzanowskich wodociągów w sprawie wybijających studzienek kanalizacyjnych. Czeka na odpowiedź.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?